Rozdział 57

663 36 1
                                    

Dzisiaj był koniec roku szkolnego dla nas

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dzisiaj był koniec roku szkolnego dla nas. 26 kwietnia, nie wierzę, że wytrwaliśmy do tego momentu. Potem jeszcze tylko matura i jesteśmy wolni. Dzisiaj po szkole robiliśmy imprezę dla naszych przyjaciół oczywiście w naszym nowym własnym domu. Remont już się zakończył i dzisiaj mieliśmy spędzić tutaj pierwszą noc. Oczywiście na czas matur Zosia będzie z pradziadkami albo dziadkami, ale dzisiaj idzie z nami. Ubrałam ją w białe rajtuzy, białą bluzeczkę i czarną spódniczkę. Do tego Łukasz uparł się, że musi mieć kokardkę na tych swoich blond włoskach, która również jak spódnica była czarna. Siedziała grzecznie w nosidełku i bawiła się różowym misiem, a ja ubierałam swoją krótką, czarną sukienkę. 

- Łukasz, mogę cię prosić?- zawołałam chłopaka, który zapinał pasek od spodni. 

- Jasne- podszedł do mnie w samych czarnych spodniach od garnituru i złapał zamek od sukienki i powoli go zapiął. Po czym poszedł po swoją białą koszulę i ubrał ją zapinając, jednak podszedł do mnie z czarnym krawatem w ręce - A teraz ty mi pomożesz?- jego mina zbitego szczeniaczka była przeurocza. 

- Oczywiście- wzięłam krawat, postawiłam mu kołnierzyk i zaczęłam wiązać krawat cały czas czując jego wzrok na moich oczach. - Jeszcze tylko twoja marynarka i możemy iść

Uśmiechnął się do mnie i wziął marynarkę, ja sięgnęłam po torebkę, a chłopak wziął nosidełko i zeszliśmy na dół. Babcia podała mi kwiaty dla nauczycieli, ubrałam jeszcze tylko wysokie czarne szpilki oraz białą marynarkę. A Łukasz zapakował w tym czasie Zosię do samochodu i podstawkę na wózek również. Ja tylko wsiadłam do samochodu jak taka księżniczka. 

- No to moje dziewczyny, jedziemy po świadectwa zakończenia szkoły- oznajmił radośnie, odpalił silnik i Zosia od razu zasnęła na co się tylko zaśmialiśmy. Chwilę później byliśmy pod szkołą, zaparkowaliśmy na  głównym parkingu, gdzie chodzili już uczniowie, rodzice i nauczyciele. Nasi bliscy mieli dojechać niedługo, a my musieliśmy być wcześniej, aby zająć sobie dobre miejsca z wózkiem. Wysiedliśmy z auta, ja stałam z kwiatami i otworzyłam drzwi Zosi, aby je przytrzymać Łukaszowi, który wyjął w tym czasie stojak na wózek z bagażnika i postawił obok, po czym wyjął nosidełko z dzieckiem i umocował na tym stojaku. Zamknęłam drzwi, a Łukasz zamknął cały samochód i prowadził wózek. Ja zaś szłam obok niego z kwiatami. Zosia spała w najlepsze co nas cieszyło, bo będzie spokojna na apelu. 

- Marta! Łukasz!- zawołała za nami Nadia i leciała do nas w stanowczo za dużych szpilkach. 

- Hejka

- Wzięliśmy Zośkę?

- Tak, chcieliśmy, aby była z nami- odpowiedziałam

- Łukasz! Stary!- zawołał Tomek i przybili sobie piątkę - Cześć dziewczyny, no wreszcie wzięliście to swoje cudo 

- Tomek ona śpi i chcemy, aby tak zostało jak najdłużej 

- Okej, okej już jestem ciszej. Chodź stary to ci pomogę na schodach z wózkiem, bo przecież aula jest dość wysoko. 

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz