Nareszcie nadszedł dzień wyjazdu. Jest wczesny ranek. Słońce nawet nie zdążyło wzejść przez co jest trochę chłodno. Wszyscy czekaliśmy na autobus pod szkołą. Nasz mały obóz miał trwać dwa tygodnie. Obóz mieścił się w górskim miasteczku Yama. Właśnie, wszędzie są góry i gdzie nie gdzie jeziora. Lubię góry więc jestem w niebo wzięty! Wszystko było by świetnie... gdyby wszyscy nie patrzyli na mnie. Naprawdę. Wszyscy, prócz Tobio, się na mnie gapią! Już i tak jestem mały tak więc teraz czuje się jeszcze mniejszy!
- Eto... Coś się stało? - Spytałem ostrożnie
Ci na to jeszcze bardziej się przybliżyli. O co im chodzi.
- Dlaczego masz odcisk dłoni na policzku? - Spytał się trener
Momentalnie drgnąłem i lekko jęknąłem.
- To..tototototo... Nic takiego! - Jestem kompletnie zażenowany!
To wina tego idioty Tobio! Wczoraj gdy w niewytłumaczalny dla mnie sposób zawitał w moim domu zrobił mi przed matką i siostrą dwugodzinny wywód podczas którego byłem zmuszony klęczeć na podłodze. Dalej mam siniaki. Tak! Mam siniaki mimo że jestem jebanym Aniołem! Zaraz... Czy ja nazwałem właśnie siebie jebanym Aniołem?!!!!
- Uł, czyżby ktoś ci dal kosza? - Spytał z psotliwym uśmiechem Nishinoya
- TO NIE TAK! - Wrzasnąłem
W pewnym momencie miałem po prostu dość i zacząłem się z nim kłócić. Dobrze że matka z siostrom tego nie słyszały. Wyszły po jakiejś godzinie. Ale i tak zdążyły porobić z setkę zdjęć i nakręcić film. Do końca życia będą mnie z tym prześladować! Oczywiście swojego życia. Hehe, smutne.
- Więc jak? - Spytał się Tanaka z równie psotliwym uśmiechem
No właśnie, kiedy tak się kłóciliśmy zaczął coś mówić że się o mnie martwi i takie tam ale byłem już pod wpływem takiej adrenaliny e w ogóle go nie słuchałem i wyzywałem od najgorszych możliwych przekleństw. Nie wiem co mu dokładnie powiedziałem ale tak go to zdenerwowało że dał mi z liścia. Byłem w szoku ale on również. Odsuną się ode mnie przestraszony przeprosił zabrał swoje rzeczy i wybiegł z domu. Do teraz nie wiem co się właściwie wydarzyło. Boje się teraz do niego podejść a co dopiero odezwać ale wiem że to jest nieuniknione. Muszę w końcu z nim porozmawiać.
Ale to później.
- NIE TWOJA WASZ MOŚĆ SPRAWA! - Wrzasnąłem po Polsku, Feliks mnie trochę poduczył
- ŻE CO? - Podskoczyli wszyscy a ja przybrałem najbardziej głupkowaty wyraz twarzy i pozę jaką tylko teraz mogłem
- Nic was nie rozumiem, chyba oszalałem, hahahahaha - Oczywiście mówię po Polsku a na dodatek wykonuje dziwne ruchy niczym klaun
Patrzyli na mnie jak na debila i tak w sumie miało być. Maska idealna. Choć z tym Polskim mogłem sobie darować. W tym momencie podjechał autobus i od razu się rzuciłem ku wejściu jak jakiś debil!
- HEJ! HINATA DEBILU! STÓJ! - Wrzasną trener i złapał mnie za ramię akurat w momencie kiedy miałem już wbiec do autokaru i zaczął mną potrząsać - JESZCZE NIE ZAPŁACIŁEM A TY JUŻ CHCESZ TAM WBIEGAĆ! - Odsuną mnie i podszedł do kierowcy którego twarz wyrażała: WTF!?
Stałem cały w skowronkach, no przynajmniej tak miałem wyglądać. Tak naprawdę... to coś poczułem. O ile dobrze pamiętam autokar jest z tamtego miasteczka. Gdy już chciałem tam wbiegnąć poczułem coś. To było dziwne. Jakby... dzika aura. Nie wiem co to? Zwierzę? To skojarzenie jest temu najbliższe.
Trener zapłacił i zaprosił nas do środka i oczywiście ja wbiegłem pierwszy! Kierowca znowu był zbity z tropu. Inni byli lekko zażenowani moim zachowaniem. Tylko Nishinoya się zaśmiał a Tobio nic sobie z tego nie robił.
W autobusie usiadłem niemal na końcu. Obok mnie usiadł... Tobio. Co za niespodzianka. A tak na serio to tragedia. Porąbało go? Po tamtym jeszcze koło mnie siada? I co może zacznie rozmawiać? A nie... założył słuchawki. Menda.
Tak czy owak teraz tą aurę czuje straszliwie mocna. Naprawdę porównanie do smrodu jest tu najlepsze. Co oni zwierzęta po lesie rozwożą? Nie da się wytrzymać. Otworzyłem okno ale i to nie pomogło więc zatkałem sobie nos chusteczkami.
- Jesteś chory Hinata? - Spytał się mnie Asahi który siedział przede mną
- Nie, nie - Od razu zaprzeczyłem - Tylko lekki katar, nic poważnego - Zapewniłem go
- Yhy - Odparł i wrócił na swoje miejsce
Autobus ruszył ku naszym małym wakacjom. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Coś się wydarzy. Coś złego.
~ Spokojnie, Tobio cię nie zgwałci po cimaku XP
- ZAMKNIJ JAPE!!! - Wrzasnąłem tak głośna aż Kageyama spadł z miejsca, Jezus o mało do drugiego świata nie trafił a kierowca o mało nie spowodował wypadku
- H-I-N-A-T-A! - Wycedził przez zęby trener a wszyscy posłali mi zabójcze spojrzenia na co przełknąłem ślinę i schowałem się za siedzeniem. Nie ma co udawać. Jestem martwy. Iw realu i w przenośni
Miasteczko Yama
Dwie osoby spotkały się w ciemnym jeszcze lesie wokół miasteczka. Miały na sobie kaptury przez co buło widać tylko niewielką część ich twarzy.
- I jak? - Spytał jeden z nich
- Załatwione - Powiedział drugi
- Naprawdę - Powiedział pierwszy z nutką ekscytacji
- Tak - Oblizał sobie wargi drugi - Świeże mięsko już do nas jedzie - Lekko zachichotał
- Hehe, w czasie wycieczek szkolnych mogą... - Podniusł pierwszy twarz która nagle przemieniła się i przypominała coś na kształt twarzy człowieka zmieszanej z Wilkiem, dochodziły czerwone oczy, ostre kły na zębach i sierść! - ... zdarzyć się wypadki - Zaśmiał się upiornie
Drugi również się przemienił w niemal identyczną bestie i również zachichotał.
- To całkiem... naturalne - Odparł a po bokach spływała mu ślina
Oboje zaczęli się śmiać a następnie wyć niczym wilki gotowe na polowanie.
CZYTASZ
Inkwizytor Niebios - Hinata Shōyō
FanficHinata ulega poważnemu wypadkowi po którym z miejsca powinien umrzeć. Ale otrzymuje nową szanse lecz w zamian musi porzucić człowieczeństwo i .....................