Rozdział 29

927 42 2
                                    

Czerwiec...

Dzisiaj mamy rozdanie świadectw i zaczynamy wakacje. Tak się cieszę chociaż te wakacje nie będą takie do końca beztroskie. Musimy zacząć kompletować wyprawkę dla Zosi. 

No, ale to niedługo, teraz mam inny problem. Stoję właśnie przed lustrem, z dużym brzuchem, czuje jak mała się wierci i nie mam się w co ubrać. Mój tradycyjny strój galowy był na mnie za ciasny. Dopiero sobie przypomniałam, że przecież Łukasz kupił mi sukienkę na naszą kolejną miesięcznicę i ona akurat była biała w czarne kwiatuszki. Dlatego postanowiłam zrobić się na bóstwo. Rozczesałam i nakręciłam włosy po czym je puściłam, ubrałam na siebie tą piękną sukienkę i zrobiłam mocny makijaż. 

Przejrzałam się w lusterku i uśmiechnęłam, wyglądałam bardzo ładnie. Zeszłam na dół i zaczęłam pochłaniać śniadanie, umyłam zęby i poprawiłam makijaż. Kiedy to robiłam usłyszałam odgłos podjeżdżającego samochodu. Zeszłam na dół i pogłaskałam swój brzuszek. 

- Tatuś przyjechał kochanie- powiedziałam do Zosi, a ona się poruszyła. Uśmiechnęłam się i zaraz byłam na dole, Łukasz stał w korytarzu w garniturze. Wyglądał cudnie, swoje brązowe gęste włosy podniósł tradycyjnie na żel, miał czarny krawat, białą koszulę i czarny garnitur. Do tego eleganckie buty, a jak podeszłam bliżej to pachniał niesamowicie. Nim zdążył mnie obejrzeć i coś powiedzieć to go pocałowałam. 

- Mmm- mruknął przy moich ustach, a ja się uśmiechnęłam - Pięknie wyglądasz

- Dziękuje, ty również- przeczesałam jego włosy koło ucha. Szeroko się uśmiechał. 

- Masz sukienkę ode mnie- jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył. 

- Odwróćcie się! Musimy to uwiecznić- zawołała babcia z aparatem w ręce. Odwróciliśmy się do babci i przytuliliśmy się. Babcia zrobiła zdjęcie, a ja poszłam ubrać balerinki i wzięłam torebkę. Poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szkoły na apel.

Przed szkołą stali nasi znajomi. 

- Hej, hej!- zawołała Ola, Nadia zaraz do nas podbiegła i również się przywitała. 

- Macie jakieś plany na wakacje?- dopytywali 

- Będziemy kompletować wyprawkę dla Zosi, w końcu niedługo po wakacjach przychodzi na świat- powiedział - Oraz zaczynamy chodzić do szkoły rodzenia- dodał 

- Oo, zapisaliście się?

- Wiesz co Ola, lekarz nam to polecił. Zwłaszcza, że Zosieńka jest chora, a my tacy młodzi- dopowiedziałam. Zaraz też weszliśmy do szkoły, na auli było dość duszno, więc w pewnym momencie jak stałam z klasą obok Łukasza zrobiło mi się słabo. Złapałam chłopaka za rękach garnituru dość mocno i poczułam jak tracę kontakt z tym co się dzieje. 

- Marcia?- powiedział zmartwiony, oparłam się o niego bezsilna, a on objął mnie i podtrzymał - Wyjdziemy na korytarz, okej?- wyszeptał mi do ucha. Skinęłam głową, a brunet przeprosił naszych znajomych, którzy z przejęciem chcieli pomóc. Ale Łukasz kazał im zostać i powiedział, że damy radę, poprosił tylko, żeby powiedzieli pani, że jesteśmy na korytarzu. 

Wyszliśmy na korytarz i od razu posadził mnie na ławce, obok był wodopój, więc nalał mi do kubeczka i podał. Następnie usiadł obok mnie i przytulił. 

- Lepiej?- zapytał po chwili, trzymałam głowę na jego ramieniu objęta ramieniem i przymknęłam powieki. 

- Troszeczkę, a mógłbyś mnie kochanie trochę powachlować?- spytałam cichutko, on tylko skinął głową i machał przede mną ręką. Był to słaby wiaterek, ale docierał do mnie i pomagał. W końcu apel dobiegł końca i klasy zaczęły się rozchodzić do swoich gabinetów. Niektórzy na nas zerkali, a niektórzy chcieli jak najszybciej dostać świadectwo i zacząć już wakacje. Do nas podeszła nasza klasa i dopytywała, ale Łukasz kazał im iść do gabinetu. Posłuchali, ale Nadia została i wychowawczyni też. 

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz