Ślad po reszcie grupy zaginął, jednak nie to przerażało Laurie, nie po wyprawie do Hel. Nie lubiła się rozdzielać, ale nie po raz pierwszy stawała twarzą w twarz z marami, więc wiedziała, że wszystko będzie w porządku. Walczyli z marami i potworami już wcześniej, w domu Baldwina, noc przed jego śmiercią. Niestety, była przerażona, że nie ma tu Fena. W s z y s t k o było straszniejsze bez Fena.
Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo liczy na to, że zarówno Fen jak i Matt będą przy niej. Stali się drużyną, a ona nie była pewna, jak walczyć z potworami w pojedynkę - nie, żeby była naprawdę sama. Berserkerzy, Matt i bliźniacy byli gdzieś w muzeum, a Owen i Baldwin wciąż byli przy jej boku. Tylko Fen był naprawdę nieobecny.
- Tą drogą - mruknął Owen, chwyciwszy jej rękę. Zaczął ciągnąć ją przez hol w głąb Muzeum. - Wypatruj wilków. Mogą być wszędzie.
- Wilków? - spojrzała na niego i zobaczyła, że ma szkliste oczy, takie same, gdy ktoś próbuje nie dać się porwać n i e r z e c z y w i s t y m zwidom.
- To nieprawda, Owen. Cokolwiek widzisz to nieprawda. To są mary.
Skinął głową.
- Berserkerzy chronią ludzi. Ja muszę chronić Ciebie.
Jego słowa nie były złe, ale nie były też całkiem s ł u s z n e. Pomógł jej nauczyć się używać łuku i uratował bliźniaki. Zwykle nie był człowiekiem, który stał po jej stronie tak jak teraz. Wydawało się, że nie widząc już przyszłości, Owen lekko zgubił się w reprezentowaniu Odyna. Wokół Matta i reszty wciąż próbował brzmieć jak on. Z nią był trochę bardziej... wrażliwszy.
- Zabiorą moje drugie oko -wyszeptał. - Mogą zabrać też twoje oczy. Musimy ukryć się przed wilkami.
- Skup się - delikatnie dotknęła jego policzka - Skup się na mnie, Owen. Tu nie ma wilków. Tylko mary. One tworzą koszmary z twoich lęków.
- Ciii! Bliźniaki są z Mattem, więc my nie mamy magicznej pomocy.
Baldwin stanął obok niej, po lewej stronie. Stała pomiędzy dwoma chłopakami. Chodzenie we trójkę nie było dobrym planem. Zrobiliby z siebie zbyt łatwy cel. Zwiększyło również prawdopodobieństwo, że wpadną na przeszkody i oznaczało to, że Laurie nie miała wolnej ręki.
Laurie wzięła za rękę Baldwina, a następnie oznajmiła:
- Będziemy chodzić w szeregu. Chwyć Owena i nie puszczaj go.
- Mam go - szepnął. - Prowadź.
Laurie trzymała latarkę pod koszulką, żeby przyciemnić jej światło. Chciała, żeby ona i chłopcy nie rzucali się w oczy, ale bez niej nie mogła się obejść. Zwłaszcza, że nie miała mocy przydatnych na tę chwilę, a świat stawał się c o r a z mroczniejszy - szczególnie, że Słońce i Księżyc nie znajdują się już w żadnym miejscu, w dodatku niebo jest czarne, światła zgasły, a wewnątrz i na zewnątrz jest ciemno.
Mogę to zrobić.
Mogła się okłamywać, ale Fena nie było, a Matt był gdzieś indziej. Nie miała wielu opcji. Musiała ich poprowadzić.
Potwory czaiły się wokół nich w ciemnościach, jakby ona sama w sobie nie była wystarczająco przerażająca. Laurie nie była tego pewna, ale wydawało jej się, że mary lepiej niż ludzie radzą sobie bez światła. Były uosobieniem leków i nocnych koszmarów. To miałoby sens, jeżeli byłyby silniejsze w ciemnościach. Laurie zaprowadziła ich do bezpieczniejszego miejsca w holu, tam zdecydują co mają robić dalej. Miała nadzieję, że ponownie spotka się z Mattem i bliźniakami.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasiTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...