Trzydzieści osiem

8.4K 544 64
                                    

Stałam w długiej czerwonej sukience, która w dotyku przypominała satynę, rozpuszczone włosy czułam na swoich łopatkach. Rozejrzałam się po wielkiej sali, była pusta wszędzie było ciemno, a tylko moja postać była oświetlona przez reflektor. Zrobiłam krok do przodu, a rozpalił się drugie światło, które oświetliło fortepian i siedzącego mężczyznę, który zaczął grać znajomą muzykę. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam kolejne światło, gdzie stała osoba, której twarzy nie widziałam. Mój każdy krok odbijał się echem i dziwnym trafem pasował do rytmu.

Co raz bardziej przybliżałam się do nieznajomego mężczyzny, który również szedł w moim kierunku. Kiedy stanęłam przed tą osobą w czarnym garniturze, chciałam za wszelką cenę zdjąć maskę na jego twarzy, żeby zobaczyć kto to jest. W chwili gdy moja dłoń prawie dotknęła równie czarnego jak ubranie materiału, natychmiast się cofnął. Na co ruszyłam do przodu, za każdym razem kiedy to robiłam, on z dużą zdolnością uciekał. Nasze ruchy były tak do siebie dopasowane, a muzyka z każdą sekundą przyspieszała i zachowywała należyty rytm.

Dopiero kiedy pochyliłam się do przodu, a moje nogi miałam w pozycji otwartej zorientowałam się, że to wszystko to są kroki taneczne. Natychmiast zmieniłam pozycję, jednak to przyczyniło się do obrotu. Kolejna pozycja, była dość osobista, bo zabierała przestrzeń osobistą. Nogę miałam założoną na zgiętą nogę swojego partnera, za to moja dłoń znalazła się na jego policzku. Muzyka przestała grać, a ja spojrzałam na usta osoby przede mną, kiedy podniosłam wzrok zauważyłam brązowe tęczówki.

Odsunęłam się i spojrzałam w stronę pianisty, który zaczął grać inną melodię. Wróciłam wzrokiem w stronę miejsca gdzie powinien stać mężczyzna, ale nikogo już tam nie było, a muzyka uczciła.

Zerwałam się z łóżka i rozejrzałam się po swoim pokoju. Zauważyłam gwałtowny ruch po stronie drzwi, natychmiast mnie sparaliżowało, gdy po chwili zobaczyłam swoją córkę z białym misiem. Spojrzałam na śpiącego psa, którego naprawdę nic nie obudzi i poklepałam kołdrę, dając znać Ronnie, żeby podeszła. Niedługo musiałam czekać na reakcję sześciolatki, bo od razu wskoczyła mi pod kołdrę.

- Nie mogę spać. - powiedziała cicho, tym odpowiadając na moje nie zadane pytanie.

Spojrzałam na zegarek na szafce i zobaczyłam, że jest druga w nocy. Z czystym zadowoleniem stwierdzam, że spałam równo trzy godziny, bez żadnych leków. Położyłam się z powrotem i ułożyłam się do snu.

- Mamo? - szepnęła. - Matt mnie nie lubi?

Natychmiast otworzyłam oczy i spojrzałam na nią. Jak mogłam nie wziąć pod uwagę tego, że Ronnie się strasznie do niego przyzwyczaiła i go polubiła. Jednak to on zerwał kontakt, ja nadal byłam gotowa mu wybaczyć to co zrobił w ramach zemsty, ale teraz nie mogłam mu wybaczyć, że od tak przestał się odzywać. Nie chodziło tu już o mnie, tylko o moją córkę.

- Oczywiście, że cię lubi.

- To dlaczego już nie przychodzi? - całe szczęście, że było ciemno, bo dzięki temu nie widziałam ogromnego zawodu w jej oczach.

- Po prostu musi zająć się swoimi sprawami i nie ma czasu. - skłamałam.

- Nie ma go już drugi tydzień, co takiego jest ważnego? Nie lubi nas już?

- Musi zrobić różne rzeczy na święta i oczywiście, że cię lubi.

O sobie tego nie mogę powiedzieć, z czystą pewnością mnie nienawidzi.

- A teraz idź spać. - dodałam i pocałowałam ją w czoło.

Obserwowałam jak znowu zasypia, jednak teraz to ja nie mogłam usnąć. Odwróciłam się na plecy i patrzyłam pustym wzrokiem na sufit. Mimo wszystko nie potrafiłam być na niego zła, a on? Nie usłyszał tego czego chciał, choć nawet nie wiedziałam co to mogło być i po prostu zerwał kontakt. Robiłam podobnie, ale nigdy nie chodziło mi o coś podobnego. Tak nie robili przyjaciele, ale my nimi nigdy nie byliśmy.

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz