17.

17 4 4
                                    

- Na dzisiaj koniec. - powiedział Nick, wycierając twarz bluzką. Tors miał nagi, ale kaptur był cały czas na jego głowie i twarzy. Raz spytałam go, czemu cały czas go nosi. Nie odpowiedział nic, a ja nie nalegałam. To była jego sprawa.

Usiedliśmy na konarze drzewa, przy zrobionym przez nas polu do treningu. Dookoła rozstawiliśmy wielkie kamienie. Na pisakowym placu, postawiliśmy drewnianą i słomianą kukłę do ćwiczeń, a na drzewie powbijaliśmy kołki i powiesiliśmy na nich bronie. Na razie tylko drewniane, ale Ron chyba pracuje już nad prawdziwymi. Na początku próbowałam walczyć mieczem, kataną, toporem, ale to nie były bronie dla mnie. Pewnego dnia, postanowiłam posprzątać w niby pokoju na pietrze, znalazłam tam bicz. Spytałam Nicka, czy mogę nim spróbować, zgodził się.
Po wielu miesiącach, intensywnego treningu, usłyszałam:
- Szczerze mówiąc, rozśmieszył mnie fakt, że chcesz walczyć biczem... przecież to nie jest broń - roześmiał się, a jego głos rozbrzmiewał echem po lesie - lecz muszę przyznać... w twoich rękach to najprawdziwsza broń! Nie wiem jak ty to robisz, ale z ręka na sercu - przyłożył dłoń do nagiej klatki piersiowej - idzie ci świetnie.
- No dzięki! - roześmiała się - zobaczysz jeszcze cię nią załatwię.

Lustrzane odbicieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz