[calum] 3

1K 74 8
                                    

Zatrzasnąłem za sobą drzwi do 'mojego pokoju' i uścisnąłem sobie nasadę nosa. Wszystko spoko, ale nikt nie mówił że musimy dzielić ze sobą pokoje. Zresztą, nie mogliśmy się jakoś dobrać? Przecież obecna kombinacja musiała skończyć się katastrofą. Dlaczego nie mogliśmy się zamienić? Czy ktoś w ogóle mógł sprawdzić jak i gdzie będziemy spać?

Chociaż z drugiej strony, nie miałem ochoty być blisko któregokolwiek z nich.

Nie chciałem być blisko Michaela, bo wiedziałem jak mogło się to skończyć. Byłem zły na siebie, że pozwoliłem na to wszystko do czego doszło. To zrujnowało naszą przyjaźń i głęboko zraniło moje serce. Dopiero teraz, gdy zdecydowałem się zatrzymać to koło porażki poczułem jak bardzo to na mnie wpływało. Jak bardzo łamało mi serce każde spotkanie z chłopakiem, każdy seks. Ja wkładałem w to swoje uczucia, a starszy traktował mnie jak zabawkę do zapominania swojej beznadziejnej dziewczyny.

Postanowiłem położyć się w naszym nowym salonie. Byłem naprawdę zmęczony lotem i marzyłem tylko o spaniu i świętym spokoju. Jednak okazało się, że i to nie jest mi dane. Na kanapie leżał Ashton, pogrążony w głębokim śnie. Gdyby nie fakt, że chłopak wyglądał na naprawdę zmęczonego, obudziłbym go i kazał rozłożyć kanapę, by mogliśmy zmieścić się na niej razem, ale w obecnej sytuacji postanowiłem być miłosierny i rozejrzałem się za innym miejscem do spania. Wyszedłem też na taras, gdzie znalazłem hamak, na którym od razu się położyłem. Nigdy nie lubiłem na nim spać, ale jak to się mówi: z braku laku dobry kit. Miałem tylko nadzieję, że noc nie będzie zimna i nie zamarznę na kość, bo naprawdę nie miałem ochoty wracać do środka po jakieś okrycie.


Obudziłem się, gdy słońce było już wysoko i grzało niemiłosiernie, a mnie okrywał beżowy kocyk. Zrzuciłem go z siebie i opuściłem hamak, czując od razu zakwasy w nogach i rękach. Może i byłem wysportowany, ale nie pływałem już od pewnego czasu i rzucenie się na głęboką wodę nie było najlepszym pomysłem. Wszedłem do domu, w którym panowała głucha cisza. Przypuszczam, że teraz będzie to normalność, więc także w milczeniu udałem się do kuchni, gdzie Ashton czekał aż jego kawa się zaparzy, opierając głowę na blacie stołu. Jego pobudki zawsze były ciężkie i tylko kawa była w stanie postawić go w miarę szybko na nogi. Podniósł głowę i posłał mi bardzo nikły uśmiech, machając niezręcznie i układając głowę na stole ponownie. O tej porze chyba nie docierało do niego, że nasza sytuacja jest beznadziejna.

Zabrałem się za robienie jedzenia, gdy wpadłem na pomysł porannego biegania. Posprzątałem syf, którego narobiłem i schowałem posiłek do lodówki, po chwili skradając się do szafy w moim pokoju. Wyciągnąłem pierwsze lepsze szorty i koszulkę, po czym szybko się przebrałem i... Michael się obudził.

- Co się dzieje? - ziewnął zaspany, a ja przez kilka sekund znów pomyślałem o tym jak słodki jest o poranku. Zawsze po spędzonej razem nocy wstawałem przed nim, by tylko nie leżeć i nie patrzeć na to jak piękny jest. Gdyby się obudził i przyłapał mnie na gapieniu się na niego gdy śpi byłoby totalnie niezręcznie. A tego wolałem uniknąć. W końcu seks bez zobowiązań, czy coś. - Czy my naprawdę jesteśmy na tej wyspie? To nie był sen? - zapytał chłopak, zakopując się w poduszkę i jęcząc cicho. Nie byłem pewny czy w ogóle mówi do mnie.

- Niestety - mruknąłem i opuściłem domek. Biegłem głównie brzegiem morza, a może oceanu? Właściwie to nie wiedziałem gdzie się znajdujemy. Nie sądziłem, że wyspa jest tak duża, jednak gdy okrążyłem ją całą byłem potwornie zmęczony. To fakt, jakiś czas temu odpuściłem sobie aktywność fizyczną i teraz musiałem za to płacić. Byłem pewien, że jutro nie będę umiał się podnieść z łóżka (lub hamaka) z powodu zakwasów. Jednak jeżeli miałem teraz dużo czasu, dlaczego nie wykorzystać go na zadbanie o samego siebie? Jeżeli zespół i przyjaźń nie wyjdą z tego cało, to przynajmniej będę dobrze wyglądał, prawda?

Wróciłem do domku, a tam okazało się że łazienka jest zajęta. Oczywiście, jeżeli dzielimy się wszystkim, to dzielmy się też łazienką. Bo przecież tak ciężko zrobić jeszcze jedno pomieszczenie.

- Luke, cipo, jak długo musisz tam siedzieć? - krzyknąłem, gdy po kolejnych trzydziestu minutach łazienka ciągle okupowana była przez głupiego blondyna.

- Jestem zajęty, Hood. Odpieprz się - syknął chłopak za drzwiami, a we mnie zawrzało.

Nie wytrzymam na tej wyspie. Nie z nimi.



witam w sobotę! jak tam wasze życie? 

ja już mam pierwszy semestr za sobą (niestety celu nie osiągnęłam, ale mam motywację, żeby przyłożyć się bardziej ok) i jestem zadowolona (chociaż na przyszły tydzień już mam zapowiedziane rzeczy także KOCHAM SZKOLE OK 

ale koniec ględzenia 

początki będą ciężkie, wybaczcie im

dobrej nocy x 

island in the sun ↞ malum&lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz