[calum] 29

937 78 34
                                    

Na dworze było już ciemno, gdy zamykałem za nami drzwi tarasu, a Michael mocno ściskał moją dłoń. Z całych sił starałem się powstrzymać uśmiech, który chciał wpłynąć na moją twarz. Michael był istnym aniołem i nie umiałem nie cieszyć się z tego, co się między nami działo. To było spełnieniem moich marzeń. Jak inaczej mógłbym zareagować?

Chłopak nagle zatrzymał się i ruchem głowy wskazał na kanapę. Siedział na niej Ashton, a Luke przytulał się do niego w bardzo niewygodny sposób. Oboje oddychali miarowo, a ich oczy były zamknięte. Wyglądali tak spokojnie razem, co było całkowicie przeciwne ich normalnemu zachowaniu w swoim towarzystwie. Zazwyczaj byli spięci i niezręczni, a teraz wyglądali, jakby w końcu wszystko wróciło do normy. 

- Obudzimy ich? - zapytałem, patrząc na Michaela. - Jutro wszystko będzie ich boleć - dodałem, a chłopak pokręcił głową, ciągnąc mnie za rękę. 

- Niee, bo zaczną nas wypytywać, a nie mam siły się z nimi użerać - odszepnął, uśmiechając się słodko. Zabierzemy ich jutro na plażę i będą mogli spać do woli w pełnym słońcu - dodał, gdy byliśmy już poza salonem. 

Weszliśmy do naszego pokoju, a ja rzuciłem się na łożko, nawet nie zdejmując japonek z nóg. Po chwili i tak samoistnie spadły. 

- To był świetny dzień - mruknąłem, wtulając twarz w poduszkę i uśmiechając się na wspomnienie warg Michaela na moich. 

Nie pamiętam czy kiedykolwiek relacje między nami były tak delikatne, wręcz kruche. Policzki chłopaka się czerwieniły gdy tylko spojrzał w moje oczy, a robił to tak nieśmiało, spod rzęs. Ciągle się uśmiechał i szukał kontaktu praktycznie bez przerwy. Widziałem, że naprawdę mu zależy, żeby wszystko między nami się ułożyło. I ja też tego chciałem, dlatego dałem się zaprosić na randkę. I dlatego robiłem wszystko co mogłem, by pokazać mu jak dobrze się z nim czuję. I jak bardzo chcę go mieć dla siebie. 

Odetchnąłem cicho, ale uśmiech zamarł na moich ustach, gdy poczułem jak łóżko obok mnie się ugina. Słyszałem, jak Michael się rozbiera, a teraz kładł się obok mnie... 

O nie, nie, nie, nie. Więcej nie popełnię tego błędu. 

- Posuniesz się? Chce się przykryć - powiedział chłopak, ale ja nie znalazłem w sobie motywacji by ruszyć się chociaż na centymetr. Moje ciało było jakby zdrętwiałe. Dałem się nabrać? Chłopak kolejny raz chciał tylko seksu? Po co innego miałby kłaść się obok mnie półnagi w środku nocy? W dodatku, zaraz po tym jak wróciliśmy z randki. - Zasnąłeś? - poczułem ruch obok siebie i rękę na ramieniu. - Cal? Chyba nie myślisz, że jestem tutaj i nie oczekuję od ciebie seksu, co? Jesteś spięty jak Luke przy Ashtonie. Uspokój się, hm? - powiedział łagodnie, a ja uniosłem na niego wzrok w prawie całkowitej ciemności. 

- Wybacz, zaskoczyłeś mnie - odparłem, mając nadzieję, że nie uraziłem chłopaka swoim zachowaniem. Okryłem go delikatnie kocem i ułożyłem rękę pod swoją głową, wpatrując się w jego twarz, gdy uśmiechał się delikatnie. 

- W porządku, rozumiem twoje obawy. Ale nie musisz ich mieć. Zależy mi na tobie i tym razem nie spieprzę tego tylko dlatego, że jesteś gorący i umiesz dobrze pieprzyć, okej? - powiedział cicho, a ja zaśmiałem się na jego słowa. Lubiłem jego bezpośredniość, dzięki temu zawsze wiedziałem na czym stoję. Gdy mieliśmy romans nie zawsze potrafił być taki w stosunku do mnie, co bardzo mnie bolało. Ale teraz znów się przede mną otworzył, co sprawiało, że robiłem się sto razy szczęśliwszy. 

- Mi też na tobie zależy, Mikey - powiedziałem, sięgając ręką do jego czoła i odgarniając kilka zagubionych kosmyków na bok. Sięgnął do mojej dłoni swoją i splątał nasze palce. 

- Pójdziemy na kolejną randkę? - zapytał po chwili, wywołując uśmiech na mojej twarzy. Czasem był jak małe dziecko, a ja tak uwielbiałem go w tej małej, niewinnej odsłonie. 

- Pójdziemy na tyle, na ile tylko sobie wymarzysz - powiedziałem, nie umiejąc się powstrzymać i pochylając się, by pocałować jego nosek. Zmarszczył go uroczo i nachylił się, żeby tym razem cmoknąć mnie w usta. Przysunął się bliżej i położył się na moim ramieniu. 

- Już więcej nie będę takim beznadziejnym przyjacielem, obiecuję - powiedział, a ja pogłaskałem go po plecach. 

- Nigdy nim nie byłeś, Mikey - odpowiedziałem lekko. - Zawsze byłeś dla mnie kimś więcej i to nigdy się nie zmieni. 


***

jest! cieszę się, że udało mi się napisać go jeszcze teraz, chociaż zabranie się do tego zabrało mi mnóstwo czasu, wybaczcie x może nie jest idealnie, wiem, ale przynajmniej coś jest... 

jak tam u was? wszystko gra i buczy? 

będę się zbierać, pućki <3 dobranoc/miłego dnia 



tt: hamletyzm 


#issuesff  

island in the sun ↞ malum&lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz