Korelli wszedł do pokoju, uśmiechając się od ucha do ucha. Dodałam trochę proszku usypiającego do szklanki z koniakiem i podałam mu. Nie zdążył nic zrobić, upadł bezwładnie na łóżko. Spał jak zabity, siedziałam w pokoju jeszcze około dwie godziny, zanim nastała godzina, w której ekskluzywne prostytutki nie przyjmowały klientów. Na pietrze były cztery pokoje, każdy z nich był zajęty. Wyjrzałam przez drzwi, ochroniarze stali przy schodach. Naszykowałam dwa drinki i podeszłam do nich.
- Może macie ochotę na małego drinka? - spytałam, zsuwając ramiączko koszuli nocnej.
- A gdzie pan Korelli? - spytał Tony podejrzliwie.
- Usnął, wiec postanowiłam wyjść do was. - uśmiechnęłam się najmniej sztucznie jak umiałam.
- To zmienia postać rzeczy. Nawet nie wyobrażasz sobie, jaką mam ochotę cie zerżnąć. - zrobiło mi się niedobrze na samą myśl. - Ziran tez miałbyś ochotę na zabawę z nasza piękna, co? - spytał, śmiejąc się do drugiego ochroniarza. - Chociaż tobie, wystarczyła by jedna z dziwek z dołu. - obaj wypili na raz to co nalałam i w ciągu paru sekund upadli na podłogę z hukiem, na szczęście było tak głośno na dole, że nikt tego nie słyszał. Przeczołgałam Tonego i Zirana do swojego pokoju i zostawiłam na podłodze. Wzięłam plecak spod łóżka, spakowałam pare drogocennych rzeczy, które będę mogła sprzedać i wyszłam. Przeszłam korytarzem rozglądając się dookoła. Weszłam schodami na górę, a moim oczom ukazały się wielkie drewniane drzwi. Serce zabiło mi mocnej, złapałam delikatnie za klamkę i otworzyłam drzwi. Pokój był ogromny, przy oknie na wprost drzwi, stało piękne, drewniane biurko i skórzane krzesło. Pod nogami, miałam złoto czerwony, perski dywan, z lewej strony były półki z książkami, zaś po prawej stronie, był mały stolik z dwoma krzesłami po bokach. Podbiegłam do okna i otworzyłam je delikatnie, żeby jak najmniej było mnie słychać, zaczęłam wspinać się na parapet, gdy ktoś wszedł do biura.
- Co ty tu robisz?! - spytał mężczyzna, podbiegając do mnie. - Chodź tu, ty mała suko! - złapał mnie za włosy i zaprowadził do mojego pokoju. - Tony! Ziran! - krzyknął do ochroniarzy, lecz oni się nawet nie ruszyli. - Czego im dosypałaś?! - krzykną, i rzucił mnie na ziemie.
- Co tu się dzieje? - spytał Korelli, podnosząc się z łóżka. - Co te debile tu robią Lui?
- Nie wiem szefie... Złapałem ją jak chciała wyjść przez okno w twoim biurze. - Korelli spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem.
- Lui wypierdalaj stąd i weź tych dwóch debili ze sob, później się z nimi rozliczę . - mężczyzna posłusznie wyszedł, łapiąc ochroniarzy za kołnierz.
Korelli kucnął koło mnie, złapał kosmyk moich czarnychwłosów i schował za ucho.
- Wybierałaś się gdzieś? - spytał - Źle ci ze mną? - złapał mnie za twarz. - Zraniłaś mnie, wiesz? - walnął mnie. Wywalił wszystko z mojej torby, spoglądając jeszcze bardziej wściekłym wzrokiem. Zaczął grzebać po szafkach, i znalazł to, czego prawdopodobnie szukał. Czyli proszek usypiający. Z tego pośpiechu zapomniałam go wyrzucić. - Od kogo to masz?!
- Od nikogo. - odpowiedziałam bez namiętnie. Musiałam ukryć swój strach.
- Nie wkurwiaj mnie kwiatuszku! Powiedz... - przyjrzał się dokładnie woreczkowi, i wyszedł z pokoju.
Wrócił po paru minutach z Samarą, i rzucił ją na podłogę.
- Ty jej to dałaś?! - krzyknął, rzucając w nią woreczkiem.
- Nie! To nie ona! Ukradłam to... - nie pozwoliłam Samarze dojść do słowa. Nie wiem co Korelli by jej zrobił, nie chciałam, żeby cierpiała przez mój błąd.
- Panie Korelli to ja jej dałam ten proszek, to moja wina... - powiedziała Samara, spuszczając głowę w dół. Nie mogłam w to uwierzyć. Czemu się przyznała?
- Lui! - krzyknął Korelli - przyprowadź mi tą małą dziwkę Hini!
- Panie Korelli, ona nie miała z tym nic wspólnego. - Samara uklękła przed nim. - Błagam, zostaw moją córkę...
- Chyba sobie żartujesz, pomagasz uciec mojej dziwce, tylko mojej! A ja mam być dla ciebie łaskawy? - kucnął przy kobiecie - po za tym Samara, znasz mnie, nie jestem ani dobrym człowiekiem, ani współczującym, a tym bardziej nie łaskawym... sama rozumiesz, taka moja natura. - powiedział, wystawiając szereg białych zębów w strasznym uśmiechu.
Do pokoju wpadł Lui, córka Samary i paru ochroniarzy, których wcześniej nie widziałam. Hini rzuciła się matce w ramiona i zaczęła szlochać. Jeden ochroniarz złapał mnie, drugi Hini, a trzeci Samare, młoda blondynka, nie przestawała płakać.
- Zamknij się! - krzyknął Korelli do Hini, następnie podszedł do mnie powoli. - A ty... ty będziesz patrzyła, jak ludzie cierpią przez twoją głupotę... aż tak bardzo mnie nie chcesz? Nie podobam ci się? - spuściłam wzrok
Usłyszałam krzyk Samary, spojrzałam na to co się dzieje, Korelli zaczął ją bić małym biczem. - Widzisz kwiatuszku co narobiłaś?! - krzyknął, i uderzył kobietę jeszcze mocniej.
- Proszę przestań... - spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, płakałam, ale jego to nie interesowało - Ukaraj mnie, one nie miały z tym nic wspólnego! - prosiłam, ale moje słowa odbijały się od niego jak od ściany.Korelli nie posłuchał mnie, pobił Samare i patrzył jak się wykrwawia. Hini... była gwałcona przez ochroniarzy tak brutalnie, że umarła na skutek obrażeń. Korelli trzymał mnie i kazał na to patrzeć. Płakałam, błagałam... ale on śmiał się w niebogłosy. Dawało mu to satysfakcję. Widziałam, ile radości sprawiało mu zadawanie bólu. On to kochał, chyba tak bardzo jak siebie, albo i bardziej.
- Widzisz co narobiłaś? To twoja wina, że one tak cierpiały. Wcale nie musiało tak być... - rzucił zamykając drzwi. Zostawiajac mnie z ciałem Samary i Hini.
CZYTASZ
Lustrzane odbicie
غموض / إثارةLili jest młodą dziewczyną, bardzo samotną, rozżaloną i pełną nienawiści. Jednak pewnego dnia, po niemiłym incydencie postanawia zmienić swoje życie. Czy uda jej się? Czy komuś, kto twierdzi, że nie posiada dobrych uczuć uda się żyć normalnie? Czy j...