VIII. Przepraszam...

147 11 1
                                    

Zdenerwowany Legolas podszedł do mnie i zaciągnął za jakiś krzak.

- Co to miało być?! - zapytał wściekły.

Cisza.

Victoria lubiła wyprowadzać ludzi z równowagi, jednak nie wiedziała, że na niego aż tak to zadziała. Podniósł do góy rękę, ale przerywanymi ruchami opuścił ją na swoje miejsce.

- Rewanż... - odpowiedziała w końcu. Oczy Ksiecia otworzyły się niesamowicie szeroko. Był zaskoczony tym, co powiedziała elfka.

- Uważasz to za rewanż?! - wykrzyczał Legolas - Ja nie zrobiłem tego specjalnie, a ty? - patrzył się na elfkę z pogardą. Dziewczyna zaczęła się śmiać. Książę znów dostał ataku zdenerwowania.

- Cóż cię tak śmieszy?! - zapytał.

Vica odwróciła się i odmaszerowała w stronę altany. Siedzący w niej cały czas Lindir patrzył się w sufit.

- Wszystko w porządku? - zapytała elfica dotykając jego czoła. Czarnowłosy przewalił oczami i złapał jej rękę.

- Masz miły dotyk. - stwierdził. Victoria uśmiechnęła się lekko. Wiedziała, że tym co teraz robi nie polepsza swojej sytuacji z Księciem Mrocznej Puszczy, ale o to jej właśnie chodziło. Chciała sprawdzić czy mu na niej zależy. To dziewczyna bardzo wymagająca od charakteru drugiej osoby. Legolas musiał sobie zasłużyć na jej uznanie.

- Lindir?

Elf spojrzał się na Vicę.

- Hm?

- Krew ci leci z nosa. - powiedziała i złapała za kawałek tkaniny, którym zatamowała krwotok. Jego nos był wyraźne mocno rozbity.

- Pani Victorio. - powiedział szyderczo Książę. Dziewczyna nie miała zamiaru odwrócić się w jego strone. Lindir był trochę przestraszony pobytem blondwłosego przy altanie.

- Słucham? - zapytała w końcu, ale nie patrząc w jego oczy. Wciąż przyglądała się obitemu nosowi Lindira. Co chwilę wydawał jakieś krótkie jęki, wywołane próbą nastawienia kości przez Victorię. Widać było potężną zazdrość Legolasa, który cały czas ich obserwował.

- Sztylety czy miecz? - niespodziewanie powiedział Książę. Elfka przerwała jakie kolwiek działania w związku z raną czarnowłosego elfa.

- Ty chyba nie... - nie zdąrzyła dokończyć, gdyż Książę zagłuszył ją głośnym ,,Tak''.

- Zejdź mi z oczu. - powiedziała. Pomogła jeszcze wstać obolałemu Lindirowi i zaprowadziła go do pałacu. Przy samym wejściu spotkał ich Elrond.

- Matko kochana! Co ci się stało? - zapytał władca patrząc na swego pomocnika. Victoria nie dała mu dojść do słowa tylko od razu wtrąciła:

- Taki mały wypadek... Odprowadzę go tylko do komnaty, a ranę opatrzą mu już służki.

Władca Rivendell był niemało przejęty zaistniałą sytuacją, jednak miał ważniejsza sprawy na głowie. Para elfów ominęła go tylko i kontynuowali swoją przechadzkę. Po drodze wszyscy strażnicy dość dokładnie się im przyglądali. No nie dziwmy się - Lindir z zakrwawionym, krzywym nosem, Victoria trzymająca jakąś dziwną szmatkę z plamami krwi i obydwoje w jakiejś dziwnej pozycji. Elfica wciąż podtrzymywała jego głowę, aby nawet na chwilę jej nie opuścił. Otworzyła drzwi od jego komnaty i doprowadziła go do samego łóżka. Usiadł na nim, a elfka poszła po służkę. Powiedziała jej coś na uczo i wyszła z lokum Lindira. Zamknęła delikatnie drzwi i poszła w stronę sali treningowej. Przechodząc przez korytarz wzięła dwa wywieszone na ścianie sztylety. Pierwsze co zrobiła po wejściu do sali, to kilkukrotnie zakręciła wcześniej wspomnianymi brońmi. Jeszcze chwilę wykonywała z nimi jakieś bliżej nieokreślone ruchy. Po kilku minutach zaczęła rzucać w wyznaczone na pieńkach tarcze. Przez jej zdenerwowanie kilka razy przebiła cel na wylot. Przystanęła na chwilę. Rzuciła sztylety na ziemię i sama usiadła obok nich. Była dość zmęczona przez co głośno oddychała. Podniosła jeden z noży. Nagle usłyszała kroki, natychmiastowo rzuciła w stronę hałasu swoją broń. Nóż obrócił się kilka razy i wbił się w futrynę, tuż obok głowy Legolasa. Książę spojrzał się w jego stronę i lekko uśmiechnął. Podszedł do elfki. Dziewczyna nie wyrywała się, aby wstać z zimnej, kamiennej podłogi.

- Co? - wkońcu zapytała - Chciałeś walczyć z kobietą. To już jest wystarczajacy powód bym była zła. - oznajmiła nie okazując żadnym emocji.

- Ależ to był tylko komplement. - złapał się dłońmi za serce - Pokazyje to tylko jak bardzo uważam, że jesteś odważna.

Vica nie chcąc słuchać tego zrzędzenia podała mu miecz i sama wzięła jeden. Ustawiła się w pozycji do ataku. Następca tronu Mrocznej Puszczy nie miał pojęcia co się dzieje. Dziewczyna uderzyła kilka razy w jego stronę, ale Książę bez problemy odparł ostrze. Nerwy Victorii nie wytrzymały. Napierała mieczem na Księcia bardzo dużo razy. W końcu rozcięła mu nogę i Legolas nie mógł wstać. Odłożył broń na bok i znów uśmiechnął się do elfki.

- Wygrałaś. - powiedział, jednak Vica nie przestała mahać mieczem. Książę z trudem unikał ataku. W końcu przestała.

- Jesteśmy kwita. - oznajmiła i rzuciła miecz na ziemie. Przez huk spadającej stali Arwena wbiegła do sali. Wystraszona krzyknęła:

- Czy wy chcieliście się pozabijać?!

Blondwłosa ominęła ją i wyszła ze zbrojowni.

- Legolas? Co tu się wydarzyło? - znowy zapytała. Książę mimo głębokiej rany ciętej śmiał się i bez zastanowienia powiedział:

- Chyba się zakochałem.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz