Rozdział 9

1.1K 54 6
                                    

Każdy mój dzień wyglądał tak samo

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Każdy mój dzień wyglądał tak samo. Całą noc krzyczałam i płakałam na przemian, rano nie byłam w stanie nigdzie iść. Czułam się fizycznie nieco lepiej, ale psychicznie nie odczuwałam żadnej poprawy. Mało jadłam, tylko piłam, a dziadkowie chodzili jak struci. Nie wiedzieli co mi jest i jak mi pomóc. Nadia i Łukasz odwiedzali mnie na przemian i oboje również milczeli. Mówili tylko, że w szkole się o mnie dopytują. 

Postanowiłam, więc za ich namową pójść w piątek do szkoły. Nie wiem dlaczego się zgodziłam, ale ponoć Grzesiu został zawieszony, wiec nie miałam się czego obawiać. Jednak się bałam. 

Ale rano ubrałam się w długie czarne spodnie, szarą bluzkę na krótki rękaw, czarną bluzę i apaszkę na szyję. Nie chciałam, żeby było widać za dużo mojej skóry, bo miałam wrażenie, że nadal jest posiniaczona. Że ktoś widząc ją rozpozna co się stało. Włosy splotłam w warkocza, ale na śniadanie zjadłam tylko pół kanapki i wypiłam herbatę. Umówiłam się, że Łukasz po mnie przyjdzie i oboje pójdziemy do szkoły. Kiedy Łukasz wszedł to moja babcia wzięła go na bok myśląc chyba, że nie usłyszę tego co mówią. 

- Od tygodnia Grzesiek się nie pojawił, oni zerwali prawda? A moja dziecina tak to mocno przeżywa. Wiesz po śmierci jej rodziców oni z Grześkiem bardzo się zżyli, a potem zostali parą. Może dlatego to tak przeżywa, ale nie chce mi nic powiedzieć- westchnęła smutno - Dlatego proszę cię zaopiekuj się nią

- Ma to pani załatwione- powiedział pewnie i wyczuwałam w głosie uśmiech 

Zaraz po tym wrócił do mnie i poszliśmy razem do szkoły.

- W szkole gadają, że Grzesiek złamał mi nos i dlatego dyrektor go zawiesił- śmiał się brunet, a ja się lekko się uśmiechnęłam. Nie miałam głowy do żartów. Właściwie to nie miałam głowy do niczego i wątpię, że dzień w szkole coś zmieni i czy coś z niego wyciągnę. 

W szkole dziewczyny rzuciły się mi na szyję, ale tylko lekko się objęłam i odsunęłam się idąc dalej. Poszłam na nasz parapet, a tam siedziała już moja kochana Nadia. Jak mnie zobaczyła to aż zeskoczyła i rzuciła się mi w ramiona.

- Marta!- pisnęła, a ja się w nią wtuliłam. Poczułam łzy w oczach, więc szybko się odsunęłam i przetarłam oczy. - Tego drania nie ma, policja potwierdziła, że to on jest sprawcą. Dostał ponoć kuratora i wyrok w zawieszeniu, że po ukończeniu 18 lat jak coś się z tobą na skutek tego co zrobił stanie to pójdzie siedzieć od 8 miesięcy do roku

Wszystko to wiedziałam, bo przecież dzwonili do mnie i prosili o oficjalne zeznanie. Poszłam tam z Łukaszem, bo Nadia niestety nie mogła, ale ledwo tam dałam radę. Musiałam wszystko opowiedzieć. 

Czy odetchnęłam z ulgą? Nie wiem. W głębi duszy chciałam, aby dostał dożywocie, bo naprawdę nie chciałam go oglądać w tym mieście. A nie spotkać się w naszym małym miasteczku to jest trudność. 

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz