Każdy stopień tych przeklętych schodów był dla mnie nowym poziomem cierpienia. Nie chciałem iść za Luke'm, ale gdy zobaczyłem łzy w jego oczach, które pojawiły się tam gdy zobaczył nas razem, poczułem się w obowiązku by to zrobić. Ostatecznie tylko ja nie byłem z nim pokłócony do grobowej deski, nie? Poza tym, byliśmy kumplami. Miałbym wyrzuty sumienia, gdybym zostawił go samego na pastwę losu.
W końcu znalazłem się pod drzwiami jego pokoju i zapukałem, jednak odpowiedziała mi cisza. Nie chciałem wchodzić bez pozwolenia, bo to mogłoby na przykład go wkurzyć, ale po minucie lub dwóch czekania mi się znudziło. Nacisnąłem klamkę i zajrzałem do ciemnego pomieszczenia. Było tam duszno i panowała taka atmosfera, że aż bałem się przekroczyć próg. Zapaliłem światło i skierowałem wzrok na łóżko, na którym leżała zwinięta w kulkę postać. Westchnąłem i podszedłem do okna, odsuwając grube zasłony (kto umieszcza takie w domku na plaży?) i otworzyłem obydwa okna. Luke wyjrzał spod koca, pod którym się ukrył i zmarszczył brwi.
- Co ty robisz? - wychrypiał, starając się niepostrzeżenie wytrzeć twarz, która mokra była od łez.
- Wietrzę pokój - mruknąłem, opierając się o parapet i natarczywie się w niego wpatrując. Chłopak uciekł od mojego spojrzenia siadając i ocierając oczy koszulką. Widocznie nie umiał się opanować. Ale nie byłem tu po to, by go pocieszać. - Wyglądasz okropnie - powiedziałem, a on posłał mi wrogie spojrzenie.
- Co ty nie powiesz - mruknął, a ja na chwilę się zamyśliłem. Nigdy nie widziałem go w tak fatalnym stanie. Włosy były poplątane i myślę, że nazwanie tego nieładem byłoby zbyt lekkie. Oczy ozdobione były kolorem czerwonym, a pod nimi znajdowały się ciemne wory. Cera była blada, a broda nieogolona. Wyglądał jak wrak człowieka i mimo, że poniekąd mu współczułem, wiedziałem, że płaci cenę za zachowanie ostatnich miesięcy.
Dobrze mu tak.
Chłopak nic nie mówił, a ja myślami wróciłem do wydarzeń ostatnich dni. W końcu przemogłem się i dokończyłem piosenkę Caluma, a co ważniejsze, porozmawiałem z nim. Pogodziliśmy się i powoli wszystko wracało między nami na właściwe tory. Dużo ze sobą rozmawialiśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko. Poprzestaliśmy na przyjaźni, chociaż nie chciałem przyznać się, że zamierzałem jeszcze zawalczyć o jego miłość. Nie chciałem tego tak zostawiać, skoro nawzajem się kochaliśmy. Ale pomyślałem, że gdy zaczniemy na spokojnie, od normalnej relacji, mamy większe szanse za zbudowanie dobrego związku. Czy to dojrzałe myślenie?
Tak więc, najpierw przyjaźń, potem randki, związek i łóżko. W ten sposób Cal będzie mój i tylko mój.
- Przestań się szczerzyć - powiedział odległy głos, a ja momentalnie wróciłem na ziemię. Luke wpatrywał się we mnie oczami zranionego psiaka, a ja zwiesiłem ramiona i powlokłem się do jego łóżka. Usiadłem obok.
- Jak się masz, Luke? - zadałem pytanie, które rozwaliło chłopaka spowrotem na kawałki. Oparł głowę o kolana i zaczął przejmująco łkać. Serce mi się łamało, mimo całej złości i żalu do Hemmingsa. Znów westchnąłem (cud, że jeszcze się nie zapowietrzyłem, czy coś) i przytuliłem do siebie chłopaka. Wtulił się we mnie zachłannie i zapłakał jeszcze głośniej.
Luke Hemmings nie płakał często. Czasem po długim locie emocje się w nim kotłowały, ale to dlatego, że naprawdę nie lubił latać. Kiedyś zwierzał mi się, że kocha kogoś, kto nigdy nie pokocha jego i wtedy też płakał. Płakał też ze wzruszenia i kilka razy po pijaku. Ale w porównaniu do mnie, płakał rzadko. A może to ja płakałem dziwacznie często. Nieważne. Ale właśnie dlatego nie byłem przygotowany na taką sytuację. Czułem się dziwnie, trzymając jego drżące ciało i czekając aż coś powie, bo sam w głowie miałem pustkę. Poprawka, czułem się idiotycznie.
Ale w końcu chłopak przemówił. Niestety, w ogóle mi nie ulżyło.
- Jestem tak okropnym człowiekiem.
***
mam wrażenie, że nie podoba wam się maraton uh:(
CZYTASZ
island in the sun ↞ malum&lashton
FanfictionZespół ma problemy więc mangament wysyła ich na wyspę. Czy przyjaźń zwycięży? © 2019 copyright by plovescalum opowieść może zawierać sceny seksualne, wulgarny język i/lub przemoc