Rozdział 5 (Laurie) "Oblicze lęków"

275 10 1
                                    

Ślad po reszcie grupy zaginął, jednak nie to przerażało Laurie, nie po wyprawie do Hel. Nie lubiła się rozdzielać, ale nie po raz pierwszy stawała twarzą w twarz z marami, więc wiedziała, że wszystko będzie w porządku. Walczyli z marami i potworami już wcześniej, w domu Baldwina, noc przed jego śmiercią. Niestety, była przerażona, że nie ma tu Fena. W s z y s t k o  było straszniejsze bez Fena.

Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo liczy na to, że zarówno Fen jak i Matt będą przy niej. Stali się drużyną, a ona nie była pewna, jak walczyć z potworami w pojedynkę - nie, żeby była naprawdę sama. Berserkerzy, Matt i bliźniacy byli gdzieś w muzeum, a Owen i Baldwin wciąż byli przy jej boku. Tylko Fen był naprawdę nieobecny.

- Tą drogą - mruknął Owen, chwyciwszy jej rękę. Zaczął ciągnąć ją przez hol w głąb Muzeum. - Wypatruj wilków. Mogą być wszędzie.

- Wilków? - spojrzała na niego i zobaczyła, że ma szkliste oczy, takie same, gdy ktoś próbuje nie dać się porwać  n i e r z e c z y w i s t y m  zwidom.

- To nieprawda, Owen. Cokolwiek widzisz to nieprawda. To są mary.

Skinął głową.

- Berserkerzy chronią ludzi. Ja muszę chronić Ciebie.

Jego słowa nie były złe, ale nie były też całkiem  s ł u s z n e. Pomógł jej nauczyć się używać łuku i uratował bliźniaki. Zwykle nie był człowiekiem, który stał po jej stronie tak jak teraz. Wydawało się, że nie widząc już przyszłości, Owen lekko zgubił się w reprezentowaniu Odyna. Wokół Matta i reszty wciąż próbował brzmieć jak on. Z nią był trochę bardziej... wrażliwszy.

- Zabiorą moje drugie oko -wyszeptał. - Mogą zabrać też twoje oczy. Musimy ukryć się przed wilkami.

- Skup się - delikatnie dotknęła jego policzka - Skup się na mnie, Owen. Tu nie ma wilków. Tylko mary. One tworzą koszmary z twoich lęków.

- Ciii! Bliźniaki są z Mattem, więc my nie mamy magicznej pomocy.

Baldwin stanął obok niej, po lewej stronie. Stała pomiędzy dwoma chłopakami. Chodzenie  we trójkę nie było dobrym planem. Zrobiliby z siebie zbyt łatwy cel. Zwiększyło również prawdopodobieństwo, że wpadną na przeszkody i oznaczało to, że Laurie nie miała wolnej ręki.

Laurie wzięła za rękę Baldwina, a następnie oznajmiła:

- Będziemy chodzić w szeregu. Chwyć Owena i nie puszczaj go.

- Mam go - szepnął. - Prowadź.

Laurie trzymała latarkę pod koszulką, żeby przyciemnić jej światło. Chciała, żeby ona i chłopcy nie rzucali się w oczy, ale bez niej nie mogła się obejść. Zwłaszcza, że nie miała mocy przydatnych na tę chwilę, a świat stawał się  c o r a z   mroczniejszy - szczególnie, że Słońce i Księżyc nie znajdują się już w żadnym miejscu, w dodatku niebo jest czarne, światła zgasły, a wewnątrz i na zewnątrz jest ciemno.

Mogę to zrobić.

Mogła się okłamywać, ale Fena nie było, a Matt był gdzieś indziej. Nie miała wielu opcji. Musiała ich poprowadzić.

Potwory czaiły się wokół nich w ciemnościach, jakby ona sama w sobie nie była wystarczająco przerażająca. Laurie nie była tego pewna, ale wydawało jej się, że mary lepiej niż ludzie radzą sobie bez światła. Były uosobieniem leków i nocnych koszmarów. To miałoby sens, jeżeli byłyby silniejsze w ciemnościach. Laurie zaprowadziła ich do bezpieczniejszego miejsca w holu, tam zdecydują co mają robić dalej. Miała nadzieję, że ponownie spotka się z Mattem i bliźniakami.

Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz