Pomijając fakt nieodpowiedniego terminu przyjazdu Laurie, kiedy rozmawiał z Astrid, jej pojawienie się trochę skomplikowało sytuację. Z jednej strony, Fen naprawdę chciał skakać z radości. Była tutaj i najwyraźniej wciąż się do niego odzywała. Z drugiej strony nie mogła tu zostać. Nie zamierzał jej namawiać do walki p r z e c i w k o Thorsenowi. Matt potrzebował pomocy, jeśli chciał wygrać i pokonać Węża Midgardu, by uratować świat i wszystko inne.
Najwyraźniej stado zostało zawiadomione o przybyciu Laurie, ponieważ wulfenkind, zarówno w wilczych, jak i ludzkich formach, zbliżali się do niego. Fen wyprostował się z większą pewnością siebie, niż mu się wydawało. Więcej niż kilku członków jego paczki obserwowało tą sytuację z mieszaniną ciekawości i wrogości na twarzach.
Przebywanie tutaj nie było bezpieczne dla niej - oraz Baldwina.
- Nie należysz do nas - powiedział Fen do Laurie. - Idź stąd!
- Ty też, ty... ty... przygłupie! - podeszła bliżej i mocno szturchnęła go w ramię.
Baldwin podszedł do niej, rzucił Fenowi nieczytelne spojrzenie i powiedział:
- Cześć.
Nagły warkot z tuż z lewej strony Fena sprawił, że spojrzał przez ramię, stała tam Hattie, warczała, jakby była gotowa kogoś ugryźć, prawdopodobnie jego kuzynkę.
- Ona ma broń - mruknęła Hattie. - Przyniosła ją tutaj.
Jej oczy spoglądały nisko w pewien punkt i nawet nie patrząc, Fen wiedział, co zobaczyła. Mimo to podążył za jej spojrzeniem i zobaczył łuk z kości w dłoni kuzynki. Nie był podniesiony, ale był w jej dłoni, a mógł zostać podniesiony w mgnieniu oka.
Ten dzień staje się coraz lepszy.
Gdyby podniosła łuk, wybuchłby gwałtowny atak, którego pewnie nie mógłby zatrzymać. Była intruzem w ich obozie; co gorsza, była u z b r o j o n y m intruzem.
- Nikt jej nie dotknie - krzyknął Fen. - Każdy, kto to zrobi, zostanie wygnany.
Jego słowa zostały powitane warknięciami i pomrukami.
- A co z nim? - zawołał ktoś.
- Jestem niezniszczalny- odpowiedział radośnie Baldwin. - O r a z właśnie wróciłem z zaświatów.
- Zgodnie z oczekiwaniami - powiedział bardzo niechciany głos. Astrid musiała zwrócić na siebie uwagę. Nie mogła po prostu milczeć i się ukryć.
Fen skrzywił się, gdy zraniony wyraz pojawił się na twarzy Baldwina. Zaangażowanie Astrid było jak rzucenie zapałki w benzynę.
- Nie teraz - warknął.
- T y - Laurie na wpół krzyknęła, na wpół warknęła. Łagodna dłoń zacisnęła się na magicznej broni i zaczęła prostować ramię.
Fen złapał ją za nadgarstek.
- Nie.
Nie mógł się powstrzymać od wzdrygnięcia, przez wyraz czystej zdrady w oczach Laurie.
- Dlaczego? - wyszeptała.
I wiedział, że nie chodzi tylko o tą chwilę. W tych ośmiu literach było kilka pytań. Dlaczego on tu jest? Dlaczego broni swojego wroga? Dlaczego z nią nie rozmawiał? Dlaczego był teraz pobity?
Mógł tylko powiedzieć:
- Teraz jestem tutaj.
- D l a c z e g o? Dlaczego jesteś tutaj z nimi? Jesteś mi winien kilka odpowiedzi, Fenrir.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasyTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...