Jeden

28.2K 897 182
                                    

*osiem lat później*

Patrząc w lustro i czesząc swoje czarne włosy z niebieskimi pasemkami, sięgającymi do ramion, mogłam przysiąc, że nic się nie zmieniło. Zakładając o wiele większą bluzkę, spojrzałam ostatni raz w lustro. Te same brązowe oczy, lekkie wypieki po gorącej kąpieli i oczywisty brak uśmiechu. To był już ten wiek, mając dwadzieścia sześć lat, cała radość z życia zniknęła. Nie wiedziałam jak niektórzy to robią, że czerpią z życia to co najlepsze - a są czterdziestolatkami. Miałam dużą nadzieję, że ja również będę taka jak inni. Przestając na siebie patrzeć wyszłam z łazienki i ruszyłam do salonu, połączonego z kuchnią i spojrzałam na leżącą na podłodze Racie. Która najnormalniej w świecie usypiała. Wlałam jej świeżej wody do miski, wsypałam karmę i wzięłam smycz z blatu kuchni.

Kiedy wyszłyśmy na dwór, od razu uderzyło we mnie wilgotne powietrze Brooklyn'u. Ruszyłyśmy w znaną nam trasę, zajęło nam to około dwudziestu minut, akurat żeby od razu zabrać się do pracy. Zanim ponownie wyszłam z mieszkania zerknęłam na zegar w kuchni, było w pół do czwartej nad ranem. Zamknęłam drzwi i ruszyłam na postój taksówek. Nowy Jorku nadchodzę.

***

– Witajcie w CDN Radio,  w programie "Anphie o poranku". Jak zwykle nie zawodni prowadzący porannego programu, Andre Santis. – powiedział ciemnoskóry mężczyzna.

– I Sophie Winter. – uśmiechnęłam się w jego stronę. – Moi kochani mamy godzinę piątą nad ranem ósmego września.

– Sophie jak zawsze punktualna i musi nam wszystko przypominać. – wyszczerzył białe zęby.

– Oh, Andre z naszej dwójki to ja jestem bardziej poważna.

– Ale jesteś młodsza ode mnie o trzy lata.

– Wrócimy do dyskusji po najnowszym singlu Ed'a Sheeran'a. – i właśnie w tym momencie czerwona lampka zgasła. Przesunęłam dalej mikrofon i napiłam się mocnej kawy. Fu, nie znoszę kawy.

– Przecież nie lubisz kawy. – roześmiał się widząc moją minę, kiedy napiłam się czarnego trunku.

– No co ty Sherlock'u. – przewróciłam oczami.

– I Ty się dziwisz, że nie masz faceta.

Miałam coś powiedzieć ale czerwona lampka się zapaliła i musiałam mu to popuścić. Tak moi drodzy, od trzech lat pracowałam w radiu.

Zapomniałam wam przedstawić mojego partnera w pracy. Andre Santis, niezwykłe żywiołowy i sympatyczny człowiek. Ma dwadzieścia dziewięć lat, żonaty od czterech lat. Poranny program prowadzimy od dwóch lat, nazwali go 'Anphie' producenci postanowili go tak nazwać. To nic innego jak ship mojego i Andre imienia, miał to być ship przyjaźni ale często nam to nie wychodzi. Andre nie jest szczególnie przystojny i chyba o pięć centymetrów ode mnie wyższy. Skoro już poznaliście Andre, pozwólcie, że przejdę dalej.

Wyszłam z pracy około czternastej, co skutkowało tym, że zostało mi siedem godzin do kolejnej wyjątkowo nocnej zmiany. Moja przełożona Bianca była straszną zołzą, potrafiła wysłać sms'a, że musisz przyjść w wigilię na nocną zmianę i nie było siły, żeby to odwołać. Tak samo jak w dzisiejszym przypadku. Złapanie taksówki o godzinie czternastej było dużą sztuką,  no w końcu to Nowy Jork. Tak, zostałam razem z rodziną.

Kiedy zajechałam pod swoją kamienicę, zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z samochodu. Mieszkanie blisko rodziców ale w innym mieszkaniu, nie należało do najtańszych. Dlatego też wynajęłam jedno z tańszych mieszkań na Brooklyn'ie. Uwierzcie dużo mi zajęło znalezienie mieszkania, w którym można trzymać psa. Weszłam do kamienicy i omijając starszą sąsiadkę, która szczerze mnie nienawidziła, barwie biegiem wchodziłam po schodach, aż zbliżyłam się do swoich drzwi. Przekręciłam zamek i otwierając drzwi od razu mogłam stwierdzić, że coś mi nie pasuje. Zdjęłam ciepły biały płaszcz, zdjęłam botki i ruszyłam do kuchni, która była  połączona z salonem. Oczywiście, miałam rację. Na starej zielonej sofie leżał mój brat, a wraz z nim Racia. Zbliżyłam się do sofy, a kiedy Racia mnie zauważyła zaczęła machać ogonem i polizała twarz Jack'a, przeciągając się przewróciła się na drugi bok.

Usiadłam na zagłówko, tuż obok głowy śpiącego brata. Przejrzałam mu się w ciszy i tuż obok jego ucha klasnęłam z całej siły w dłonie. Przestraszony spadł z sofy, natychmiast się budząc.

– Boże, siostra. – jęknął zasłaniając sobie oczy ręką. – Mogłaś byś chociaż raz darować.

– Znowu wyrzuciła cię Lola? – zapytałam podając mu rękę, żeby wstał.

– A żebyś wiedziała, w dodatku zapomniałem kluczy do domu, a że wyrobiłem sobie klucze do ciebie i przypiąłem do kluczy samochodu, to przyszedłem do ciebie. – podniósł się i usiadł z powrotem na sofę, od razu głaszcząc śpiącą Racie.

– Nie pomyślałeś może, że nie wiem... może mam jakiegoś gościa.

– No co ty. Jedyni goście jacy Cię odwiedzają to rodzice, Alex i Oliver, Weasel i ja. No czasami jeszcze Andre z żoną. Więc... nie.

– Uważaj żebym Ciebie też nie wywaliła. – prychnęłam i podeszłam do blatu kuchennego. – Chcesz coś zjeść?

– Skoro pytasz to tak. – wyszczerzył się.

Mimo tego, że Jack miał dwadzieścia lat nadal zachowywał się jak jedenastolatek. Oczywiście był ode mnie dużo wyższy i nawet mogę powiedzieć, że pod jakimś względem był przystojny. Kiedy przechodził ulicą każda dziewczyna po prostu musiała się obejrzeć. Dlatego wyciągnęłam takie wnioski, no chyba, że jest tak szpetny, że oglądają się ponieważ im go żal. No cóż tego nie wiem.

Zapewne również zastanawiacie się, kim jest Lola. Lola to nikt inny jak dziewczyna Jack'a, która wyrzuciła go na zbity pysk, kiedy ją wkurzył - a uwierzcie on jest w tym mistrzem.

– Jesteś w stanie mnie przenocować przez tydzień. – słysząc to od razu zaczęłam się krztusić sokiem, który piłam.

– Ile?

– A powiedz mi, kiedy przyjeżdżają rodzice?

– Z dzisiejszym dniem, dokładnie tydzień.

– A kiedy wyjeżdżali nie było mnie w domu, bo byłem u Loli. – oparł się o blat przede mną.  – Proszę Sophie, ciebie i tak nie ma prawie w domu. – zrobił minę zbitego psa.

– Dobrze. Ale przez tydzień zmywasz naczynia. – cicho westchnęłam, kiedy ten zaczął mi mówić, że mnie uwielbia.

Wyjęłam wczorajszego kurczaka z lodówki i wrzuciłam go do garnka. Między czasie dałam jeść Raci, która słysząc, że jej miska ponownie jest stawiana na podłodze zwlekła się z sofy i zaczęła jeść.

Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść obiad. Między czasie Jack zaczął opowiadać o swojej przygodzie na uczelni. Po godzinie razem z bratem wyszliśmy na spacer z Racią, na pewno ci którzy nas nieznani mogli nas wziąć za nienormalnych. Nawet kiedyś zdarzył się taki przypadek, że niektórzy uważali, że jesteśmy parą. Co prawda to było ohydne ale dawało mi znać, że nie wyglądam staro.

Wraz z godziną dwudziestą pierwszą, zaczęłam kolejny fragment mojego nudnego życia. Co najciekawsze takie życie mi wystarczało i nie potrzebowałam niczego do szczęścia.

– Tu Sophie Winter, witam w nocnym programie.

____________

Witam wszystkich w drugiej części (Nie) Kocham Cię. Okej?

Kto tęsknił?
Bo ja naprawdę się stęskniłam.

Jak widzicie, jest krótko ale to dobre wprowadzenie do dalszego przebiegu akcji.

Tak więc, do następnego!

(Nie) Powiem TakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz