Kręci mi się w głowie, widzę ciemne plamki przed oczami. Moje mięśnie przestały mnie się słuchać. Rozglądam się wokół siebie. Jestem w jakimś pomieszczeniu. Wygląda jak jakaś opuszczona fabryka. Na ścianach wszędzie są graffiti, porozbijane okna. Oprócz krzesła, na którym siedzę, jest pustka. Moje nadgarstki i kostki u stóp są przywiązane do krzesła. Szarpnęłam nimi, bez skutku. Były zaczarowane. Anioły potrafią używać mocy, tylko w dobrej sprawie. W jakiej dobrej sprawie mnie tu uwięzili? Może zabicie mnie to była, dla nich dobra sprawa. Pewnie zaczyna się wojna pomiędzy niebem a piekłem. Anioły śmierci chcą unicestwić wszystkich mieszańców, żeby Lucyfer nie miał przewagi. Pomyślałam. Dopiero zauważyłam, że w kącie stoi mały stoliczek, na którym coś było. Przyjrzałam się dokładniej. Jakaś substancja, która wyglądała na mdłą i strzykawka. Nie wiem co to była za substancja, ale wiem, że na pewno mi nie pomorze.
Jakiś czas temu Patch kazał mi się przemienić w mieszańca, zrobiłam to. Czułam ból, ale jak się zmieniłam poczułam się niezniszczalna, to niesamowite uczucie. Jak przedtem potrafiłam się przemienić, to teraz też potrafię. Wzięłam głęboki oddech i myślałam o przemianie.
Skrzywiłam się przez bólu. Nie mogłam się poddać. Nie wiem czemu, ale dla mnie przemiana była bardziej bolesna niż dla Patch'a. Może dlatego, że jestem o wiele silniejsza. W ustach poczułam smak krwi. Nasilał się. Nie mogłam się przemienić. Dlaczego?! Przedtem trwało to trochę długo, ale czuję teraz jakby coś mnie blokowało. Zacisnęłam zęby.
Żeby się przemienić, trzeba tego chcieć, trzeba myśleć o przemianie.
Nieustannie myślałam o tym. Wyobrażałam sobie, że jestem najsilniejsza, tak jak po przemianie. Krew stała się ciemna. Usłyszałam kroki.
-I co? Bez skutku?- usłyszałam głos za moimi plecami. Wziął moje zabłąkane kosmyki włosów z twarzy za uszy.
-Zabijecie mnie?!- szarpnęłam głową.
-Na razie poczekamy, aż twój chłopak przyjdzie z kolegą.- zachichotał.- Tylko nie wie co go czeka.
Jego ręce opadły na oparcie krzesła i jednym ruchem obrócił mnie we swoją stronę. Nie znałam go, a on mnie znał, tylko z kąt? Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.
-Ach... Możesz mnie nie znać.- powiedział z udawanym smutkiem.
-A może zaszczycisz mnie informacją z kąt się znamy?- uśmiechnęłam się sztucznie i zamrugałam jak bezbronna dziewczynka.
-Jestem aniołem zemsty...
-Tego zdążyłam się domyśleć.- westchnął z irytacji. Był zły, że mu przerwałam.
-Ty mnie nie znasz...- kontynuował.-... a ja cię znam- przechylił głowę na znak skruchy.
-Śledzisz mnie? Po co? Co ze mną zrobisz? Jeśli mi, albo Michaelowi zrobisz krzywdę... pożałujesz.
-A jeśli cię zabiję i nie zdążysz dać mi nauczki?- wygiął usta w grymasie.
-To Michael...- nie zdążyłam powiedzieć, bo przerwał mi.
-Michael nawet nie zdąży ci pomóc. Mówiłem, że mam dla niego niespodziankę.
-On nie jest głupi, nawet nie zbliży się do ciebie.- kontynuowałam.
-Doprawdy?- powiedział z głupim uśmieszkiem na twarzy, który szybko wygiął się w sztuczną skruchę- Pomyśl. Co by teraz zrobił? Gdybym Michaela porwał, co być zrobiła?- postukał palcem w czoło.
-A jaką masz dla niego niespodziankę?!- Kipiałam złością.
-A tego nie mogę powiedzieć. - pokiwał palcem wskazującym przed moją twarzą.
Przemień się! Przemień się! Przemień! powtarzałam sobie w kółko. Ale za każdym coś mnie blokowało.
-A, i zapomniałem dodać, że twoja moc tutaj nie działa.- uśmiechnął się tym razem szczerze.
-Och... Dziękuję, że poinformowałeś mnie.- zrobiłam minę niewiniątka.
Coś zabrzęczało. Telefon. Sięgnął do kieszonki spodni, po czym wyjął telefon.
-A jednak.... Bądź wraz ze swoim kolegą w...- niedosłyszałam co mówi, bo skierował się do innego pokoju.
Po kilku minutach wrócił do tego samego pomieszczenia co niestety byłam ja.
-No, no.- powiedział ze pewnością siebie.- Miałem rację.
Wiedziałam o co mu chodzi. Michael i Patch zaraz tu będą. Nie wiem co on kombinuje, ale dla nas to źle się skończy.
*******
Nie wiem co zaraz się stanie, ale bałam się. Co mam zrobić? Przemienić się nie mogę.
Z każdą sekundą jeszcze bardziej bałam się. Co stanie się z Michaelem? Co z Patchem? Łzy spływały mi po policzkach jak ze strumienia. Piekły mnie oczy. A co ze mną?!
Co on chciał zrobić Michael'owi? Michael nie był mieszańcem, ani nie posiadał potężnej mocy.
Wrócił do pokoju. Podszedł do mnie.
-Muszę cię rozwiązać.- popatrzył na moje nadgarstki.
-Miło. A gdzie mnie zabierzesz?- spojrzał się na mnie po czym uśmiechnął się tym swoim dziwnym uśmieszkiem.
-Zabieram cię na spotkanie. -klasnął w dłonie.- No, no, więc zbieramy się.
Schylił się, po czym wyjął nuż z kieszeni i przeciął liny, najpierw oplątane u moich kostek u nóg. Wstał, otrzepał się, uśmiechnął się do mnie obrzydliwym uśmiechem, po czym schylił się tak, że moja twarz dotykała jego klatki piersiowej. Powstrzymałam wymiociny. Odciął sznur, który był wcześniej na moich nadgarstkach. Wyprostował się, nadal miał ten uśmiech.
-Wstań, tylko nawet nie próbuj uciekać, jesteś jeszcze za słaba, żeby w ogóle sprzeciwiać mi się.- schował z powrotem nóż na swoje miejsce.
-Okej.- oznajmiłam. I nie miałam zamiaru na razie uciekać, ciągle widziałem te czarne plamki przed oczami.
Wziął mnie przed ramię i ciągnął za sobą.
-Gdzie idziemy?
-Na spotkanie.- westchnęłam ciężko
-Wiem, ale gdzie?- powiedziałam piskliwym głosem.
-A tego ci nie powiem.
-Hm.. Tajemnica.- powiedziałam z pogardą.
-Lubisz tajemnice?
Nie odpowiedziałam mu, tylko na niego zerknęłam z ukosa z wkurzoną miną.
-Po co mnie porwałeś? I po co ci Patch? Co chcesz zrobić z Michaelem?- zasypałam go pytaniami.
-Na to ostatnie już mogę ci odpowiedzieć. -oznajmił.
-Więc...
-Mam zamiar wysłać Michaela do piekła.- był poważny.
-Że co?! Ty nie masz jego pióra!- parsknął.
-Rose... Zapominasz ,że jestem aniołem zemsty.
CZYTASZ
Ciało, a dusza
FantasiJest to historia Michael'a, podupadłego anioła i jego ukochanej Rose, wysłanniczki Lucyfera. Patch, najlepszy przyjaciel Michael'a prosi go o pomoc. Nagle pojawiła się nadzieja, na to by upadły anioł stał się człowiekiem. Ale staje im coś na drodze...