Rozdział 28

903 40 7
                                    

Jaka ja byłam szczęśliwa. Nasi znajomi zebrali wszystkie potrzebne pieniądze na operację Zosi. Bardzo mi ulżyło kiedy Nadia przekazała nam całą kwotę. 

Dzisiaj mieliśmy iść do lekarza na kolejne badania. Trochę się bałam, że okaże się coś jeszcze gorszego niż jest. Że poza tym ubytkiem Zosia ma coś jeszcze. 

Nie przeżyłabym chyba tego. 

Ubrałam się w jasną luźną sukienkę i jasne balerinki. Włosy rozpuściłam wolno na ramiona, podmalowałam się delikatnie i czekałam na swojego chłopaka.

Usiadłam w salonie i czekałam aż Łukasz przyjdzie po mnie i będziemy mogli się przejść do lekarza. Siedziałam i cała się stresowałam, tak bardzo się bałam. Chciałam, żeby była zdrowa. Pocierałam ręce o kolana i co chwilę zaglądałam na korytarz czy, aby Łukasz już nie idzie.

- Marta, nie denerwuj się- powiedział dziadek, tak nagle to zrobił, że aż podskoczyłam. 

- Nie denerwuje się

- A ja jestem młody i mam 20 lat, kochanie nie oszukasz mnie- pokiwał głową z uśmiechem, objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Oswoiłam się już z dotykiem Łukasza, dziadka i lekarza. Jednak było mi wstyd za to co ostatnio się stało u Łukasza. - Będzie dobrze

- Wiem, musi być, ale martwię się

- Będzie z ciebie znakomita mama- oznajmił ze łzami w oczach. Ja od razu też poczułam wilgoć w oczach. To są właśnie te hormony. 

- Dziękuje- uśmiechnęłam się, a dziadek otarł mi łzy 

- Jesteś taka podobna do swojej mamy, gdy była w ciąży- założył mi włosy za ucho 

Usłyszałam jak ktoś podjeżdża pod dom, to pewnie jakiś sąsiad. I wtedy przyleciała babcia z kuchni. 

- Marciu, Łukasz po was przyjechał- oznajmiła cała podekscytowana. A ja zmarszczyłam brwi. Przyjechał? No owszem dostał samochód na 18, ale...

Wstałam i pobiegłam do drzwi, otworzyłam je i wpadłam na chłopaka. 

- Wo, kochanie spokojnie- roześmiał się i mnie przytulił. Odsunęłam się od niego szybko i patrzyłam na niego zdezorientowana. 

- Od kiedy ty jeździsz?

- Zrobiłem kurs tydzień temu- wzruszył ramionami - Koniec naszego proszenia o podwózkę, teraz będziemy mieli własny transport- uśmiechnął się szeroko, a ja się w niego wtuliłam. 

Wzięłam torebkę i poszliśmy do samochodu, brunet otworzył mi drzwi od strony pasażera, a sam obiegł samochód i usiadł za kierownicą. 

- No to jedziemy- odpalił silnik i ruszyliśmy. 

W poczekalni spotkaliśmy te same panie co ostatnio, nawet się ucieszyłam na ich widok. Polubiłyśmy się. 

- O dzień dobry- powiedziałam i trzymałam się za brzuch. Łukasz obejmował mnie w pasie i posadził na krzesło, a sam usiadł obok. Również się przywitał z lekkim uśmiechem. 

- Jak tam młodzi rodzice?- zapytała z uśmiechem kobieta

- Dobrze- odpowiedziałam krótko. Stresowałam się coraz bardziej

- Widzimy się już chyba ostatni raz- oznajmił, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana 

- To już końcówka ósmego miesiąca- pogłaskała się po brzuchu. Uśmiechnęłam się do niej, była już tak blisko porodu. Niedługo będzie miała swojego synka przy sobie. 

Moja pomyłka dała mi cud Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz