Fen dużo myślał o ostatecznej walce, wielkiej rozgrywce, epickim momencie, kiedy on i jego przyjaciele staną przed niemożliwymi przeciwnościami i w y g r a j ą, ponieważ to właśnie robią bohaterowie. Teraz, kiedy tu był, nie czuł się jak bohater. Czuł strach. Nie chciał umrzeć ani nikogo zostawiać - ale nie był pewien, czy to możliwe. Jeśli wygrał, oznaczałoby to, że jego kuzynka i jego przyjaciele przegrają i prawdopodobnie umrą. Teraz to oni s ą bohaterami, a on był tym złym... ale nie czuł się z ł y. Czuł się tak samo, jak czuł się z Mattem, Laurie i Baldwinem, ale oni byli w drugim zespole. Nie było to jednak tak proste jak „zespoły". To nie była sala gimnastyczna. Były to legiony ludzi i potworów, którzy walczyli o decyzję, czy świat się skończy. Dzisiaj.
Na początku, na froncie hardy potworów stał mroźny olbrzym, ale odbiegł od nich, kiedy zaczęły w niego trafiać płonące strzały. Wiedział, że Laurie tam jest i staje twarzą w twarz z potworem, bez niego. Mógł powiedzieć, jak to wyglądało, kiedy wszystkie strzały trafiały w mroźnego olbrzyma; każda strzała leciała zdecydowanie i prawdziwie.
- Czekać! - zawołał, gdy reszta oddziałów zaczęła pędzić za hrímthursarem. To było najlepsze, co mógł zrobić - kupić jej kilka minut.
Wszystkie potwory się zatrzymały. Nawet drugi mroźny olbrzym. Spojrzeli na niego i posłuchali. Nie pytali nawet dlaczego. Dla tych potworów był czempionem Lokiego, a gdyby pokonali potomków Północy, p o w s t a ł b y lepszy świat dla potworów.
Nie jestem potworem - przypomniał sobie Fen. Musiał robić to, co najlepsze dla jego paczki, ale to wszystko. Starał się myśleć o tym, jak wykonać swój obowiązek z paczką, kiedy miał na karku hordę potworów. Nie mógł powiedzieć potworom, aby nie atakowały. Nie mógł wymyślić nic innego, jak tylko powiedzieć:
- Najeźdźcy blisko mnie, a nie z przodu.
Nikt go nie kwestionował, chociaż zarówno Skull jak i Hattie wyglądali na trochę zadowolonych.
Skull powiedział cicho:
- Chroń moją paczkę. Potwory są większe od nas.
Skull uśmiechnął się, co wyglądało trochę przerażająco z różnobarwnymi siniakami.
Ale potem z ziemi wyrwał się hałas, Fen spojrzał w dół i zobaczył ogromną wiewiórkę, która się w niegowpatrywała. Nie, nie w niego, w niebo. Gdyby to był jakikolwiek inny dzień i każde inne miejsce, Fen uciekłby daleko, d a l e k o, ale to było Ragnarök.
Fen podążył wzrokiem ku niebu - gdzie dostrzegł największego orła, jakiego kiedykolwiek widział.
- Nędzny robak - zawołał orzeł.
Najpierw Fen pomyślał, że orzeł mówi do niego. Dziwne było istnienie tak dużych zwierząt, a fakt, że to g a d a ł o, wystarczał, by Fen nie mógł się poruszyć ani nic powiedzieć. Potem wiewiórka zachrzęściła i weszła do dziury w ziemi. Orzeł krążył nad lasem niemal leniwie.
Choć Fen był zdziwiony, nie mógł tak dłużej stać. Poszedł z paczką do przodu. Ptak wrzeszczący obelgi nie był powodem, aby przestać robić postępy, nawet jeśli ten ptak był wielkości krowy. Znowu zaczął maszerować naprzód, nie w postaci wilka, ponieważ tak naprawdę nie chciał się spieszyć, ale nie do końca.
Przeszedł jeszcze kilka kroków, kiedy wiewiórka znów wyskoczyła z ziemi, szczebiocząc i wpatrując się w niebo.
Olbrzymi orzeł zsunął się w kierunku ziemi, z wyciągniętymi szponami, krzycząc:
- Leniwy pożeracz rozkładu.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasyTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...