Przygotowana na śniadanie elfka zeszła po krętych schodach na dół pałacu. Weszła do jadalnie. Nikogo nie było. Sala była przepełniona tylko ciężkim powietrzem. Victoria zasiadła do stołu i wypiła mały kielich wina. Wytarła usta niebieską serwetką. Była bardzo głodna. Zjadła kilka lembasów i sałatkę. Nagle do jadalni wszedł Król ze swoim synem. Dziewczyna szybko wstała od stołu i spuściła głowę w dół. Thranduil i Legolas dołączyli do śniadania.
- Victorio, czy coś się działo podczas nocnego patrolu? - zapytał władca. Elfica przełknęła ostatni kęs posiłku.
- Wybiliśmy grupę Orków. Około dwudziestu. Nikt mocno nie ucierpiał, ale oddziały Saurona się zbierają. Dawno nie podeszli tak blisko granicy. Coś niedobrego dzieje się za lasem Mrocznej Puszczy. - opowiedziała. Król głośno westchnął. Odłożył sztućce i złapał się za głowę.
- Czyli to prawda... - zaczął Książę - Sauron wysyła nowe oddziały na nasze królestwo.
Thranduil wstał i zaczął obchodzić stół dookoła.
- A więc nasze wojsko musi być gotowe na każdą okoliczność. - spojrzał się na elfkę - Victorio. Zajmiesz się ułożeniem strategii naszych oddziałów. - dziewczyna kiwnęła głową - A ty. - spoglądał na Księcia - Przygotujesz naszych łuczników. Do wieczora wszyscy mają być w pełnej gotowości.
Para elfów ukłoniła się Królowi i wyszła z jadalni.
- Wyślę zwiadowców. - powiedziała elfica - Będzie mi łatwiej obmyślić strategię. A ty? Gdzie idziesz? - zapytała Legolasa.
- Muszę znaleźć dobre miejsce, aby łucznicy mogli bez problemu atakować. - powiedział Książę - Widzimy się przed zachodem słońca koło bramy. - mrugnął do Vici i poszedł do zbrojowni. Dziewczyna zarzuciła na siebie szary płaszcz i wyszła na pole treningowe. Kiedy przybyła w wyznaczone miejsce zawołałą do siebie dwóch najbardziej zaufanych uczonych.
- Kritir, Walai! Chodźcie. - obydwoje podbiegli do przełożonej - Mam dla was ważną misję. Tylko jest ograniczony czas. Musicie sprawdzić co dzieje się na południowej granicy Mrocznej Puszczy. Możecie zapędzić się nawet trochę dalej. Ważne, abyście zdążyli w przeciągu 3 - 4 godzin określić w jakim stanie są wojska przeciwnika. Zrozumiano?! - krzyknęła stając na baczność.
- Tak jest!
Elfy w tym samym tempie poszły w stronę wejścia do lasu. Vica podeszła do reszty osób ćwiczących na polu. Wśród nich wyróżniał się kasztanowłosy mężczyzna, Mildir. Bez problemu radził sobie ze strzelaniem z łuku i rzucaniem sztyletami. Kiedy zobaczył Victorię szeroko się uśmiechnął, zresztą z wzajemnością. Przestał na chwilę strzelać i podszedł do dziewczyny.
- No witam naszego dowódcę. - zaśmiał się. Wiedział, że elfica nie lubi jak się tak na nią mówi i walnęła mu mocnego łokcia w brzuch.
- Ha. ha. ha. Bardzo śmieszne Mildirusiu. - zemściła się.
- Eeeej... - udawał obrażonego.
- Dobra, a teraz tak serio... Musimy dobrze przygotować strażników. Najprawdopodobniej dzisiejszego wieczoru będziemy musieli bronić królestwa. - powiedziała już w pełni poważna elfka.
- I? Nasze oddziały są bardzo dobrze wyszkolone. Poradzimy sobie bez większych problemów. - uśmiech znów zawitał na twarzy strażnika. Victoria nie wytrzymała. Wybuchnęła głośnym śmiechem. Oparła czoło o ramię elfa cały czas zalewając się łzami radości.
- Co ty brałaś? - zapytał nieco zdziwiony Mildir.
- Nic... Masz zabawny uśmiech. - wytarła twarz i oparła rękę o bark mężczyzny.
- Okej...
Nagle przechodził niedaleko ich Książę. Widząc Victorię blisko Mildira podszedł do elfów.
- Victorio skończyłem ustawiać szyki.
Elfica popchnęła w żartach kasztanowłosego i odmaszerowała w stronę Legolasa. Przeszli przez most łączący pałac z lasem.
- Tu będą stały moje oddziały. - wskazał ręką na mur.
Victoria na znak zrozumienia kiwnęła głową i wychyliła się za bok bramy. Miała założone ręce na plecach i z podniesioną głową spoglądała na Królestwo. Książę uśmiechnął się i podszedł do dziewczyny.
