12.Rose

8 3 2
                                    

-Michael!!- wykrzyknęłam.- Dlaczego to robisz! Słyszysz mnie?! Michael!

Nie rozumiałam co się dzieje. W Michaela coś wstąpiło. Teraz chwycił mnie i wykręcił mi rękę. Był ode mnie dwa razy silniejszy. To niemożliwe. Wepchnął mnie do ciemnego pomieszczenia i zamknął za mną drzwi. Podbiegłam do drzwi, zaczęłam w nie uderzać z całej siły, ale czułam jak moja moc słabnie.

-Co się dzieje?! Michael!

Bez skutku krzyczałam. Niczego nie słyszałam. Pokój wypełniała cisza. Wiedziałam o co chodzi. Zaraz zginę, ale postanowiłam się nie poddawać.

-Halo!! Michael! Czemu to robisz!?- moje oczy wypełniły się łzami. - Michael, kocham Cię. Pamiętasz? Ty też mnie kochasz. Michael słyszysz? -powiedziałam szeptem szlochając.

Przez pewien czas słuchałam ciszy. Nic nie słyszałam nawet szelestu. Postanowiłam wstać. Szukałam na oślep drzwi. Nie mogłam ich znaleźć. Moja moc coraz bardziej słabła. Poczułam dziwny zapach. Ktoś włączył wentylacje. Nagle dziwnie się poczułam. Uciekłam jak najdalej od tego zapachu, ale z każdą sekundą zapach się nasilał.Poczułam smak krwi w buzi.

-Nie..nie..nie- wyszeptałam, łzy spływały mi jak ze strumienia. Dawno już się tak nie bałam.

Krew się nasilała. Wiedziałam, że zaraz zginę. Poczułam przeraźliwy ból w mojej głowie. Krzyknęłam. Krew zrobiła się gęstsza. Coraz więcej krwi. Ból. Myślę tylko o bólu. Poczułam coś na plecach. Spróbowałam sięgnąć do nich. Bez skutku. Po chwili zaczęło coś z nich wyrastać. Skrzydła. Pomyślałam. Wiłam się z bólu, dławiłam się krwią. Ból na plecach ustał. Wyrosły na nich skrzydła, tak samo było u Patcha, ale ten ból. Niedozniesienia. 

Ciągle nie wierzyłam w to, że to Michael mnie tu zamknął, ale on nie był sobą. Dlaczego ja? Co kombinował Lucyfer?  Tego już nigdy się nie dowiem. Czemu to tak długo trwa?

Zwijam się z bólu, nic nie słyszę, widzę kolorowe plamki przed oczami. To okropne uczucie. Pomyślałam o chwilach spędzonych razem z Michaelem, mimo setek lat nadal się kochaliśmy. To dziwne demon zakochał się w aniele, a anioł w demonie. To przeze mnie Michael został strącony z nieba. Ale mówił, że wolał to niż zostawienie mnie. Może udawał. Już wcale nie oddychałam, płuca wypełniła krew. Wiedziałam, że to będzie długa śmierć. Tylko zastanawiało mnie to kiedy umrę. Kiedyś w ogóle bym nie pomyślała o własnej śmierci, bo jestem przecież nieśmiertelna, a tu proszę... umieram w męczarniach. Wolałabym umrzeć szybko, ale bezboleśnie, szkoda, że to nierealne. 

Zaczęłam sobie wyobrażać jak Michael do mnie podchodzi, całuje mnie, przytula. Wygięłam się z bólu. Nienawidzę śmierci. Zabawne, bo przez setki lat, kiedy jeszcze nie poznałam Michaela uwielbiałam zabijać. Leżałam zwinięta w kulkę a moje skrzydła miałam opadnięte, jedno z nich okrywało mnie jak kołdra. Leżałam w kałuży krwi. Nie miałam siły się podnieść. Wciąż miałam nadzieję, że to jest zwykły sen. Jestem głupią optymistką. 

Ból ustał. Zwymiotowałam krew, która była w moich płucach, mogłam oddychać, chociaż było mi to nie potrzebne. Poczułam jak przybieram na sile.

-Niemożliwe.- wyszeptałam sama do siebie z nutką nadziei.

Postanowiłam wstać. Moje skrzydła były ciężkie, przemoknięte krwią. Czuje, że moja moc powróciła i co lepsze jeszcze przybiera na sile. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Czyżby Patch mógł się pomylić, czy na złość to zrobił i dlaczego nie powiedział, że to Michael mnie tu zamknie? Wiedziałam, że nie można mu wierzyć. Czułam się dość silnie. Poszukałam drzwi, po kilku chwilach znalazłam klamkę. Drzwi były zrobione z stali. Wzięłam rozmach i walnęłam z całej siły z pięści w drzwi. Wykrzywiły się. Światła w pomieszczeniu zapaliły się. Spojrzałam na moje skrzydła, były czarne tak jak u Patcha, tylko, że kapała z nich krew. Moja krew. Były tak piękne. 

Musiałam się stąd wydostać. Wzięłam zamach i uderzyłam w drzwi z jeszcze większą siłą. Momentalnie wyrwały się z zawisów. No nieźle. Pomyślałam. Za drzwiami nikogo nie było. Nikogo.       

Ciało, a duszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz