III. Mała przeprowadzka

233 14 0
                                    

2:00

- Argh... - kaszlnęła Victoria wyskakując z mleka. - Boże... zabiłabym się... brrrr... zimno... - zawinęła się w pierwszy lepszy ręcznik i popędziła do łóżka. Szybko założyła koszule nocną i wtuliła w kołdrę. Juz prawie zasnęła, lecz jej spokój zepsuło nagle pukanie do drzwi.
- Wrrrrr!!! Kto o tej porze łazi do czyjegoś domu?! - podeszła do wejścia, a ku jej oczom ukazał się... Aragorn. Był starym przyjacielem Elronda.
- To tylko ja, Victorio. - stał oparty ręką o futrynę.
- Wybacz, ale chyba juz rozmawialiśmy na temat twoich odwiedzin. Żegnam. - zamknęła drzwi, jednak usłyszała jeszcze uderzenie Aragorna ręka w drewno. Wytarła ręką czoło i ostatecznie położyła się spać.
*Ranek*
Noc minęła szybko. Victoria wstała bardzo zadowolona i wyspana. Natychmiast umyła się i ubrała w zielono-brązową szatę. Zakładała ją zawsze na polowania bądź inne wyjazdy łucznicze, jednak tym razem była to inna konieczność. Postanowiła jeszcze raz spotkać się z Arweną. Wyszła z mieszkania i ruszyła w stronę pałacu. Minęła strażników i weszła do komnaty przyjaciółki. Dziewczyna leżała jeszcze w łóżku. Podeszła do niej i lekko potrząsnęła jej ciałem.
- Yyy... - Arweną powoli się budziła. - O Victoria! Cześć! - krzyknęła zachwycona.
- Cześć kochana. - powiedziała Vica - Dzisiaj wyjeżdżam i przyszłam się pożegnać... - elfka posmutniała. Dziewczęta przytuliły się jeszcze raz i Victoria musiała juz iść do straży Legolasa, która czekała pod jej domem.
- Panowie pewnie po mnie? - zapytała się. Jeden z elfów odwrócił się i uśmiechnął. Weszła do domu po bagaże, załadowała je na kucyka i sama wsiadła na swojego konia.
- Pozwoli pani ze poprowadzimy. - powiedział strażnik i ruszył przed elfką do Mrocznej Puszczy. Przejeżdżali przez różne piękne miejsca m.in. Ogrody elfów zamieszkujących okolice Rivendell, ale też wiele, wiele innych. Droga wydawała się nieco dłużyć, jednak elfka nie przejmowała się tym... do czasu... aż nie wjechali na tereny Mrocznej Puszczy. Powietrze zaczęło robić się bardzo gęste.

- Boże... tu zawsze jest tak duszno?! - powiedziała wachlując się ręką. Jeden ze strażników podjechał do niej i wyjaśnił:

- Tu niestety tak, ale w pałacu jest o wiele lepiej. Czy coś nie tak?

Victoria spojrzała się na niego ,,naćpanymi'' oczami.

- Nie wszystko w porządku... możemy ruszać. - Oparła się o kłąb konia. Udawała, że nic się nie stało i kopnęła zwierzę, w ten sposób popędzając je. Reszta elfów była wyraźne tym zdziwiona, jednak tylko wzruszyli ramionami i ruszyli galopem za dziewczyną. Dotarli w końcu na miejsce. Vica miała już schodzić z wierzchowca, jednak zmęczenie i problem w oddychaniu wygrały, a elfka zamiast zejść po prostu z konia spadła. Nie zdążyła za bardzo zareagować, a już stał przy niej jeden z wysłanników Legolasa.

- Pozwolisz pani? - wyciągnął swoją opancerzoną w zbroję dłoń i podał Victorii. Nie odpowiadając złapała go za rękę i wstała otrzepując się z piachu.

- Dziękuję. - powiedziała bez uczuciowo.

Zarzuciła po drodze jeszcze raz szarą szatę i ruszyła w stronę wrót. Szła twardym, dumnym krokiem z głową w górze, mimo mdłości. Za nią weszli do pałacu strażnicy towarzyszący jej w podróży. Victoria była w tym pałacu nie pierwszy raz, ale i tak zachwycała się jego wyglądem. Szybko i sprawnie wbiegła po schodach, po drodze o mało nie zabijając królewskiej służby.

- Witaj Victorio! - ciepło przywitał elfkę Thranduil. Dziewczyna uśmiechnęła się i pokłoniła swemu władcy. Król jeszcze chwilę spoglądał na Vicę, jednak ocknął się i powiedział:

- Widzę, że zdecydowałaś się pracować w mojej Leśnej Straży hm?

Elfka przeniosła ciężar ciała na lewą nogę i spokojnie oznajmiła:

- Tak panie, jestem gotowa służyć Królestwu. - dygnęła.

Obydwoje w pewnym momencie usłyszeli szybkie kroki. Do sali tronowej wszedł Legolas. Dziewczyna ujrzawszy go delikatnie podniosła kącik ust i ukłoniła się mu, a on odwzajemnił uśmiech.

- Dobrze, że jesteś synu. Pokarzesz naszej elfce jej komnatę. - powiedział Thranduil i mrugnął do Księcia. Elf nie miał pojęcia co to miało znaczyć, ale posłusznie wykonał rozkaz. Vica pokłoniła się królowi i ruszyła za szybko schodzącym ze schodów Legolasem.

- Co tak pędzisz? - zapytała głośno sapiąca ze zmęczenia dziewczyna. Legolas zwolnił nieco kroku i wytłumaczył:

- Próbuję uniknąć jednej natarczywej elfki - Tauriel.

- Rozumiem. - powiedziała Victoria. Legolas zauważył, że coś jest nie tak. Zatrzymał się, a ze względu na jego gwałtowny ruch elfka prawie wpadła mu na plecy. Był odwrócony tyłem do Vici, ale zrobił wykręt na pięcie i patrzył się w jej oczy.

- A teraz to ty mi powiedz co się dzieje? Nawet wczoraj zachowywałaś się jakoś dziwnie... - powiedział patrząc w jej jasnoniebieskie ślepia. Dziewczyna posmutniała. Usiadła na małą ławeczkę, a Książę razem z nią.

- Wczoraj byłam smutna, bo musiałam opuścić Arwenę... jest dla mnie jak siostra, a dziś? To wina gęstego powietrza w Mrocznej Puszczy. Po prostu źle się czuję. - powiedziała i opuściła głowę.

- Ej... - zawołał Legolas. - Nie bądź smutna... Arwena będzie mogła cię odwiedzać, a ty ją. A teraz chodźmy do twojej komnaty, bo znowu znajdzie mnie ta denerwująca dziewoja. - uśmiechnął się z wzajemnością. Wędrowali do pokoju Victorii. Zatrzymali się przed dużymi, zdobionymi drzwiami. Książę je otworzył.

- Oto twój pokój. - pokazał ręką. Victoria weszła do środka. Rozejrzała się dokoła i wróciła do księcia.

- Dziękuję. - powiedziała i delikatnie pocałowała elfa w policzek. Zamknęła drzwi. Chłopak nie wiedział co się przed chwilą stało. Otworzył szeroko oczy i uśmiechnął się. Zaśmiał się i odmaszerował w stronę głównej sali w pałacu. Victoria korzystając z tego, że jest sama postanowiła się umyć i przebrać w ciszy i spokoju.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz