[michael] 35

889 78 20
                                    

Byłem najszczęśliwszy pod słońcem, gdy Calum zgodził się ze mną chodzić. Spełniło się moje największe marzenie, przyjeżdżając tutaj nawet się nie spodziewałem, że wszystko się tak potoczy. Nie sądziłem, że izolacja na wyspie doprowadzi do takiego rozwoju wypadków, doprowadzi do tego że w końcu będę szczęśliwy.

Wcześniej nie byłem zbyt dobry w byciu chłopakiem. Ani Abigail, ani Crystal nie okazały się być zadowolone z tego jaki jestem. Bywałem zazdrosny i chamski, ale tylko i wyłącznie dlatego, że bałem się stracić osobę na której mi zależy. Gdy mój związek z Crystal się skończył byłem załamany, bo uświadomiłem sobie jak beznadziejny muszę być skoro nawet ona mnie zdradziła. A przecież miała tyle planów co do naszej dwójki... A może poleciała tylko na kasę? To było możliwe.

Calum był inny. Był pewny swojego uczucia do mnie i dawał mi to odczuć, nie naciskał na mnie w żadnej sprawie i mi ufał, chociaż na początku nie zanosiło się żeby to kiedykolwiek miało się wydarzyć. Żartował ze mnie i nie był spięty, ale wiedział do czego może się posunąć żeby mnie nie zranić. Potrafił mnie wysłuchać; wszystkich głupot, które siedziały w mojej głowie. Może to wszystko wynikało z tego, że byliśmy przyjaciółmi i po prostu łatwiej było nam się dogadać, a może w końcu znalazłem osobę, która była mi pisana.

Leżałem na kanapie przytulając się do mojego chłopaka, obok siedział Luke i czytał jakąś książkę, a na jego kolanach drzemał Ashton. Widziałem jak długie palce blondyna bezwiednie przeczesują loki najstarszego, a na twarzy tkwi mały uśmiech. Siedzieliśmy w czwórkę, bo czekaliśmy aż nastanie godzina siedemnasta w której będziemy mogli skorzystać z telewizora. Na początku mieliśmy ambitniejsze plany, na spędzenie naszego wspólnego czasu, ale niemiłosiernie grzejące słońce wykończyło nas do tego stopnia, że nie mieliśmy siły na cokolwiek innego niż leżenie. Przy czym Ashton zasnął. Mówiłem już, że był koszmarnym śpiochem?

- Hej, Mikey? Idę po coś do picia, zaraz będzie siedemnasta. Chcesz coś? - zapytał Cal, a ja podniosłem się przed nim i pokręciłem głową.

- Ja pójdę - mruknąłem i cmoknąłem jego usta. - A Luke pójdzie ze mną, muszę mu coś powiedzieć - dodałem głośniej, mrugając do mojego chłopaka i wstając.

Luke spojrzał na mnie trochę zdezorientowany, a trochę zdenerwowany, że musi opuścić Ashtona, ale westchnął tylko i delikatnie ułożył jego głowę na poduszce zamiast jego kolan.

Udaliśmy się do kuchni, a ja otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem butelkę zimnej wody i dwie cytryny. Podałem je chłopakowi, a sam zająłem się dzbankiem i lodem w zamrażarce. Zimna woda z cytryną świetnie działała na ochłodzenie w takie zimne dni i miałem zamiar zrobić jej zapas na cały wieczór.

- Dlaczego mnie tu ściągnąłeś? - mruknął nadąsany blondyn i założył ręce na klatce, opierając się o blat.

- Co jest pomiędzy tobą a Ashtonem? - zapytałem konspiracyjnie, a on posmutniał i spuścił wzrok, wzdychając.

- Jesteśmy kumplami. I raczej tak zostanie - mruknął, a ja spojrzałem na niego jak na głupca.

- I właśnie tego chcesz, tak?

- Oczywiście, że nie! - uniósł głos i od razu się zreflektował. - Oczywiście, że nie tego chcę. Chcę go blisko, najbliżej jak się da - dodał ciszej. - Ale co mam zrobić jeżeli on tego nie chce.

- Zawalczyć o niego? Nie bądź pizdą, Hemmings - powiedziałem i uderzyłem go w ramię. - Musisz z nim na poważnie porozmawiać i powiedzieć mu, że będziesz o niego walczyć. Bo go kochasz.

- A co jak mnie odrzuci? Nie chcę mieć złamanego serca - zapytał nieprzekonany.

- Ty złamałeś serce jemu i jakoś dał sobie radę. Poza tym, będziesz walczył dopóki cię nie przyjmie więc nie musisz się o to martwić.

- Ale Mike...

- Nie ma żadnego ale, wszystko już postanowione - powiedziałem, biorąc dzbanek i wracając do salonu. Chwilę później wszedł za mną Luke ze szklankami. Nalałem lemoniady do każdej z nich i podałem jedną Calumowi.

- Moja kuchareczka - mruknął, uśmiechając się. Uderzyłem go w ramię i także się zaśmiałem. Dla niego mogłem być kimkolwiek by zechciał. - Było was słychać - dodał cicho, a ja machnąłem ręką.

- Ashton i tak śpi - powiedziałem.

- Mam nadzieję - odparł na to i chwycił za pilota. - To co oglądamy? - dodał głośniej, a ja znowu wygodnie ułożyłem się na jego ciele.

Wszystko było idealnie.



***

nie wierzę że jesteśmy już tak blisko końca omg

jak tam u was? wszystko dobrze? odpoczęliście?

buziaki x

island in the sun ↞ malum&lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz