Był to wtorkowy porankek, Harry obudził się o świcie i cicho żeby nie obudzić kolegów ubrał się i wyszedł z dormitorium gryfindoru.
Chwilę poszwendał się po korytarzach żeby ostatecznie wyjść na dwór.
Powietrze było rześkie i przyjemnie ciepłe, Harry odetchnął pełną piersią i ruszył w stronę jeziora, śniadanie miało być dopiero za godzinę.
Harry powoli zbliżał się do celu kiedy pod drzewem przy brzegu zobaczył Severusa patrzącego w zamyśleniu na taflę jeziora.
Harry poczuł że jego policzki na widok chłopaka zrobiły się gorące i stał tak chwilę patrząc jak ślizgon pisze coś w podręczniku do eliksirów.
Harry stał tak chwilę niezdecydowany i postanowił że odejdzie niezauważony i wrócił do zamku.
Akurat wszyscy zaczęli schodzić się na śniadanie, przy stole gryfindoru spotkał już swoich przyjaciół dyskutujących o lekcjach.
-Hej Harry!- przerwali gdy tylko go zobaczyli
-Gdzie byłeś? Gdy się obudziłem już cię nie było.- zagadnął Ron
- A poszedłem nad jezioro trochę się przewietrzyć, o czym rozmawiacie?- Harry szybko zmienił temat
- Mówiliśmy z Ronem o naszych zajęciach, przecież 50% naszych lekcji odbywa się że ślizgonami. Właśnie obliczyłam- westchnęła Hermiona
- Koszmar w życiu nie uwolnimy się od tych idiotów!- mruknął Ron nakładając na swój talerz jajka z bekonem.
Harry zjadł tosta z dżemem i popił sokiem dyniowym gdy znowu zaczęli rozmawiać o koszmarnej sytuacji do sali wleciały sowy przynosząc poranną pocztę.
Tradycyjnie Neville dostał od babci paczkę z rzeczami których zapomniał spakować, Hermiona dostała nowe wydanie proroka codziennego a Ron dostał list od mamy.
- Już pisze?- zdziwił się Ron- Myślałem że...ah, to że mam pilnować bliźniaków...- westchnął Ron- To będzie trudne, całe wakacje paplali o tym że chcą rzucić szkołę i rozkręcić biznes na mamę działało to jak płachta na byka!- parsknął Ron
- O, w proroku coś piszą o nowej dostawie książek do księgarni esy i floresy w Hogsmeade!- podnieciła się Hermiona całkowicie ignorując Rona który zrobił urażoną minę i poszedł przygotować się do zajęć, po chwili Hermiona ruszyła w jego ślady zostawiając Harry'ego samego z myślami.
Zanim Harry się zorientował sala praktycznie opustoszała a to był znak żeby też iść się przygotować.
Harry wstał od stołu i ruszył w stronę wyjścia by następnie wspiąć się po krętych schodach, szedł tak zamyślony nad planem lekcji aż na kogoś wpadł.
Harry wyładował na Severusie którego rzeczy rozsypały się po całym korytarzu.
Harry podniósł się czerwony jak burak i podał rękę koledze który odtrącił rękę i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- P-przepraszam... - wybełkotał zakłopotany Harry, dopiero teraz zauważył jakie Severus ma długie zręczne palce
- ... - Severus zebrał swoje rzeczy i oddalił się w głąb korytarza
Harry stał tak chwilę patrząc za nim po czym otrząsnął się i ruszył biegiem w stronę dormitorium.
***
Po lekcjach Harry siedział w bibliotece z Hermioną i Ronem odrabiając zadane im pracę domowe
- Nie mogę uwierzyć że już tyle nam zadali!- jęknął Ron - przecież to dopiero pierwszy dzień!
- I dobrze - odparła radośnie Hermiona- twój mózg już ćwiczy!
Harry poparł Rona ale zanim zdążyli wdać się w dyskusję bibliotekarka skarciła ich za hałas i kazała być cicho albo wyrzuci ich z biblioteki wszyscy więc zamilkli i pracowali w ciszy
Po jakimś czasie Harry wyszedł żeby skorzystać z ubikacji i gdy ruszył korytarzem usłyszał znajomy szyderczy głos Malfoya
Harry cicho zakradł się i wyjrzał za róg korytarza by zobaczyć Severusa wiszącego do góry nogami w powietrzu a Malfoya śmiał się do rozpuku a za nim stali Crabbe i Goyle również z uśmiechami na twarzach-Ty nie masz odwagi tylko zakradasz od tyłu jak śliska żmija!- Severus warknął na Malfoya- Natychmiast mnie opuść ty...
W tym momencie Malfoy wypowiedział zaklęcie "jęzlep" które sprawiło że język Severusa przykleił się do podniebienia
W oczach Severusa Harry widział furię i obdarzył Malfoya morderczym spojrzeniem na co ten wybuchł kolejną salwą śmiechu
- Jak ktoś z takiego rodu czystej krwi może być taki słaby?
Harry zacisnął pięści i wyszedł zza rogu korytarza by spotkać się oko w oko z Malfoyem
-O! Proszę proszę, oto nasz bohater Harry Potter- parsknął Malfoy na co jego goryle zachichotali
-Zostaw go Malfoy! - warknął Harry wyciągając różdżkę
- Oj i co mi teraz zrobisz?- zadrwił Malfoy
Severus patrzył na Harrego z wzgardą w oczach oczekując jego kolejnego ruchu
- Zamknij się Malfoy i zostaw go!- zagroził Harry z każdą sekundą tracił cierpliwość i nie patrzył już więcej na Severusa, może i był idiotą ale nie pozwoli Malfoyem się nad nim znęcać
Malfoy wybuch śmiechem
- Expeliarmus!- krzyknął Harry celując w ślizgonów różdżki Goyla i Crabba wyleciały w powietrze
- Mobilicorpus- krzyknął Malfoy a Harry uniósł się w powietrzu
- Miliare!- krzyknął Harry co złagodziło jego upadek na ziemię
- Tarantallegra!- krzyknął Harry ale Malfoy umknął przed ciosem
-Rictusempra!- krzyknął Harry a Malfoy poleciał do tyłu i uderzył w ścianę
Severus nagle runął na ziemię jak długi i powoli jęcząc podniósł się do pionu
- Nie potrzebowałem twojej pomocy Potter.- odparł krótko pocierając obite ramię
Malfoy podniósł się z ziemi i warknął na Crabba i Goyla którzy ruszyli za nim, mijając Harry'ego rzucił mu nienawistne spojrzenie
Harry zwrócił się w stronę Severusa -Wszystko ok?
Severus syknął pocierając ramię
- Powinieneś iść z tym do pani Pomfrey- Harry wskazał ramię Severusa- Znasz drogę?
- Sam sobie poradzę Potter.- burknął w odpowiedzi i podniósł dumnie głowę
Chwilę stali w milczeniu nie wiedząc co powiedzieć
- No to... Nara - wymamrotał Harry i ruszył korytarzem w stronę biblioteki
______________________________________
Oto kolejna część! I jak? Jeśli macie jakieś sugestie piszcie w komentarzach a ja postaram się coś poprawić! 😊😉
CZYTASZ
Snarry: Nieoczekiwana miłość
Fanfiction*Zakończone więc nie trzeba czekać* Severus westchnął poirytowany i wziął gryfona na ręce -C-co ty robisz?- przestraszył się Harry - Nie wierć się! Gdybyś miał sam tam iść w życiu byśmy tam nie dotarli- warknął ślizgon - Ale ludzie patrzą - zarumie...