Szli godzinami przez Black Hills mając nadzieję, że idą w kierunku Rapid City. W końcu, kiedy wspięli się na jeden z pagórków, Matt zobaczył przebłysk miasta. Zerknął w ciemność i dostrzegł punkt orientacyjny, którego szukał.
- Jest - pokazał.
- Oo! Widzę! - powiedział Baldwin. - Unosząca się twarz.
To rzeczywiście była twarz, wyrzeźbiona w skalnej ścianie. Pomnik Szalonego Konia. Miał być ogromnym monumentem wykutym w Górze Thunderhead pokazującym Szalonego Konia na swoim rumaku. Siedemdziesiąt lat po rozpoczęciu budowy wciąż był tylko głową w skalnej ścianie. Pomnik wzbudzał wiele kontrowersji, ale teraz liczyło się tylko to, że dzięki temu Matt wiedział gdzie są.
- Rapid City - powiedział wskazując na światła poniżej.
- Zawsze zatrzymywaliśmy się tutaj po drodze z kempingu. - powiedział Baldwin. - Tam są takie dobre lody, tuż przy autostradzie. Ale wydaje mi się, że nie pójdziemyna lody, nie?
- Nie ma problemu - Powiedział Ray. - Chyba, że są obsługiwane przez potwory.
- To byłoby spoko. - Powiedział Baldwin. - Walka na lody. Tak jak walka na śnieżki o pięćdziesięciu smakach. Dobra, to bezpieczna zabawa. Nikt nigdy nie umarł z powodu lodów.
- Chyba, że utopiłbyś się w gigantycznej kadzi - powiedziała Reyna. - Albo byłbyś zmuszony do jedzenia w nieskończoność. Albo...
- To wcale nie jest zabawne, wiesz? - Powiedział Baldwin.
- To zależy od twojej definicji słowa z a b a w n e. Poza tym, jeśli nie ma jemioły w tych lodach, wszystko byłoby w porządku.
Baldwin był potomkiem Baldera, więc jedyną rzeczą, która mogła go zabić to jemioła. I tak było nadal po wyciągnięciu go z Hel.
Reyna i Baldwin kontynuowali swoje przekomarzanie, szli z Rayem, kiedy mógł nadążyć. Matt milczał i trzymał kierunek do Rapid City.
Nawet nie widząc pomnika Szalonego Konia, Matt wiedziałby gdzie są gdyby tylko wspięli się wyżej. Rapid City liczyło około 70tys. ludzi, co czyniło z niego drugie co do wielkości miasto w państwie. Spojrzał na rozciągającą się poświatę, zaczynającą się od...
Nagle wszystkie światła zgasły. Jakby ktoś uderzył w przełącznik. Matt zamrugał, przecierając oczy.
- Czy to miasto po prostu...? - zaczął Ray.
- Zniknęło? - dokończyła Reyna. - Na to wygląda. Ogromna awaria zasilania. To znaczy, że straciliśmy nasz cel z oczu, więc musimy aktywować teraz swoją orientację w terenie. - powiedziała spokojnie.
Światła zgasły. To nie był duży problem. Ale miała rację. M u s i a ł o istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie. Miasto nie zapadło się w gigantyczną dziórę przez Węża Midgardu, który przedarł się przez skorupę. Gdyby tak się stało, usłyszeliby zawalające się budynki i krzyczące ofiary, i...
Matt przełknął ślinę i zacisnął mocniej rękę, w której trzymał Mjölnir. To była tylko awaria zasilania. Tak jak powiedziała Reyna, powinni kontynuować podróż i nie tracić celu z oczu.
Ale kiedy zbliżali się do Rapid City, u s ł y s z e l i krzyki.
- Coś się dzieje - powiedział Baldwin.
- Hm, tak - Powiedziała Reyna. - Słońce i Księżyc zostały pożarte przez ogromne wilki.
Prawda. Matt zdążył to zauważyć. Reyna szukała potworów, gdy mijali granicę mista. Matt słyszał krzyczących i kłócących się ludzi w domach, gdy próbowali rozkminić co się dzieje. Przed nimi drogi były pełne samochodów z ludźmi którzy próbowali uciec z miasta. Zdenerwowani wrzeszczeli na siebie, ponieważ zrobił się korek.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasyTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...