Czterdzieści trzy

8.2K 536 206
                                    

- Nie do wiary! Moja Sophie dorasta, bo idzie na randkę i to z kim. - trajkotała przyjaciółka. - Olivier powiedz mu, że jak coś jej zrobi to zabije. - zwróciła się do męża. - Nie mogę w to uwierzyć.

Jej euforia była dziwna, ale z pewnością mi się udzielała. Wiedziałam, że to jest spotkanie, ale przez ciągłe gadanie Alex, zaczynałam wierzyć, że zaprosił mnie na randkę. Zdecydowanie to była abstrakcja.

- Alex, to jest tylko spotkanie. - zachowałam resztki zimnej krwi, żeby ją przekonać.

- To teraz tak mówią na randkę, osoby które mają trzydziestkę na karku. Olivier w sobotę idziemy na spotkanie.

- Jakie spotkanie? - zapytał zdziwiony i zajrzał do mojej sypialni, trzymając nogi Ronnie, którą nosił na barana. - Z kim?

- Ze mną. - uśmiechnęła się szeroko rudowłosa.

- A to przypadkiem nie nazywa się randka? - na te słowa Alex spojrzał na mnie triumfalnie. - Ale dobrze, zgadzam się na nasze spotkanie w sobotę. - mina przyjaciółki była niezmiernie komiczna. - A teraz przepraszam, ale niania musi się zmienić w wierzchowca najgroźniejszego z przestępców zachodu.

Zniknął za drzwiami pokoju i takim sposobem zostałam sam na sam z przyjaciółką, która jeszcze przez chwilę patrzyła się w miejsce, gdzie przed chwilą stał jej małżonek. Po paru sekundach, spojrzała na mnie z większym uśmiechem, więc byłam pewna, że coś wykombinowała. Kiedy zobaczyłam, że sięga dłonią do szuflady z bielizną, rzuciłam się w jej stronę, a gracją dorównywałam dzikim kotą.

Poszarpałam się z nią, ale niestety ta znalazła to czego szukała. Chodziło tu o koronkowy zestaw bielizny, którą dostałam w te urodziny od niej samej. Nie było to nic innego jak czarny koronkowy biustonosz push-up i z tego samego materiału czarne figi. Stwierdzam, że moja przyjaciółka jest nie normalna i nie ma co z tym dyskutować.

- Zgłupiałaś do reszty? - warknęłam zła na rudowłosą. - To ma być spotkanie, a nie randka rozbierana.

- Ale gdyby była, to byś założyła? - natychmiast poczułam jak moje policzki zaczynają piec. - Oh, Sophie. Każdy wie, że zaprosił cię na randkę, więc trzeba się jakoś przygotować.

- Skąd wiesz, że to ma być randka? - mruknęłam cicho.

- Przecież widać co się dzieje, ty jesteś w nim zauroczona po uszy, może nawet zakochana. A to że powiedział, że to spotkanie to nic innego jak przejaw braku odwagi. - powiedziała takim tonem, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. - Zawstydziłaś go.

- Ja?

Przecież to było absurdalne.

- A kto inny. No dalej idź mi się zrób na laskę, musi w końcu mu zabraknąć języka.

Zmroziłam ją wzrokiem i ruszyłam do łazienki. Została mi godzina, a ja już się denerwowałam, choć nie wiedziałam czym. Spojrzałam w lustro i byłam naprawdę zdziwiona, no bo dlaczego znany Matthew Clark miał się zainteresować i nawet ostatnio stresować nudną Sophie Winter?

Nowo poznane tajniki makijażu, pomogły mi szybko zrobić w pięćdziesięciu procentach, coś co oczekiwałam. Spojrzałam na na ubrania, które wzięłam ze sobą i zauważyłam koronkowy komet, miałam ochotę krzyknąć z frustracji. Jednak im dłużej się na nie patrzyłam, tym mniej abstrakcyjne i głupie to było. Westchnęłam zła na swój idiotyczny pomysł. Słysząc pukanie do drzwi i cichą informację, że Matt już przyszedł i ma bukiet kwiatów.

Ta informacja sprawiła, że prawie się przewróciłam. Przecież to nie mogło się dziać, miało to być spotkanie, a teraz wychodzi, że jednak randka. W jednej chwili miałam ochotę pisnąć ze szczęścia, ale pojawiły się różne pytania, które mnie przerażały.

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz