17.

3.5K 129 34
                                    

Po tych słowach rozeszliśmy się na swoje lekcje. Chłopaki nie wiem w sumie na co, a ja na chemię. W końcu dzisiaj środa.

Jeszcze troszkę zdenerwowana usiadłam z Mike'em.

-Coś się stało?- spytał odrazu, przerywając puste patrzenie w okno.

-Poprostu pokłóciłam się z Tyler'em. Nic poważnego.- odpowiedziałam cicho, poprawiając okulary. Tata wybrał za duży rozmiar i się zsuwają na nos. Mike mówi, że to słodko wygląda, ale ja sądzę inaczej.

-Słońce, jeżeli coś jest między wami nie tak, to mi powiedz odrazu.- mój brat ciągle ciągnął, mimo wejścia nauczyciela. Ale on tylko sprawdził obecność i zaczął sobie czytać gazetę. A jak to w liceum jest, wszyscy zaczęli zachowywać się jak niewychowane małpy. Miało to być bardzo dobre liceum...

-Masz parę na bal w piątek?- spytałam, zmieniając temat naszej rozmowy. Mike cicho wzdechnął i przeczesał swoje włosy dłonią.

-Przez tą bójke nie mogę iść.- odpowiedział. No tak! Wczoraj Mike wkurzył się na chłopaka, który zniszczył mój zeszyt do biologii i zwyzywał mnie od kujonek, dzi*ek itp. no i go pobił. Taa.

-A ty?- brat przekierował do mnie.

-Nie mam i też raczej nie pójdę. Monica mnie namawiała, ale jakoś tak nie lubię tych szkolnych imprez.

-Ty sobie żartujesz. Dziewczyno, będziesz królową balu.

-Nie idę. Nie zostawie Cię samego.- Mike zrobił minę jakby miał mnie za idiotke, ale zarazem za najważniejszą osobę. Dziwne to było.

-Emma, jeśli chcesz iść, to idź. Jestem dużym chłopcem i potrafię zostać sam w domu.

-Nie chcę iść. Skończmy ten temat.

Przez wszystkie kolejne lekcje nie zamieniliśmy ani słowa o balu. I dobrze.

Po historii, poszłam z Monic'ą na wychowanie fizycznie.

W damskiej szatni przebrałam się w krótkie, luźne dresowe spodenki i biały top.  Włosy rozwaliły mi się dwie lekcje temu, więc związałam je w kucyka.

-Dzisiaj kosz z męską drużyną!!- pisnęła Amanda, dziewczyna o długich blond włosach, błękitnych oczach i szczupłej sylwetce. Lubię ją, jest spoko. Zawsze gra zespołowo.

-Będzie Twój Tyler.- mruknęła Monica, śmiesznie poruszając brwiami. Dziewczyny w szatni się zaśmiały.

-Jesteśmy tylko przyjaciółmi, okay?- nie mogłam wytrzymać tych wszystkich tekstów i ship'ów mnie i Ty'a, no i wyszłam.

PRZYJAŹŃ DAMSKO-MĘSKA ISTNIEJE!!

Usiadłam sobie na ławce przed salą gimnastyczną i bawiłam się skrawkiem koszulki.

Po dzwonku na lekcje, wszyscy weszliśmy na salę gimnastyczną, ustawiliśmy się w rządku i czekaliśmy na trenera.

Gdy mężczyzna już przyszedł, podzielił nas na dwie równe, mieszane drużyny, w których było po równo chłopaków i dziewczyn.

Mnie przydzielił z Amandą do drużyny z gorszymi zawodnikami, bo wie, że my gramy bardzo dobrze.

Po rozgrzewce zaczął się mecz. Wszystko było okay, do pewnego momentu. A dokładniej, kiedy wrzuciłam piątego kosza dla mojej drużyny i odebrałam piłkę przeciwnikom, chłopak z "lepszej" drużyny (swoją drogą, jego twarz wygląda jakoś znajomo) podciął mi nogi i upadłam na twarz.

Trener wygwizdał faul i posadził chłopaka na ławce, a mi pomógł wstać.

Kutwa!! Przez tego debila, mam obdarte oba kolana i posiniaczony brzuch (trzymałam piłkę z przodu, a kiedy leciałam nie zdążyłam jej przesunąć na bok).

-Pójdę z nią do pielęgniarki!- krzyknął Ty z drugiego końca boiska i przybiegł do mnie, jakbym była mordowana.

-Dobrze, ale zaraz wracajcie.- tylko to powiedział trener.

Po wyjściu z sali, Tyler wziął mnie na ręce jak pannę młodą, bo jak to uznał, "tak będzie szybciej".

Zapukałam do drzwi gabinetu, a po usłyszeniu cichego "proszę", weszliśmy.

Pielęgniarka kazała mi się położyć na leżance, a mojemu przyjacielowi poczekać na korytarzu.

Ciemnoskóra kobieta dokładnie obmyła moje kolana i owinęła je bandażami (dość duże rany), a brzuch posmarowała chłodzącą maścią.

Na koniec dostałam lizaczka.

Wychodząc, podziękowałam prze miłej pani pielęgniarce.

-Nic już Cię nie boli? Wszystko dobrze? Skąd masz tego lizaczka? Też mogę?- pytał Tyler. Aż się zaśmiałam.

-Nic, tak, dostałam, nie.- odpowiedziałam. Ty śmiejąc się mocno mnie przytulił. Za mocno. Zacisnęłam powieki z bólu brzucha i na szczęście, Ty tego nie zobaczył.

Szybko pokazaliśmy się trenerowi, że wszystko okej i usiedliśmy na ławce. Już wiem, skąd kojarzę tego chłopaka...

Nerd-> Murder (1,2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz