V. Nic z tego nie będzie...

162 11 0
                                    

Elfka była na nogach już około godziny piątej. Sprawnie ubrała się w treningową zielono-brązową szatę. Przed wyjściem z komnaty zabrała ze sobą jeszcze kołczan ze strzałami oraz łuk. Po cichu zamknęła drzwi, aby nie obudzić służki. Miała ona małe, oddzielne łóżko w rogu pokoju. Vica nie miała zielonego pojęcia gdzie jest Książę. Króla było widać z daleka - siedział na swoim tronie, miał założoną nogę na nogę i patrzył się gdzieś w dal. Victoria miała zacząć ćwiczenia o piątej, jednak Legolas nie był najwidoczniej o tej porze gotowy. Elfica postanowiła więc przejść się po pałacu i jego różnych miejscach. Podziwiała obrazy, rzeźby i dekoracje wywieszone w związku z nadchodzącą jesienią. Przechodziła koło sali tronowej z rękami założonymi na plecach. Ujrzał to Thranduil.

- Victorio? Czemu nie jesteś na treningu? - wstał gwałtownie z tronu i spoglądał na elfkę. Victoria powoli podeszła, ukłoniła się i zaczęła tłumaczyć:

- Właśnie miałam iść, ale nigdzie nie mogę znaleźć Księcia.

Władca zmarszczył czoło. Omawiał z Legolasem zasady i plan treningu, więc powienien przyjść po elfkę. Vica chodziła w jedną i z powrotem. Usłyszała głos następcy tronu. Wbiegał po schodach.

- Wybacz, ale mieliśmy problem z końmi. - powiedział zmęczony. Miny Thranduila i Victorii były zupełnie inne. Król zabijał tępym i strasznym wzrokiem, a elfka wręcz przeciwnie - uśmiechała się do niego.

- To nic, ważne, że Książę przyszedł. - zaśmiała się. Legolas pokazał ręką wyjście. Dziewczyna dygnęła i wyszła z sali. Książę był wyraźne rozbawiony zaistniałą sytuację, chociaż nie powinien. Wyszli przed pałac i ruszyli do lasu. Przechodzili obok pięknych miejsc na przykład wodospady czy sady z owocowymi drzewkami. Victoria czuła się nieswojo. Żadne z nich podczas podróży nie odezwało się do siebie ani razu. Znała go bardzo krótko, jednak uznawała go za jako przyjaciela. Doszli na miejsce. Duża polana otoczona dębami. Na końcu stały cztery tarcze - dwie małe i dwie większe.

- Potrafisz strzelać z łuku? - zapytał znudzony Książę. Vica nie odpowiedziała i od razu wyjęła po kolei cztery strzały i trafiła w same środki celów. Legolas stanął jak wryty.

- Okej... czyli potrafisz... - następca tronu wyjał zza drzewa dwa miecze i podał jeden elfce. Nie było widać zadowolenia na jej twarzy, a raczej powagę. Ustawiła się w pozycji obronnej. Odparła kilka ataków Księcia. Przystanął na chwilę, jednak zaraz uderzył dwa razy tak mocno, że miecz wypadł z rąk Victorii.

- Dobra wygrałeś. - powiedziała, ale Książę nie przestał wymachiwąć bronią. - Co ty robisz?! - wykrzyczała unikając ciosów. Kiedy w końcu dziewczyna potknęła się o korzeń i upadła na ziemię, Legolas przestał. Elfka podniosła się i otrzepała z piachu.

- Co to było? - zapytała ciężko oddychając. Książę odrzucił miecz na bok i podszedł do dziewczyny. Usiadł obok niej i wytłumaczył tak blisko jej twarzy, jakby nikt nie mógł tego usłyszeć:

- Część treningu moja droga.

Vica teraz wyjęła sztylety ze swojego pasa i zaczęła rzucać w tarcze. Następca tronu dokładnie obserwował co robi i jak. Kiedy elfica, aby się wyrzyć uderzyła tak mocno, że sztylet przebił cel na wylot. Usłyszała czyjeś kroki w krzakach. Skierowała sztylet w tamtą stronę. Nie było to potrzebne, gdyż w ich kierunku szła Tauriel, a ona nie sprawiała zagrożenia... no chyba, że dla psychiki Legolasa. Victoria nie zwracała na nią uwagi i nadal rzucała sztyletami. Wykombinowałaby coś by ją odciągnąc, jednak Legolas wydawał się być dla niej nie miły. Trafiła we wszystkie cztery cele i poszła wyjąc sztylety. Wyjęła ostatni nóż i odwróćiła się w kierunku rozmawiającej dwójki, jednak to co zobaczyła przerosło jej oczekiwania. Tauriel wpiła się w usta Księcia. Vica rzuciła wcześniej wspomnianymi brońmi o ziemię i odeszła w stronę pałacu. Legolas widząc to odepchnął elfkę i pobiegł za dziewczyną. Victoria była szybsza i wbiegła do środka przed wczesniejszym, szybkim otwarciem wrót przez strażników. Po drodze minęła przechdzającego się Thranduila. Był dość zdezorientowany. Myślał, że może źle się czuła, jednak jego podejrzenia rozwiał fakt, że nagle zobaczył biegnącego Legolasa.

- Coś ty jej zrobił?! - zapytał zdenerwowany Król. Następca tronu oparł się ręką o ścianę, nabrał tchu i powiedział:

-To nie moja wina... - oddech - Tauriel się na mnie rzuciła - oddech - Pocałowała mnie...

Było widać wściekłość w oczach władcy. Ominął syna i poszedł w kierunku polany, na której ćwiczyła Victoria. . Książę widząc to pobiegł dalej do komnaty elficy. W tym czasie Vica ledwo powstrzymywała się do płaczu...

- Byłam pewna, że nic z tego nie będzie, a jednak to tak boli... - zwykle nie płacząca dziewczyna uroniła jedną łzę. Służka delikatnie obejmowała ją za ramiona. Usłyszeli pukanie do drzwi.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz