Dwadzieścia cztery

12.1K 555 127
                                    

Pijąc swoją herbatę, czekałam aż skończy się piosenka Lady Gagi, owszem lubiłam jej piosenki, ale ta w szczególności nie przypadła mi do gustu. Ale co ja miałam do gadania? To, że pracowałam w radiu i byłam prowadzącą wcale nie dawało mi przywileju puszczania, tego co mi się żywnie podoba. Byli sponsorzy, którzy mieli różne kontrakty, a my byliśmy od nich zależni. Żyć nie umierać po prostu.

Spojrzałam na Andre, który zaczął robić samoloty ze stron gazety plotkarskiej. Nie było mi szkoda tego magazynu, pisali tam straszne brednie, które wręcz prosiły się o pomstę do nieba. Ale przez te gazety, mogłam sobie porobić quizy i już wiem, że byłabym świetną partnerką dla Zac'a Efron'a.

- Ej, to że pasujesz do Efron'a nie znaczy, że ja wszystko muszę robić, księżniczko. - Andre rzucił we mnie samolocikiem.

- Chodzi ci o robienie samolocików? - odłożyłam kubek herbaty na stół i oparłam plecy o oparcie swojego fotela.

- Dokładnie, za minutę skończy się to gówno, więc zabieraj się do roboty. - podsunął mi gazetę, którą od razu przyciągnęłam do siebie.

Otworzyłam na pierwszej lepszej stronie, ale oczywiście natrafiłam na artykuł o Clark'u. Spojrzałam na jedno ze zdjęć i zobaczyłam aktora w towarzystwie jakiejś kobiety, jednak nie będąc zbytnio zainteresowana przekartkowałam gazetę i wyrwałam pierwszą lepszą stronę i złożyłam jak najszybciej samolocik. Kiedy rzuciłam origami, zawołałam Andre żeby zobaczył co zrobiłam, na moje nieszczęście samolocik uderzył Andre w oko.

- Ała! - wrzasnął i od razu zasłonił swoje oko dłonią, natychmiast poderwałam się z krzesła i podeszłam swojego kolegi, który był pochylony.

- Przepraszam. - pisnęłam. - Daj zobaczę. - chciałam odciągnąć jego rękę ale na darmo.

- Ty lepiej się do mnie nie dotykaj. - powiedział trochę spokojniej. - Ja oślepnę! Przez ciebie nawet nie zobaczę swoich dzieci, których nie mam.

- Nie przesadzaj. Trafiłam w jedno oko, a nie w dwa. - poklepałam go po plecach. - Może nie wiem, przemyj oko wodą.

- O mój Boże! Oko mi krwawi! - wrzasnął i pokazał mi swoją dłoń, która rzeczywiście była w czerwona.

- Jezus, Maria. Może zadzwonię po pogotowie? - zaczęłam szukać swojego telefonu, a kiedy go znalazłam zaczęłam wybierać numer alarmowy.

Kiedy zabrzmiał sygnał rozpoczynającego połączenie, natychmiast usłyszałam śmiech Andre. Stanęłam zdezorientowana i prawie natychmiast się rozłaczłyam, żeby prawie od razu rzucić się na Andre.

- Twoja mina. - zaczął się bardziej śmiać i trzymał się z brzuch.

- Ty przeklęty idioto! - zaczęłam go łaskotać, bo ten idiota miał łaskotki prawie że wszędzie.

Pamiętajcie, nigdy nie zdradzajcie, że macie łaskotki, a w szczególności nie zdradzajcie gdzie je macie. Taki błąd popełnił Andre.

- Sophie przestań! - zaczął wyginać się w różne, dość nie bezpieczne dla życia pozy.

- Zobaczysz, jeszcze się zemszczę.

- A to nie jest zemsta? - pisnał.

- Oczywiście, że nie. Moja zemsta będzie długa i bardzo bolesna.

Puściłam go i powolnym krokiem wróciłam na swoje miejsce.

- Zapewne zastanawiacie się co się przed chwilą działo. - zaczęłam mówić do mikrofonu. - To wszytsko było głupim żartem Andre, a ja głupia myslałam, że mu coś zrobiłam.

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz