Gdy Fen obserwował jak Najeźdźcy rozbijają nowy obóz na skraju Badlands poczuł się prawie tak, jakby nic się nie zmieniło. Ciężko mu się żyło podróżując z dziećmi o niezwykłych mocach i z brakiem pewności czy jest gotów stawić czoła każdej bitwie, która nieuchronnie nadejdzie. Różnica polegała na tym, że te dzieci obserwowały go - nie tak jak Matt czy Owen - dla wskazówek. Najeźdźcy liczyli na niego... i zamiast to polubić, żałował, że nie ma tu Matta, który mógłby mu doradzić jak to poprowadzić, zwłaszcza, kiedy zobaczył dziadka Matta, burmistrza Thorsena, idącego przez obóz Najeźdźców w jego kierunku.
Fen nigdy nie lubił żadnego z Thorsenów, dopóki on i Matt wspólnie nie pokonali kilku trolli i innych potworów. Podobało mu się, że t e n Thorsen nie zrobił nic, aby zmienić zdanie Fena o pozostałych. To poszło w obie strony. Żadna rodzina nie lubiła tej drugiej. Oni wszystko widzieli inaczej - najwyraźniej z wyjątkiem Ragnarök. Burmistrz Thorsen dowodził grupą Brekków, by wykonać swoją brudną robotę, podczas gdy Fen był po stronie Matta Thorsena. Ta apokalipsa wszystko pomieszała.
Ale Fen nadal był niezłomny w swojej anty-Thorsenowskiej postawie. Spotkał innego Thorsena, który strzelił do Matta strzałką uspokajającą i groził Laurie, a teraz stał w lesie z szefem tego rudego klanu. Burmistrz Thorsen był dowodem, że nikt, a p r z e d e w s z y s t k i m Thorsenowie nie powinni mu ufać.
- Cieszę się, że widzisz w tym sens młody człowieku - powiedział burmistrz. - Skull powiedział, że mógłby z tobą porozmawiać, żebyśmy mogli pokazać ci twoje właściwe miejsce, a ty tutaj jesteś.
- Skull obezwładnił mnie, groził moim przyjaciołom i zmusił mnie do walki z nim - Fen spojrzał na starego człowieka. - To nie była r o z m o w a ze mną.
Wokół nich wilki patrolowały i obserwowały. Fen nie był pewien co Najeźdźcy mogli usłyszeć, ale nie obchodziło go to jeszcze. Częścią pomocy dla paczki było umożliwienie im zrozumienia, że są po niewłaściwej stronie nadciągającej bitwy. Powinni już zauważyć, że zaufanie burmistrzowi Thorsenowi jest złym pomysłem, ale najwyraźniej ten fakt w jakiś sposób ich uniknął.
- Szczegóły nie mają znaczenia -powiedział burmistrz wielkodusznie - Punktem, synu, jest to, że tu teraz jesteś. Czempion Lokiego jest gotowy, aby poprowadzić potwory w wielkiej bitwie.
- Moja kuzynka jest czempionem Lokiego - zaargumentował Fen, zanim zdał sobie sprawę, że może jej zagrozić.
-Nie, synu o b y o j e jesteście - powiedział burmistrz, głosem, który brzmiał, jakby mówił do małego dziecka. - Dziewczyna jest po drugiej stronie. Ty poprowadzisz potwory. Loki był oszustem, wielostronnym bogiem, co oznacza, że w tej walce jego potomkowie będą walczyć po obu stronach.
Fen patrzył na człowieka, czując jak kawałki układają w całość. To nie tak, że Norny wskazały na niego l u b Laurie, gdy kierowały Matta, by odnalazł czempiona Lokiego. Chodziło o ich obu. W dziwny sposób to miało sens, ale nie pomogło. Wolałby raczej nie być czempionem niż być czempionem dla z ł o c z y ń c ó w.
- Nie skrzywdzę Laurie -zaznaczył Fen, patrząc prosto na burmistrza - Jestem zobowiązany robić to, co najlepsze dla paczki, ale nie ma sensu, żeby paczka potrzebowała krzywdy jej l u b Matta.
Burmistrz zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie! To nie twoja rola. Matty będzie walczył z wężem, a ona ze swoimi przeciwnikami. Nie znasz mitów tak, jak powinieneś, prawda?
Fen patrzył na niego, nie rozumiejąc jak może być tak spokojny, mówiąc o tym, że jego wnuk prawdopodobnie umrze.
- Mity nie są sztywno ustalone, gdyby tak było, nie bylibyśmy w stanie sprowadzić Baldwina z powrotem - zauważył Fen.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasyTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...