Najgorsze potwory zostały pokonane, a resztę ciotka Helen przywołała do porządku niemal z radosną skutecznością. Jednak Fen nadal czuł przewlekłe ukłucia strachu na całym ciele. Właśnie widział jak Laurie skoczyła się ze wzgórza i zawisła niebezpiecznie blisko tej szczeliny w ziemi. Wolałby stawić czoła większej ilości potworów niż przeżyć jeszcze jeden t a k i moment.
Postanowił trzymać ją przy sobie za wszelką cenę, szedł z Laurie z dala od wąwozów, które prowadziły do Hel. Szczerze mówiąc, Fen był gotów przerzucić ją sobie przez ramię, żeby odesłać ją do domu, czy jej się to podoba, czy nie - a wiedział, że jej odpowiedzią będzie wielkie n i e. Niestety ona potrafiła otwierać portale, więc tylko położył rękę na jej ramieniu, aby chronić ją od ponownego upadku.
Teraz, kiedy zachowywała się... cóż, zachowywała się jak o n, co było bardziej przerażające niż obserwowanie jak ściga ją ogromny wąż, który miał strzały w twarzy. Skoro przeżyli koniec świata, zamierzał część swojego stada poświęcić, aby strzec jej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Cała ta przygoda sprawiła, że jego, przedtem unikająca kłopotów kuzynka, stała się jego damską wersją. To nie brzmiało dobrze. Ani trochę.
- Mogłaby prowadzić stado - powiedział z podziwem Skull. - Jesteś pewny, że nie jest wilkiem?
- Aktualnie jestem rybą - wtrąciła się Laurie.
- R y b ą? - powtórzył Skull. Jego usta otworzyły się szeroko.
Fen wzruszył ramionami.
- Stary, nasza rodzina jest dziwna na tak wiele sposobów, a ciebie to zaskakuje?
- Łososiem - dodała Laurie.
- Oo - Skull wpatrywał się w nią, a potem pokręciła głową.
Fen spojrzał na niego gniewnie. Wystarczy, że Owen patrzy na nią z podziwem; nie będzie tolerował dodatkowo żadnego wilka. Rodzina trzyma rodzinę z dala od niebezpieczeństwa. Skull i Owen byli niebezpieczni - zwłaszcza teraz, gdy Laurie polubiła bitwy i przygody. Nie było sposobu, żeby obaj nie skończyli w niebezpieczeństwie. Owen miał hordę wojowników, a Skull był kiedyś alfą paczki.
Fen przyciągnął Laurie do siebie. Przerzucenie jej przez ramię i umieszczenie w fortecy brzmiało lepiej z minuty na minutę.
Pozostałe małe walki kończyły się. Większość potworów trafiła na ciotkę Helen, która wyglądała jak dyrygent orkiestry, kierujący te monstra do dziury w ziemi, która prowadziła do jej domeny. Kręciła się po urwiskach i szczelinach, a jej twarz wydawała się, po raz pierwszy, niemal naturalna. Władczyni Hel wyglądał na dziwnie u s z c z ę ś l i w i o n ą.
- Jest taką samą bohaterką, jak wszyscy inni - mruknęła Laurie, patrząc na Fena.
Helen podniosła wzrok odnajdując ich bez problemu.
- Oczekuję wizyt, dzieci. Następnym razem oszczędzę wam podróży, chociaż udowodniliście, że możecie ją pomyślnie ukończyć.
Fen zagapił się na nią.
- To był test - powiedziała półprzytomnie Laurie.
- Oczywiście - zgodziła się Helen z uśmiechem, który Fen często widywał na własnej twarzy. Naprawdę byli spokrewnieni. Było coś dziwnego i trochę niesamowitego w uświadomieniu sobie, że ta nieśmiertelna istota naprawdę była częścią jego rodziny. Skinęła do niego głową i odwróciła się, by zaprowadzić potwory do Hel, gdzie, jak to ujęła "Będzie im wygodnie".
- Dziękuję - powiedziała Laurie do ciotki.
Helen nagle posmutniała i dodała:
- Ojciec byłby zadowolony.
CZYTASZ
Kroniki Blackwell tom 3 "Węże Thora" - nieoficjalne tłumaczenie
FantasyTrzynastoletni Matt, Laurie i Fen dali radę zrobić coś prawie niemożliwego - zebrali resztę potomków Nordyckich Bogów i podołali epickim wyzwaniom. Natomiast przed nimi jeszcze najtrudniejsze zadanie: walka z potworami, które mogą doprowadzić do wyb...