I. Życie w Rivendell

449 17 1
                                    

Victoria - młoda elfka mieszkająca w Rivendell. Dobrze znała się z Elrondem, królem Rivendell. Jego córka - Arwena, była dobrą przyjaciółką Victorii. Zawsze się wspierały i rozmawiały ze sobą o najbardziej skrytych tajemnicach ich życia. Tak było i tego dnia:

- Cześć Arwena! - krzyknęła przechodząca blisko jej pałacu Vica.

- Cześć... - opowiedziała Arwena bez życia. Victoria od razu zauważyła, że coś jest nie tak i szybko podbiegła do brązowowłosej elfki.

-Co się stało kochana? Cóż cię trapi? - zapytała. Arwena spojrzała załzawionymi oczami na elfkę. Złapała ją za rękę i wyprowadziła za pałac. Usiadły na małej, białej ławeczce. Arwena zaczęła:

-A więc... wiesz, że od dawna kocham Aragorna... jednak ojciec zabrania mi się z nim spotykać... wydaje mi się, że pozwolił mu dołączyć do Drużyny Pierścienia tylko po to, aby się go pozbyć. Poza tym powiedział, że muszę wyjechać tam, gdzie już nigdy nie spotkam się z moim ukochanym. - przełknęła ślinę, a łzy zaczęły jej ciurkiem lecieć po policzkach. Victoria nie dowierzała. Elrond wydawał się bardzo miły dla Aragorna i chyba go lubił.

- Nie pozwolę ci wyjechać z Rivendell! Jeżeli ty opuścisz wioskę to ja razem z Tobą! - oznajmiła zdenerwowana dziewczyna. Arwena wtuliła się w ramiona Victorii głośno szlochając. Widać było, jak prawdziwa jest miłość Arweny do Aragorna. Vica chciała jak najszybciej coś wymyślić, aby Arwa mogła żyć w spokoju.

- Wybacz złotko, ale muszę już lecieć. Król Mrocznej Puszczy kazał mi się zjawić o zachodzie słońca w jego pałacu. Coś wykombinuję, obiecuję! - jeszcze raz przytuliła Arwenę i pobiegła przygotować swojego wierzchowca do drogi. Idąc ścieżką do swojego małego domku rozmyślała nad pomysłem przekonania Elronda do Aragorna. Weszła do domu. Spojrzała się w swoje lustro i uznała, iż powinna się ubrać bardziej okazjonalnie. Otworzyła schowek i zaczęła przeglądać ubrania. Mnóstwo rzeczy, było na nią najzwyczajniej za małe, przez co musiała założyć swój strój łowcy. Powoli zakładała na siebie zielono-brązową szatę z elementami zbroi. Jednym ruchem założyła ciężkie buty oraz kołczan ze strzałami i łuk. Zadowolona wyszła z domu i poszła do swojego rumaka.

- Cześć Vento. - przywitała się i dała koniowi jabłko - Czeka nas mała przejażdżka. - podczas gdy jej wierzchowiec jadł ona szybko i sprawnie odziała go w koc, siodło oraz ogłowie. Jednym susem wskoczyła na jego wysoko osadzony grzbiet i ruszyła kłusem w stronę Mrocznej Puszczy. Po drodze napotkała tylko jedną, drobną przeszkodę w postaci Pająka Mutanta, ale dzięki swojemu sprawnemu posługiwaniu się bronią, zabiła go bez wielkich problemów. W końcu dojechała do bram pałacu Mrocznej Puszczy. Przed wjazdem stało dwóch strażników w zbrojach. Victoria zeszła z konia i zostawiła go przed wejściem.

- Mam się spotkać z królem Thranduilem. - oznajmiła strażnikom.

- Tędy proszę. - powiedział jeden z nich i zaczął prowadzić elfkę wgłąb Królewskiego Pałacu. Mijali bardzo dużych kosztownych ozdób i rozmaitych zwierząt, biegających w zamku. Vica szła nieco niepewnie, albowiem król tego miejsca znany był jako surowy, straszny władca. Próbowała nie dać tego po sobie poznać, gdyż chciała wypaść jak najlepiej na rozmowie z Thranduilem. Doszli do wielkiego tronu.

- Na tur. - poinformował swojego władcę i wyszedł. Na tronie siedział potężny, wysoki blondyn. Miał czarne brwi i jasnobłękitne oczy. Miał założoną nogę na nogę. Wyraźnie cieszył się z przybycia Victorii, gdyż szeroko się uśmiechał. Pokłoniła się swojemu władcy i powiedziała:

- Panie, wzywałeś mnie. Mogę się dowiedzieć o co chodzi?

Thranduil wstał i zaczął z założonymi rękami na plecach obchodzić elfkę dookoła.

- Victoria Erestor... słyszałem o Twoich wielkich wyczynach podczas różnych bitew. Zdumiewające, że kobieta potrafi tak dobrze walczyć. - powiedział król Mrocznej Puszczy. Zaczerwieniła się delikatnie i wytłumaczyła:

- Ależ panie... to żadne wyczyny. Zabicie kilkuset orków i innych wybryków natury to nic wielkiego. - schyliła głowę i wpatrywała się w zdobioną podłogę. Thranduil zaczął się śmiać i podchodził do swojego tronu.

- A więc do rzeczy. Potrzebuję Cię jako dowódcę Leśnej Straży. Twoje osiągnięcia przerastają wszystkich pracujących w tym pałacu. - Thranduil bardzo zaskoczył tą wypowiedzią Vicę - Od razu dostaniesz pokój w moim zamku i pełną ochronę, chociaż wątpię, aby była ci potrzebna.

Victoria przytrzymywała się wielkiej kolumny z wrażenia i powiedziała:

- Zastanowię się. Jestem bardzo przywiązana do Rivendell...

- Ależ Victorio, to propozycja nie do odrzucenia. - Thranduil rzucił jej nieziemskie spojrzenie i uśmiechnął się.


Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz