Rozdział 15 (Fen) „Więziony przez magię"

212 9 5
                                    

Pomijając fakt nieodpowiedniego terminu przyjazdu Laurie, kiedy rozmawiał z Astrid, jej pojawienie się trochę skomplikowało sytuację. Z jednej strony, Fen naprawdę chciał skakać z radości. Była tutaj i najwyraźniej wciąż się do niego odzywała. Z drugiej strony nie mogła tu zostać. Nie zamierzał jej namawiać do walki  p r z e c i w k o  Thorsenowi. Matt potrzebował pomocy, jeśli chciał wygrać i pokonać Węża Midgardu, by uratować świat i wszystko inne.

Najwyraźniej stado zostało zawiadomione o przybyciu Laurie, ponieważ wulfenkind, zarówno w wilczych, jak i ludzkich formach, zbliżali się do niego. Fen wyprostował się z większą pewnością siebie, niż mu się wydawało. Więcej niż kilku członków jego paczki obserwowało tą sytuację z mieszaniną ciekawości i wrogości na twarzach.

Przebywanie tutaj nie było bezpieczne dla niej - oraz Baldwina.

- Nie należysz do nas - powiedział Fen do Laurie. - Idź stąd! 

- Ty też, ty... ty... przygłupie! - podeszła bliżej i mocno szturchnęła go w ramię.

Baldwin podszedł do niej, rzucił Fenowi nieczytelne spojrzenie i powiedział:

- Cześć. 

Nagły warkot z tuż z lewej strony Fena sprawił, że spojrzał przez ramię, stała tam Hattie, warczała, jakby była gotowa kogoś ugryźć, prawdopodobnie jego kuzynkę.

- Ona ma broń - mruknęła Hattie. - Przyniosła ją tutaj.

Jej oczy spoglądały nisko w pewien punkt i nawet nie patrząc, Fen wiedział, co zobaczyła. Mimo to podążył za jej spojrzeniem i zobaczył łuk z kości w dłoni kuzynki. Nie był podniesiony, ale był w jej dłoni, a mógł zostać podniesiony w mgnieniu oka.

Ten dzień staje się coraz lepszy.

Gdyby podniosła łuk, wybuchłby gwałtowny atak, którego pewnie nie mógłby zatrzymać. Była intruzem w ich obozie; co gorsza, była  u z b r o j o n y m  intruzem.

- Nikt jej nie dotknie - krzyknął Fen. - Każdy, kto to zrobi, zostanie wygnany. 

Jego słowa zostały powitane warknięciami i pomrukami. 

- A co z nim? - zawołał ktoś. 

- Jestem niezniszczalny- odpowiedział radośnie Baldwin. - O r a z  właśnie wróciłem z zaświatów.

- Zgodnie z oczekiwaniami - powiedział bardzo niechciany głos. Astrid musiała zwrócić na siebie uwagę. Nie mogła po prostu milczeć i się ukryć.

Fen skrzywił się, gdy zraniony wyraz pojawił się na twarzy Baldwina. Zaangażowanie Astrid było jak rzucenie zapałki w benzynę. 

- Nie teraz - warknął.

- T y - Laurie na wpół krzyknęła, na wpół warknęła. Łagodna dłoń zacisnęła się na magicznej broni i zaczęła prostować ramię.

Fen złapał ją za nadgarstek. 

- Nie. 

Nie mógł się powstrzymać od wzdrygnięcia, przez wyraz czystej zdrady w oczach Laurie.

- Dlaczego? - wyszeptała.

I wiedział, że nie chodzi tylko o tą chwilę. W tych ośmiu literach było kilka pytań. Dlaczego on tu jest? Dlaczego broni swojego wroga? Dlaczego z nią nie rozmawiał? Dlaczego był teraz pobity?

Mógł tylko powiedzieć: 

- Teraz jestem tutaj. 

- D l a c z e g o? Dlaczego jesteś tutaj z nimi? Jesteś mi winien kilka odpowiedzi, Fenrir.

Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz