Minął kolejny rok, Korelli codziennie uświadamiał mnie, jak bardzo nic nie znaczę, jak bardzo jestem nikim. Ostatni skrawek mojej duszy i płomyk nadziei, umarł wraz z Samarą i Hini. Nienawidziłam się jeszcze bardziej niż wcześniej, jedyne osoby, które chciały mi pomóc umarły przeze mnie. Samara... była dobrą kobietą, a Hini była tak młoda, miała całe życie przed sobą, a teraz obie leżą, zakopane gdzieś na poboczach miasta. Nie zasługiwały na taki los. Na samą myśl o nich, łzy zaczęły płynąć z moich oczu, skapując na satynową pościel, zostawiajac małe mokre ślady.
- Rozbierz się. - powiedział Korelli zamykając drzwi. Posłusznie, beznamiętnie, zdjęłam koszule, i stanęłam naga przed nim. - Podoba mi się to co widzę. - podszedł do mnie i zaczął całować. Nawet nie drgnęłam, czułam obrzydzenie. Nie obchodziło mnie to co dzieje się z moim ciałem. Gdy już było po wszystkim, i znowu zostałam sama, wzięłam całą butelkę koniaku, usiadłam na parapecie i patrzyłam przez kraty na miasto tętniące życiem. Codziennie piłam od śmierci... lubiłam zatracać się w alkoholu. Nie czułam wtedy żalu, smutku... tylko tak, mogłam nie myśleć o tym, że to moja wina. Chwiejnym krokiem, podeszłam do łóżka. Pare łez spłynęło mi po policzku, a ja wtuliła się w poduszkę, i zamknęłam oczy. Chciałam umrzeć.- Lili! Obudź się! - otworzyłam oczy, nade mną stał chłopak w kapturze.
- Co...? Co tu się dzieje? - moje pytanie, brzmiało bardziej jak bełkot.
- Wstawaj, nie ma czasu na wyjaśnienia! - krzyknął, a jego zielone oczy zabłysły.
Próbowałam się podnieść, ale wymagało to ode mnie zbyt dużo wysiłku. Chłopak, wziął mnie na ręce, wyniósł z budynku i włożył do starej karety przy której ktoś siedział. Miałam tak rozmazany obraz, że nie zdołałam rozpoznać tego człowieka. Po jakieś pół godziny, szybkiej jazdy w końcu stanęliśmy. Skuliłam się w kącie starej karety, bałam się. Dopiero teraz zaczęłam się bać, alkohol przestawał działać, a ja nie wiedziałam z kim ani gdzie jestem. Ktoś odsunął zasłonę, podszedł do mnie i pomógł wyjść. Stanęłam i spojrzałam na mężczyznę.
- Ron... - nie wierzyłam w to co widziałam - Ron?! - zaczęłam szlochać - To naprawdę ty?! - dotknęłam jego twarzy myślałam że mam zwidy. - To naprawdę ty! - przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam, czy to sen? Jeśli tak niech się nigdy nie kończy!
Ktoś chrząknął z boku, odsunęłam się od przyjaciela i spojrzałam na zakapturzonego mężczyznę. Rozpoznałam w nim chłopaka z baru. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego i przytuliłam.
- Dziękuje za ratunek, znowu. - szepnęłam mu do ucha. Łzy płynęły coraz szybciej, nie potrafiłam ich powstrzymać. Myślę, że to były pierwsze łzy radości w moim życiu.
CZYTASZ
Lustrzane odbicie
Misterio / SuspensoLili jest młodą dziewczyną, bardzo samotną, rozżaloną i pełną nienawiści. Jednak pewnego dnia, po niemiłym incydencie postanawia zmienić swoje życie. Czy uda jej się? Czy komuś, kto twierdzi, że nie posiada dobrych uczuć uda się żyć normalnie? Czy j...