- Jesteś urodzoną królową. - położył swoją dłoń na jej ramieniu.
Elfka jak porażona odwróciła się w jego stronę.
- Nie... nie nadaje się na władcę. - westchnęła.
- Wręcz przeciwnie. - elf zbliżył swoją twarz do ust księżniczki. Kiedy dzieliły ich milimetry Victoria odwróciła się, gdyż usłyszała niepokojący dźwięk. W jedno z drzew wbiła się strzała. Legolas nieco rozkojarzony także zajrzał za mur. Usłyszeli róg. Na pewno nie elficki. Książę pobiegł do pałacu, a Vica została na szczycie bramy. Serce waliło jej jak szalone. Nagle usłyszała już róg Mrocznej Puszczy. Za bramą pałacu elfy przygotowywały się do obrony. Victoria stała jak wryta w ziemię. Niespodziewanie zauważyła wychodzącego Orka zza drzewa na Wargu. Oddech jej przyspieszył, gdy między drzewami przemieszczało się więcej kreatur. Do przestraszonej elficy przybiegł Legolas, który przyprowadził wszystkie szyki Mrocznej Puszczy.
- Pani uważaj! - krzyknął przestraszony Feren stojący na końcu jednego z oddziałów. Księżniczka w ostatnim momencie zdążyła się schylić, a nad jej głową przeleciała zatruta strzała. Powoli i uważnie się wyprostowała. Obrzydłe monstrum wydawały z siebie bliżej nieokreślone krzyki. Jeden ze strażników dowodzących elfickimi wojskami wydał rozkaz, a wszyscy łucznicy napięli groty na cięciwy. Dowódca opuścił rękę. Wystrzeliły. Czarne chmury poleciały w stronę oddziałów Saurona. Kilkudziesięciu padło od razu na ziemię. Victoria zbiegła szybko na dół bram. Wszyscy zaczęli już atakować Orków. Wyjęła swój miecz i także ruszyła w bój. Raniła wraz z Legolasem duże ilości dziwnych poczwar. Wymachiwała na wszystkie strony bronią. Przebiegła przez tłum i dla lepszego pola widzenia, wskoczyła na wysoki kamień. Wypatrywała jak toczy się sytuacja. Jeden z najwyższych Orków trzymał kogoś za kaptur i podniósł do góry. Nie mogła rozpoznać kto to, gdyż był odwrócony tyłem. Kiedy jednak odwrócił się w stronę Vici elfka bez problemu zauważyła co się dzieje. Upuściła miecz i z szeroko otwartymi oczami przypatrywała się wrogowi. Za materiał trzymał szamotającego się elfa.
- Walai... - wyszeptała roztrzęsiona dziewczyna. Nagle w plecy strażnika Ork wbił długi sztylet. Elfica nie słyszała nic w tamtym momencie. Widziała tylko ich. Jej oddech zaczął stopniowo przyspieszać. Ciało elfa upadło na ziemię.
- Aaaaaa!!! - krzyknęła rozwścieczona kobieta. Podniosła szybko swą broń i ruszyła na wrogów. Odcinała głowy każdej kreatury napotkanej na swojej drodze, mocno się przy tym zamachując. Podbiegła do Orka, który zabił jej ucznia. Rozpoznała go od razu - biała twarz z licznymi bliznami i brak nogi. Zamiast niej długi kij z płaskim zakończeniem. Uśmięchnął się do niej szyderczo i zaczął atakować ją kilkukrotnymi uderzeniami w miecz. Elfka bez problemu utrzymała oręż i odepchnęła stwora w stronę krzaków. On jednak spokojnie równo stanął i wymachując mieczem rozciął ramię księżniczki. Dziewczyna złapała się za nie. Wykonała jeszcze kilka uderzeń w kord przeciwnika i wyciągnęła sztylet. Rzuciła nim idealnie w stronę tułowia stwora. Nóż utknął w piersi monstrum. Upadł na ziemię. Kobieta odrzuciła oręż i podbiegła do konającego strażnika.
- Prze... praszam... - powiedział ledwo. Co jakiś czas pluł krwią.
- Ciii... - Victoria gładziła ręką jego policzek - To nie twoja wina.
Walai jeszcze chwilę kaszlał, jednak jego rozbiegane oczy w pewnym momencie zatrzymały się w miejscu. Po zimnym policzku elfki spłynęła łza. Lekko opuściła sztywne powieki elfa. Złapała jego dłoń i mocno ścisnęła przyciskając do jego serca.
- To ja przepraszam... - po jej twarzy spłynęły następne łzy rozpaczy. Widział to Legolas. Podszedł do Victorii i mocno ją do siebie przytulił.
CZYTASZ
Do końca nieśmiertelności...
FanfictionFanfiction o trudnej miłości elfów z Śródziemia. Victoria to elfka, na której zaufanie i szacunek trzeba sobie zasłużyć. Przekona się o tym właśnie Książę Mrocznej Puszczy.