XX. Drugie oblicze Thranduila #2

106 9 3
                                    

Król siedział na fotelu przy łożu elfki. Nie do końca przytomna Victoria przecierała oczy. Thranduil tylko złowrogo się uśmiechnął i szybkim krokiem podszedł do elfki. Wyjął z kieszeni małą szmatkę i przyłożył do ust dziewczyny. Vico mimo ogromnej siły, nie mogła odepchnąć władcy. Drzwi w tym czasie gwałtownie się otworzyły.

- Co Król robi?! - krzyknęła przerażona Tenebris.

Wzięła pierwszy, lepszy przedmiot leżący na półce i uderzyła nim Thranduila. Kiedy puścił Księżniczkę, służka złapała ją za rękę, pomogła wstać i obydwie wybiegły z pałacu. Vento był już osiodłany, gdyż elfica miała rano jechać na nim w teren. Służka pomogła jej wejść na konia, a ten pogalopował w stronę lasu. Kiedy Erestor oddaliła się nieco od pałacu, służkę złapały straże. Victoria widząc to próbowała zawrócić, jednak strażnicy wcześniej zamknęli wrota. Vento głośno zarżał dębując w tym samym momencie.

*sala tronowa*

Wokół Tenebris stało sześciu strażników. Thranduil siedzący na tronie trzymał ręką obolały kark.

- Po co to zrobiłaś?! - krzyknął władca.

- Chciałam ratować swoją panią przed tak tak okropnym władcą jak ty! - po tych słowach Król uderzył kobietę z całej siły w twarz. Skuliła się nieco. Thranduil machnął ręką do straży, a oni wyprowadzili elfkę do lochów. Podczas, kiedy ją odprowadzali po schodach wbiegał następca tronu. Zdziwiony sytuacją zapytał:

- Co się stało?

Król puścił kark.

- Próbowała mnie zabić... - zaczął swoją dramatyczną grę aktorską.

- Jak to? Czemu?

- Nie wiem! Po prostu uderzyła mnie czymś w kark.

- Co za niewdzięcznica... Co z nią zrobisz?

- Zabije ją pierwszy.

*las*

Arweno,

Nie mam zamiaru wracać do Mrocznej Puszczy. Legolas bez mojej zgody mnie pocałował, a Thranduil obmacywał. Mam już tego dość. Wracam do Rivendell. Oni nie zwracają uwagi na to, że ja jestem tam, aby pracować, a nie jako pani do towarzystwa. Myślała, że Król przeżywa po śmierci żony, a tu jednak nie! Już nie obchodzi mnie praca w Leśnej Straży, chcę być przy Was. Przy mojej prawdziwej rodzinie... Oczekuj mnie za kilka dni w moim domu.

Victoria odłożyła papier wraz z piórem. Ze złości uderzyła mocno w drzewo, o które przez chwilę się opierała. Musiała schować pisany list, bo ciemne chmury wylały na ziemię masę deszczu. Schowała się wraz z koniem w pierwszą, lepszą jaskinię. Zebrała po drodze jeszcze nawet suche drewno. Rozpaliła przy lekkim wysiłku ognisko. Kiedy to rozsiodłała konia i ułożyła się do snu, usłyszała dziwne słowa:

- Mój skarb! Mój skarb zniknął! Czuję go tu! Czuję!

Wstała na równe nogi i wyjęła miecz. Zza rogu jaskini wyłonił się stwór, poruszający się na czterech nogach.

- Koń! Mięso! W końcu nie te obrzydliwe Trolle! - krzyknęła bestia zbliżając się do Vento. Dopiero, kiedy istota szturchnęła wierzchowca, Victoria wyskoczyła zza rumaka i przyłożyła miecz do gardła kreatury. W tym momencie poznała, że to Gollum, którego znała tylko z opowieści. Smeagol zaczął głośno krzyczeć.

- Ty masz mój skarb! Ty! - powiedziała bestia patrząc na pierścień przyczepiony do naszyjnika od Sarumana. Teraz to Gollum przekręcił Vicę na plecy i zaczął dusić. Przestraszony Vento odwrócił się zadem do istoty i raz kopnął. Kreatura spadła w przepaść turlając się po podłodze. Dziewczyna była w szoku. Saruman mówił, że to zwykły pierścionek. Jednej rzeczy nie mogła zrozumieć. Pamięta dokładnie jak wyrzucała ten naszyjnik do rzeki. Musiał wrócić. Zerwała go z szyi i wyjęła pierścień. Coś zmuszało ją, aby go założyła, ale jednocześnie próbowała z tym walczyć. Coś chciało, aby założyła pierścień. Przegrała. Jej palec w tajemniczy sposób sam wsunął się w pierścień. Krzyczała, czując niesamowity ból na całym ciele.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz