- Ohayo Hinata-sempai!
Wpatrywałem się w Feliksa, ciągle będąc w pozycji wpół leżącej, z szeroką otwartą paszczą a moje oczy wyglądały jakby miały wylecieć z orbit. Przez pewien czas patrzyłem tak na niego a on na mnie. Na jego twarzy malowała się niemal dziecięca radość. Przypominał dzieciaka który czeka niecierpliwie na prezenty od Mikołaja. Chciałem się go spytać, co tu robi? O co tu chodzi? Jak to wszystko jest możliwe? Jednak byłem w takim szoku że nie mogłem wymówić żadnego słowa. Ja! Hinata Shoyo! Dzieciak uważany przez rówieśników za nadpobudliwego nie może się wysłowić przy tym z pozoru zwykłym blondynie... w zbroi. Zaraz. ZBROI!?
- OJ,Hinata-sempai - Wstał i machał mi rękami przed oczami - Wszystko w porządku - Zaczął krążyć wokół mnie z przygłupim wyrazem twarzy - Za mocno w głowę się uderzyłeś? - To... To nawet bardzo prawdopodobne - Hym - Przystaną tuż prze de mną i zaczął nad czymś rozmyślać - AHA! - Przez chwile wydawało mi się że nad głową zapaliła mu się lampeczka, na co lekko się wzdrygnąłem - Już wiem! - Niemal krzykną i gdzieś pobiegł. Tylko po co mu wiadro i wędka? Nie musiałem czekać długo na odpowiedź. Wrócił po paru sekundach ale zaszedł mnie od tyłu. Poczułem jak łapie mnie za koszulką i coś pod nią wkłada. Coś mokrego i tłustego. A do tego si ruszało. Podskoczyłem do góry na parę metrów i wylądowałem kawałek od miejsca w którym jeszcze przed chwilą siedziałem
- WYJMIJ TO DEBILU SKOŃCZONY! - Wykonywałem najróżniejsze ruchy jak jaki głupi byle pozbyć się ryby z pod mojej koszulki. Sądząc po jej ruchach ona również nie była zachwycona swoim obecnym położeniem. Usłyszałem donośny śmiech. Odwróciłem się w ciąż próbując wyjąć przeklętą rybę i zobaczyłem Felka wijącego się po ziemi ze śmiechu i jednocześnie turlającego się po niej - I Z CZEGO SIĘ ŚMIEJESZ! HI! - Jęknąłem bo poczułem jak ryba zaczęła zbliżać się do miejsca gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę - NIE ŚMIEJ SI TYLKO MI POMÓŻ - Teraz to byłem bardziej przerażony niż zły. Żadna ryba nie będzie mi zwiedzać spodni! Przez jeszcze jakiś czas sam próbowałem si jej pozbyć ale jaśnie Wielki Pan Śmieszek postanowił w końcu przerwać to kiepskie przedstawienie i podszedł do mnie złapał lew ręką za moje lewe ramie a gdy już się zaskoczony zatrzymałem prawą wyją mi rybą z koszulki i wrzucił ją z powrotem do wody. Odetchnąłem z ulgą i opadłem zmęczony na cztery litery. Nikomu takiej sytuacji nie życzę. Gdy już odetchnąłem spojrzałem na Felka który stał kilka kroków ode mnie i przyglądał mi się z tym swoim zadowolonym pewnym siebie wyrazem twarzy - Po co to zrobiłeś? - Starałem się zachować spokój choć w środku aż się gotowałem. Ten lekko przekrzywił głowę i jakby zamruczał
- Wydawałeś się być w takim szoku - na chwile przerwał i zamkną oczy po czym otworzył i kontynuował - że aż musiałem sprawdzić jak zareagujesz na rybę w koszulce - Uśmiechną się figlarnie
- A nie mogłeś mnie po prostu w policzek uszczypnąć? - Spytałem jeszcze bardziej rozdrażniony
- To by było nudne - Odpowiedział radośnie
Z otwartą buzia patrzyłem na niego jak na wariata. Już chciałem na niego nawrzeszczeć ale dotarło do mnie że w pewnym sensie przypomina mnie. Jak bardzo by chciał wyciąć taki numer Kakeyamie. Oj, ale był by ubaw! HiHi! Uśmiechnąłem się i zachichotałem
- Jesteś niemożliwy - Gdy usłyszał moje słowa zrobił się jakby jeszcze bardziej zadowolony z siebie niż wcześniej. Podszedł do mnie i z torby którą miał zawieszoną przy pasie wyją wodę i kilka o dziwo ciepłych pierożków. Momentalnie zaczęła mi cieknąc ślinka na ich widok i zaburczało mi w brzuchu. Błyskawicznie złapałem to co mi podawał i zabrałem się za konsumpcję. Początkowo był zaskoczony moją zachłannością ale szybko wrócił ten jego uśmiech i usiadł przede mną i cierpliwie czekał aż skończę jeść. Gdy połknąłem ostatni kęs wyprostował się.
CZYTASZ
Inkwizytor Niebios - Hinata Shōyō
FanfictionHinata ulega poważnemu wypadkowi po którym z miejsca powinien umrzeć. Ale otrzymuje nową szanse lecz w zamian musi porzucić człowieczeństwo i .....................