Rozdział 40

899 42 6
                                    

Minęło kilka dni i nadszedł dzień operacji naszej Zosieńki

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Minęło kilka dni i nadszedł dzień operacji naszej Zosieńki. Bałam się panicznie tej operacji, przeżywałam to strasznie. 

Na szczęście moje zdrowie wracało już do normy, czułam się dobrze. Co prawda nadal byłam jeszcze trochę obolała, ale to już nie było to samo co w dzień porodu. 

Staliśmy teraz przy łóżeczku Zosi, przytuleni i wpatrywaliśmy się w nią. Nasza mała kruszynka machała rączkami, a my chcieliśmy się na nią napatrzeć jak najdłużej. Kto wie co będzie po operacji. Dziadkowie i rodzice Łukasza siedzieli na korytarzu i wspierali nas. Nadia też dzisiaj była przed szkołą na chwilę, bo mieliśmy na późniejszą godzinę. Przyniosła zebraną kasę na operację. 

- Wszystko będzie dobrze kochanie- powiedział czule Łukasz. Spojrzałam na niego zapłakana i podeszłam do Zosi, pogłaskałam ją, ucałowałam i do sali weszła pielęgniarka. 

- Zabieram waszą córkę na operację- oznajmiła - Proszę się nie martwić

- Łatwo pani mówić- mruknęłam wtulona w chłopaka, a wzrok miałam wlepiony w córkę. 

- Moja córka też miała taką operację u tego samego lekarza, obecnie ma pięć lat i biega z innymi dziećmi. Będzie dobrze- pogłaskała mnie po ramieniu i zabrała łóżko z małą. Wyszliśmy za nią i odprowadziliśmy ich pod samą salę. 

Usiedliśmy na krzesełkach wtuleni w siebie. Płakałam. Po prostu płakałam. 

To było dla mnie za dużo, jak myślałam, że będą tam rozkrajać małe ciałko mojej córeczki, którą przez 9 miesięcy nosiłam pod sercem to płakałam jeszcze bardziej. Wpadałam w rozpacz.

- Marta będzie dobrze- powiedziała pani Klara, kucnęła przed nami - Zobaczysz, macie śliczną, silną córkę

- Właśnie kochanie, dawaliście radę do tej pory, podjęliście się wychowania jej, więc i ona da radę. W końcu ma silnych i kochających rodziców- dodała babcia. 

Minęło kilka godzin, a ja się obudziłam cała przerażona. Dalej siedzieliśmy z Łukaszem na krzesłach, no ja leżałam z głową na jego kolanach. Dziadków i rodziców nie było. 

- Gdzie są wszyscy? Gdzie Zosia?- dopytywałam rozglądając się 

- Poszli do bufetu, a Zosia...jeszcze ją operują- westchnął i pogłaskał mnie 

- Łukasz- rozpłakałam się, chłopak od razu przytulił mnie do siebie 

- Jestem tu z tobą, wszystko będzie dobrze

- Ty się nie boisz?

- Boję, oczywiście, że się boję, przecież to moja księżniczka

- A ja kim dla ciebie jestem?- zapytałam nagle i spuściłam nogi, chłopak położył mi dłoń na policzku. 

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz