Niemiłe spotkanie

2K 119 6
                                    

Harry przemierzał las w ciszy skryty pod peleryną niewidką niedostrzegalny dla mieszkańców lasu
Nie bał się choć strach byłby uzasadniony w obliczu spotkania z najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie
Ale Potter miał plan i nie mogło mu się nie udać
Z kieszeni spodni wyciągnął małą fiolkę z eliksirem o barwie złota powoli chlupoczącym we wnętrzu małego naczynia
Jednym chaustem wypił całą zawartość i ruszył dalej w drogę
W końcu po piętnastu minutach marszu przez ciemny las dotarł na małą polanę na której w tej chwili znajdował się jego nemezis
Gryfon chciał zorientować się w sytuacji zanim wyjdzie czarodziejowi naprzeciw
Oprócz czarnego pana na polanie znajdowało się dziesięciu innych śmierciożerców i dwoje więźniów
Żołądek skręcił się Harry'emu w supeł gdy zobaczył Krist w swojej animagicznej formie szarpiącą się z łańcuchami i warczącą zawzięcie na ludzi wokół
Harrego zaskoczył fakt że dziewczyna wyraźnie broniła Malfoya który najwyraźniej zemdlał
- Panie,- to był głos Bellatriks- jesteś pewny że przyjdzie?
- Oh, moja droga on już tu jest, punktualny czyż nie Potter?
Harry wszedł na polankę nieśpiesznym krokiem ściągając pelerynę niewidkę
- Nie mogłeś darować sobie tego przedstawienia?- gryfon rzucił kpiąco
Krist gdy tylko zobaczyła złotego chłopca zamarła
- Oddaj ich, albo naprawdę pożałujesz że chciałeś się odrodzić ty beznosy gnoju.- Harry rzucił najbardziej jadowitym tonem jakiego w życiu użył
( brawo Harry! Celuj w słaby punkt! Mamy nowy! XD)
Voldemort wciągnął gwałtownie powietrze
- Oj Harry, Harry. Chyba nie bardzo wiesz w jakim jesteś położeniu!
Czarny pan machnął ręką wskazując dwójkę więźniów
- Ale nie bój się, oni zginą po tobie żeby całkiem stracić nadzieję na to że ktokolwiek jest w stanie mnie pokonać!
Harry tylko przewrócił oczami i jednym machnięciem różdżki usunął łańcuch i kaganiec Krist oraz obudził Malfoya
- Radzę wam uciekać, zaraz może się tu zrobić nieprzyjemnie!- Harry rzucił w stronę uczniów przenosząc ich z dala od śmierciożerców
- Harry! Czy ty naprawdę nie myślałeś że ja przewidzę taką sytuację?!- Voldemort skierował różdżkę w stronę wielkiego psa
- Agrestio!- Harry nie znał tego zaklęcia ale natychmiast zobaczył jak z oczu Krist ulatuje całe człowieczeństwo w tamtej chwili jej oczy były zwierzęcia które jest bardzo, bardzo złe
Pies skierował się w stronę Draco z cichym warczeniem z każdą chwilą przybierającym na sile
Malfoy zaczął cofać się niemrawo do tyłu co chwilę się potykając
Fakt, tego Harry nie przewidział
W ostatniej chwili uciekł przed lecącą w jego stronę kedavrą
- Avada kedavra!- Voldemort znów wycelował znów pudłując
Harry odpłacił się tym samym i teraz co chwilę powietrze przecinały zielone światła ale jak dotąd żadne nie trafiło
Harry poruszał się z prawdziwą gracją jak zawodowy gimnastyk, irytacja czarnego pana wzrastała z każdą chwilą a Harry nie tracił pewności siebie ani na chwilę
Wyglądało to tak jakby miał dziś niewyczerpane zapasy szczęścia
***
Draco wstawał i cofał się przerażony ale co chwilę potykał się o jakiś korzeń i znów lądował na ziemi
- K-krist... Proszę, nie rób tego...- zająknął się ślizgów i na chwilę pies zatrzymał się a agresja zaczęła uciekać z jego oczu ale tylko po to by zaraz znów powrócić
Draco olśniło, w końcu z jakiegoś powodu należał do skytherinu- jego mózg zaczął pracować
Możliwe że dziewczyna reagowała na niego jako coś co znała i co przywracało ja do rzeczywistości
Musiał ją odzyskać
- Krist! Stop!- powiedział już pewniejszym głosem ale pies po chwili znów ruszył naprzód
Zdesperowany Draco rzucił się w stronę zdumionego zwierzęcia i przytulił psa mocno do siebie chowając zapłakaną twarz w jego futrze
Spodziewał się że zaraz straci głowę ale zamiast tego ktoś mocno go obiął i przytulił do siebie
- To jakieś szaleństwo! Przecież znamy się dopiero od paru godzin...- wydukał przez łzy chłopak patrząc w twarz puchonki
- To dobrze, to znaczy że mamy czas się poznać.- odparła i również zalana łzami przywarła do Draco w namiętnym pocałunku który ślizgon natychmiast odwzajemnił
***
Harry kątem oka dostrzegł że Draco i Kristianie nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo
- Kończmy to.- Harry zatrzymał się i stanął w miejscu, mimo to Voldemort znów spudłował
- Avada kedavra!- Harry trafił w mężczyznę który z wrzaskiem złości zmienił się powoli w proch
Jego poplecznicy po chwili zaczęli się teleportować jeden po drugim spanikowani by uciec od tego chłopca
Harry ruszył w kierunku Krist i Draco którzy odlepili się od siebie i wstali aby podziękować Harry'emu
- No, powiem szczerze że tego się nie spodziewałem. Wasza dwójka...- Harry uśmiechnął się do nich szelmowsko
- Lepiej się zamknij Potter, dobrze radzę.Bo inaczej rzucę cię jej na pożarcie. - Draco wskazał rozchihotaną puchonkę i mimo groźnych słów nie mógł powstrzymać uśmiechu
- Harry, nic ci nie jest?- Kristiana rzuciła Potter'owi badawcze spojrzenie
- Nic poza tym że jutro czekają mnie zakwasy i moja moc jest na wyczerpaniu, za to Draco stanowczo musi odwiedzić skrzydło szpitalne.
I tak trójka nastolatków ruszyła w stronę szkoły pozostawiając daleko za sobą ból żal i popiół który był resztkami tego co zostało z cielesnej formy Voldemorta, jednak to nie był koniec walki i Harry doskonale o tym wiedział
______________________________________
No i jak? Nowy ship się podoba? XD musiałam ich sparować, poza tym fretką nie mogła zostać do końca zła bo bo ja go bardzo lubię 😁

Snarry: Nieoczekiwana miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz