Trzydzieści siedem

7.8K 490 70
                                    

Jak się czułam, kiedy dowiedziałam się, że nagle Królowa załatwiła "występ" w The Tonight Show Starring Jimmy Fallon, gdzie opublikowany odcinek z prowadzącymi gali miał pojawić się w grudniu?

Odpowiem od razu, okropnie.

Prawie biegiem wyszłam z Radia i wsiadłam w pierwszą lepszą taksówkę, przy okazji pokłóciłam się z emerytką, która też chciała wsiąść do mojego pojazdu. Miałam godzinę na dojechanie do 30 Rockefeller Plaza, co normalnie i takiej godzinie zajmuje około dwóch do trzech godzin. Nerwowo zerkałam na ekran telefon, żeby sprawdzić ile czasu mi zostało. Westchnęłam sfrustrowana, bo uświadomiłam sobie, że po trzech dniach będę zmuszona zobaczyć się z szatynem. Po wielu obmyśleniach stwierdziłam, że nie powinnam uciekać od wszystkiego, tylko dać się porwać tym co jest do okola mnie.      

Naprawdę było mi wszystko jedno czy kogoś uderzę, obrażę. Byłam zmęczona do granic możliwości, a dotychczasowe rzeczy, które sprawiały mi przyjemność - na przykład jedzenie ulubionych cisteczek, było nudne i wkurzajace. Przez te cztery dni, stałam się Ebenezerem Scroogem w stu procentowej postaci. Co było nieco niepokojące, jak i zaskakujące. Może wcześniej miałam jakieś uczucia, których nie widziałam i nie czułam.

Ludzie powinni stworzyć umowy, gdzie jest napisane po co i jakie mamy w sobie uczucia i czy zgadzamy się na ich istnienie. Przynajmniej dla mnie było by łatwiejsze całe moje istnienie.

Również przez te dni, obmyslalam każde za i przeciw z wyjazd jak najdalej Kalifornii i Nowego Jorku. Myślałam coś o Alasce albo Teksasie, jednak stwierdziłam, że Ronnie straciłby przyjaciół, a po mnie by rodzice plakali, więc zrezygnowałam.

Bądźmy szczerzy, zginelabym na Alasce.

Taksówka się zatrzymała, a ja spojrzałam przez okno. Ogromy szary budynek robił ogromne wrażenie, zapłaciłam kierowcy za transport i prawie biegiem ruszyłam do wejścia wielkiego wierzowca, może miał sześćdziesiąt pięter może więcej, na prawdę nie wiedziałam. Liczyło się teraz dla mnie punktualne dotarcie do studia nagrań, choć i tak byłam spóźniona.

Posłałam recepcjonistce uprzejmy uśmiech, chociaż miałam ochotę pozabijać wszystkich, którzy byli w zasięgu moje wzroku. Młoda kobieta o wyglądzie niemalże cukierkowym, pokierowała mnie żebym pojechała windą na trzydzieste piętro. Kiedy miałam już wcisnąć przycisk, żeby przywołać swój transport, zauważyłam dwie rzeczy. Pierwsza to znajomy ochroniarz, a za nim szósta innych znajomych osób, w tym Clark'a, drugą rzeczą były drzwi do klatki schodowej, które otworzyłam. Spojrzałam w kierunku schodów i aż miałam ochotę zemdleć. Paręnaście schodów na rozgrzewkę. Podeszłam do barierki i spojrzałam w górę.

Mogłam już szykować sobie pogrzeb. Kto przyniesie jedzenie?

Poprawiłam swoją niezawodną jak na te warunki torbę i zaczęłam wspinać się do wyznaczonego celu. Niestety już na dziesiątym piętrze zabrakło mi sił i tchu, więc wyszłam z klatki schodowej i wcisnęłam guzik na windę. Nie czekałam długo, ba nawet minuty nie czekałam. Drzwi się rozsunęły, a kiedy już przekroczyłam próg metalowej puszki spojrzałam w głąb. Za nim zareagowałam drzwi się zamknęły. Stałam jak sparaliżowana i miałam ochotę sobie przywalić za własną głupotę.

Uporczywie patrzyłam się na błyszczące przyciski, nie miałam ochoty się błaźnić szybkim klikaniem świecącego guzika obojętnie jakiegoś piętra. Po prostu stałam w ciszy i próbowałam zignorować szybko bijące serce, które możliwie było spowodowane wchodzeniem po schodach.

Cholera, to nie tak miało być.

- Sophie? - odezwał się niepewnie, jednak to zignorowałam. Znaczy... próbowałam, marną próbą.

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz