[michael] 22

969 81 42
                                    

Stałem przed zamkniętymi dotychczas drzwiami i czułem podekscytowanie moich towarzyszy. W ręku trzymałem klucz i normalnie pewnie już dawno włożyłbym go do dziurki, ale chciałem wzmocnić napięcie. W końcu to była uroczysta chwila i wymagała odpowiedniego świętowania. 

- Mike, zamierzasz otworzyć dzisiaj te drzwi czy mogę iść coś zjeść? - zapytał w końcu Ashton, a ja westchnąłem. 

- Niszczysz nastrój, Irwin - mruknąłem, ostatecznie decydując się otworzyć drzwi. Podczas ostatniej rozmowy z menadżerem (którą odbył jakieś dziesięć minut wcześniej) Calum powiedział, że jesteśmy gotowi, by zacząć razem tworzyć muzykę. Mark ucieszył się niesamowicie i stojąc kilka metrów od telefonu mogłem usłyszeć jego podekscytowane wrzaski. Nigdy nie widziałem go w takim stanie i obiecałem, że kiedyś na żywo doprowadzę by piszczał jak mała dziewczynka. Należało mu się, po tym co musiał z nami znieść przez ostatni czas. Jak mężczyzna już się uspokoił, powiedział, że w pudełku, które znajdowało się w kuchennej szufladzie możemy znaleźć klucz, który otworzy drzwi do piwnicy. Było to trochę przerażające, ale Mark obiecał, że nic nam nie grozi i znajdziemy tam wszystko czego możemy potrzebować, by znów zacząć grać. 

Dlatego teraz schodziliśmy po ciemnych schodach, po omacku szukając włącznika światła. Jednak gdy już stanąłem na podłodze, ono zapaliło się samo, ukazując nam świetne studio. Momentalnie podszedłem do gitary akustycznej i przejechałem po strunach. 

- Kurde, nie byłem świadomy jak bardzo brakuje mi muzyki - powiedziałem, siadając na podłodze i próbowałem zagrać intro Piratów z Karaibów. Uśmiechnąłem się szeroko, widząc że mimo upływu czasu moje palce współgrają ze strunami, jakby nigdy się z nimi nie rozstawały. Cal i Ash wpatrywali się we mnie z uśmiechami, a ja poczułem jak przyjemne uczucie zalewa całe moje ciało, od głowy aż po czubki palców u stóp. - Co gramy na rozruszanie? - zapytałem 

Wspólnie doszliśmy do wniosku, że brakiem szacunku byłoby gdybyśmy zagrali którąś z naszych piosenek, skoro nie było z nami Luke'a. W końcu należał do zespołu, był głównym wokalem i on także pisał z nami piosenkami. Próbowałem go nakłonić, by przyszedł tutaj z nami, ale stwierdził, że tylko popsułby nam zabawę i że najpierw musi sobie wszystko poukładać w głowie, potem pogodzić się z resztą i dopiero wtedy będzie gotowy by zacząć grać. Nie był już w takiej rozsypce i wyglądał na pewnego swoich słów, dlatego postanowiłem nie naciskać i zostawiłem go w jego pokoju na parapecie, gdzie chwytał wiatr i słońce. Chłopcy nie mieli nic przeciwko gdy zacząłem grać American Idiot i szybko się do mnie dołączyli. 

Nie mam pojęcia jak i kiedy z mojego gardła wydobył się nieco ochrypnięty głos, ale gdy to się stało poczułem się jak ryba, którą wrzucono do morza po latach suszy. Gdy piosenka dobiegła końca, Calum przestał skakać po pokoju jak małpka z basem, a Ashton odgarnął loki z czoła i rozmasował ręce zacząłem się śmiać, a oni tak po prostu się do mnie dołączyli. 

- Jak ja się kurwa cieszę, że założyliśmy ten pieprzony zespół - powiedział nagle Cal i spojrzał na nas. - I jak dobrze, że o niego walczymy - dodał, a my pokiwaliśmy głowami. To, że zaczęliśmy grać razem, a potem przygarnęliśmy do siebie Luke'a było najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek podjęliśmy. Nie zapominajmy o Ashtonie, bez którego nic nie byłoby takie samo. Byliśmy jednością i to nigdy miało się nie zmienić. Muzyka była dla nas odskocznią, sposobem na życie, a przede wszystkim czymś co kochaliśmy i czymś co dawało nam chęci i energię do życia. 

- Zamieńmy się instrumentami - mruknął po pewnym czasie Ash, a my chętnie na to przystaliśmy. Ja wziąłem bas Caluma, on usiadł za perkusją, a Ashton chwycił za elektryka. Postanowiliśmy zmienić nieco repertuar i już po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiało I Miss You od Blink-182. Była to jedna z ulubionych piosenek Hemmingsa, dlatego gdy skończyliśmy i zgodnie przystaliśmy, że nie poszło nam tak całkowicie źle i usłyszeliśmy cichy płacz dochodzący z góry wiedzieliśmy co to zwiastuje. 

Prawdziwy Luke Hemmings do nas powrócił. 

**

zapytajcie kogo chcecie, moją mamę JednorozecAsha albo moje konto na spotify ale obudziła sie we mnie sosjerka i do cholery jestem szczesliwa bo nie było jej od lat khjdjksa

po pierwsze, oczywiście przedłużę maraton do poniedziałku, bo wasz odzew był tak cudowny że mam ochotę płakać dziękuje <3 

po drugie, wróciłam na twittera i możecie mnie tam zaobserwować i czasem się do mnie odzywać, będzie mi milusio aw 

po trzecie, co myślicie o zrobieniu hashtagu tam? mogłabym wam zdradzać jakieś szczególiki czy coś..? #issuesff albo #ffshamleta idk, jestem słaba w te klocki

po czwarte, wróciłam do ffs luke-hemmings, wiecie blind game over i takie tam (KLASYKI JEŻELI CHODZI O HOMO 5SOS SERIO) i juz wiem czego brakowalo mi w zyciu kocham to tak mocno udiwhd

po piąte, strasznie się cieszę, że mogę tu z wami być. uwielbiam was niemożliwie <3 

to chyba wszystko, przepraszam, że się rozpisałam ops 

dobrej nocy x

island in the sun ↞ malum&lashtonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz