[luke] 12

978 77 97
                                    

Chorą satysfakcję sprawiało mi wkurwianie chłopaków. Uwielbiałem robić te wszystkie rzeczy, które doprowadzały ich do szału. Zajęło mnie to do tego stopnia, że chwilami siedziałem i obmyślałem plan, co zrobić tym razem, a potem czas mijał mi bez mrugnięcia okiem. Prawie niezauważalnie mijały mi początkowo nudne dni.

Na początku myśleli, że to głupie żarciki, dla rozluźnienia atmosfery. Może pogodzenia się. Jak głupi byli, ah głupi.
Nie byli na tyle inteligentni, by dostrzec, że chcę ich tylko upokorzyć. Sprawić, że poczują się gorzej. Jak małe śmiecie, którymi byli.
Jedynie Calum zdawał się nie mieć nadziei na moją poprawę. Paradoks, bo sądziłem, że to właśnie on najmniej mnie zna. Ale przejrzał mnie pierwszy.

I jeszcze bardziej mnie to wkurwiało.

Nigdy nie był tym, który stanął by za mną murem. Może przesadzam. Wsparłby mnie, ale nie w taki sposób w jaki bym sobie tego życzył. On wolałby załatwić to rozmową i kompromisem. Nie rzuciłby się z pięściami na kogoś kto mnie obraził.
Nie mówię, że taka postawa była zła. W pewnych sytuacjach na pewno była dobra, ale nie umiałem sobie przypomnieć żadnej, w której jego taktyka działała.
Miałem przed oczami tylko to jedno zdarzenie, sprzed roku gdy zostawił mnie na lodzie.

W tamtym czasie na salonach było o mnie głośno. Związałem się z "podejrzaną" dziewczyną, zmieniłem towarzystwo, siebie. Chodziły też o mnie jakieś plotki, naprawdę wyssane z palca. Musieliśmy pokazać się razem na jakimś pokazie, na który dostaliśmy zaproszenie. Ani Mike ani Ashton nie mogli pójść z nami, więc na nowo zbratałem się z brunetem i udaliśmy się tam razem. Atmosfera była napięta, ale nie sądziłem, że aż tak był na mnie tak zły, by potem tak chamsko mnie wystawić. Rozmawialiśmy z różnymi ludźmi, uśmiechaliśmy się sztucznie i staraliśmy się żartować, ale byliśmy spięci. Wtedy może jeszcze byłbym w stanie utrzymywać z nim kontakt i całkowicie go nie przekreślać. Ale gdy jakiś koleś, którego w życiu nie widziałem, podszedł do mnie i zaczął wyzywać od 'kurew' i 'pizd', Calum nagle zniknął. Nigdzie go nie było, a ja szukałem go jak zagubiony dzieciak. Było mi przykro, że gdy byłem w potrzebie mój niegdyś przyjaciel wbił mi nóż w plecy. Tym bardziej, że ktoś rzucał w moją stronę niepotwierdzone oskarżenia i wyzwiska.
Wyszedłem z budynku bez bruneta i przez długi czas starałem się nie widzieć go na oczy. Mógłbym mu coś zrobić. Czułem się oszukany i zawiedziony. Calum upadł w moich oczach tak drastycznie, że nie wiem co musiałby zrobić, by to polepszyć.

Ale teraz trochę zaczynałem się go obawiać. Przypakował i zrobił się pewny tego, co myśli i mówi. Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie, wszyscy wiedzieliśmy. Jego dotychczasowe podejście do świata i ludzi miało określony cel. Zbierał informacje, by później je wykorzystać. Był jak tajny agent.

Co nie znaczyło, że zamierzałem mu odpuścić. Dzisiaj to właśnie na nim miałem zamiar się skupić. Miałem plan, który, byłem pewien do szpiku kości, go zdenerwuje jak nigdy. Może nawet zdecyduje się coś zrobić i wypowie w temacie. A wtedy będzie grubo, na pewno.

Niepozornie wyszedłem z pokoju, starając się powstrzymać złośliwy usmiech, który chciał wpłynąć na moje usta. Powoli zszedłem po schodach i udałem się kuchni. Znajdował się tam Michael, który bazgrał coś w zeszycie. Spojrzał na mnie na ułamek sekundy, ale w jego wzroku nawet nie było widać, że zauważył moją obecność w pomieszczeniu. Był zbyt pochłonięty swoim rysunkiem.

Podszedłem do lodówki i wyciągnąłem potrzebne mi rzeczy. Masło, mleko i pomidory. Dobrze, że Clifford nie zwracał na mnie uwagi, bo na pewno stałby się podejrzliwy.

Wiedziałem, że lada chwila Calum może wrócić ze swojego porannego biegania, dlatego musiałem się pospieszyć. Pokroilem pomidory, nalałem mleka do szklanki, a masłem posmarowałem uchwyt lodówki.

Chwilę później do kuchni wszedł Calum, spocony i bez koszulki. (Naprawdę się wyrobił, wyglądał nieźle) Wtedy ja wkroczyłem do akcji. Odwróciłem się gwałtownie i wylałem na niego mleko oraz pomidory. Calum naprawdę ich nienawidził.

Po jego ciele spływało jedzenie, a na jego twarzy malował się szok.

- Ops? - uśmiechnąłem się wrednie i sięgnąłem po kostkę masła. Wziąłem ją w rękę i przycisnąłem w okolicy piersi Caluma. To nie było w moich planach, ale widok jego twarzy był bezcenny.

Jednak nie wyszło mi to na dobre. Masło upadło na podłogę, a ręce bruneta przycisnęły mnie do ściany obok.

- Pożałujesz tego, Hemmings - wysyczał, a mnie zrobiło się gorąco. On naprawdę nie żartował.

island in the sun ↞ malum&lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz