Rozdział 11

1K 53 5
                                    

Codziennie było to samo, wstawałam rano i pierwsze co leciałam wymiotować. Cały ranek miałam strasznie nudności, na jedzenie nie mogłam patrzeć jedyne co przyjmowałam to sok pomarańczowy. Znowu nie chodziłam do szkoły, bo przecież nie mogłam zejść z łóżka. Bałam się, że to jakieś poważniejsze zatrucie. 

Łukasz: Jak się czujesz?

Ja: Fatalnie:( 

Łukasz: Wymiotowałaś? 

Ja: Tak

Łukasz: Jadłaś coś?

Ja: Nie mogę patrzeć na jedzenie, od razu mnie mdli 

Łukasz: Powinnaś coś zjeść albo pójść do lekarza

Ja: No może...

Łukasz: Może kupię ci po drodze jakieś czekoladki?

Ja: Niee...wiesz co możesz mi kupić? Kiszone ogórki :D 

Łukasz: Że co? Nie sądzę, żeby były w sklepie

Ja: Kup :* 

Łukasz: Okej, przeszukam cały sklep

Po tych sms' ach poszłam spać, bo byłam bardzo osłabiona. Po pół godzinie obudziła mnie babcia, bo podobno krzyczałam przez sen. Znowu mi się śniło to samo. Nie rozumiałam dlaczego, bo przecież już dawno ten sen nie wracał.

- Martuniu- zaczęła kobieta i usiadła na moim łóżku, położyła dłoń na mojej ręce i spojrzała na mnie z troską - Zauważyłam co się z tobą dzieje ostatnio i chciałam zapytać o twój okres

Zmarszczyłam brwi na te słowa. Nie zrozumiałam za bardzo o co jej chodzi.

- Miałam okres po tym zdarzeniu, znaczy był taki kiepski, bo tylko lekko poplamiło, ale to po tym raczej normalne- wzruszyłam ramionami

- A ile tygodni minęło od tego plamienia?- dopytywała z poważną miną, a ja zaczęłam sobie liczyć. 

- Z cztery tygodnie- odpowiedziałam marszcząc nadal brwi. Babcia spuściła głowę i zaraz spojrzała na mnie z troską. - Co jest?

- Kochanie, ja wiem, że to było dla ciebie straszne przeżycie i chciałabyś o nim zapomnieć, ale wydaje mi się, że jest ktoś kto ci nigdy nie da o tym zapomnieć

- Kto?

- Dziecko- powiedziała pewnie prosto w moje oczy. A ja zamarłam. Dziecko. Że niby ja jestem w ciąży? Ale przecież to niemożliwe...O kurde, ta paskudna wilgoć wtedy, która tak we mnie uderzyła przez co bolało bardziej. To...O nie...

Zaczęłam płakać jak głupia.

- Kochanie moje, nie płacz- mówiła babcia łamiącym się głosem- Przecież to nie jest pewne, ale według mnie to jesteś w ciąży 

- Babciu- płakałam jak głupia - Ja nie chce, to się nie dzieje

- Wnusiu nie płacz, to tylko moje hipotezy- głaskała mnie po włosach- Żeby mieć pewność musisz zrobić test

Otarłam oczy z łez i odgarnęłam włosy do tyłu. Muszę się wziąć w garść i zrobić test, który zaprzeczy hipotezie babci. Chwyciłam szybko swój telefon i zaczęłam stukać wiadomość. 

Ja: Zajdziesz od razu do apteki?

Łukasz: No spoko, a co mam kupić?

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz