XVI. Nie mogę...

101 7 0
                                    

Zszokowana dziewczyna usiadła na pniu drzewa. Zasłoniła twarz trzęsącymi się dłońmi. Nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Zwinęła się w kłębek. Nagle podszedł do niej nie mało zdziwiony Legolas.

- Odejdź! - krzyknęła wstając - Już się z tego nie uwolnisz! Zranię cię! - po jej zimnym policzku spłynęła pojedyncza łza. Elfka upadła na kolana i ukryła oczy pod dłońmi. Książę pierwszy raz w życiu widział ją w takim stanie. To silna i bezduszna elfica, a jednak potrafi pokazać uczucia. Podszedł do niej i objął jej ramiona.

- Nie zranisz... Jeśli kochasz... - szepnął jej do ucha.

Victoria nagle wyrwała się z jego objęć i stanęła na równe nogi. Wytarła rękawem twarz.

- Ale... - zaczęła - Ale ja nie mogę... Przepraszam... - spojrzała się jeszcze na Księcia i uciekła w stronę pałacu. Zabrała po drodze sztylety. Biegnąc bez opamiętania wpadła na przechadzającego się Króla. Z jej trzęsących się jeszcze rąk wypadły noże. Thranduil schylił się, by je pozbierać. Elfka zrobiła to samo. Władca spojrzał się na twarz dziewczyny. Wiedział, że coś jest nie tak.

- Coś się stało? - zapytał.

Vica podniosła ostatni mieczyk.

- Nie nic. - dała Królowi krzywy uśmiech.

- Mam nadzieję. Jeżeli coś by się działo to komnatę tuż koło ciebie. - spojrzał się na nią dziwnym wzrokiem.

Elfka tylko kiwnęła głową i poszła dalej. Kierowała się w stronę swego lokum. Otworzyła szybko drzwi i równie sprawnie zamknęła je za sobą. Upadła na ziemię powoli zsuwając się po drewnianych wrotach. Upuściła na podłogę noże i udała się w kierunku łóżka. O dziwo w pokoju nie było Tenebris, a akurat teraz przydałaby się, aby zrobić Victorii ciepłą herbatę. Nagle do komnaty wpadła wcześniej wspomniana służka.

- O Boże kochana z nieba mi spadłaś! - powiedziała uradowana elfka.

- Co się dzieje pani? Nie wygląda Księżniczka za dobrze. - Tenebris przyglądała się zmęczonym oczom dziewczyny - Już parzę pani rumianek.

Victoria na te słowa opadła płasko na łóżko i patrzyła się w sufit. Zdjęła z szaty pas z broniami i rzuciła gdzieś daleko na koniec pokoju. Służka przyłożyła jej do czoła płatek nasączony herbatą. Księżniczka odetchnęła z ulgą i o niczym już nie myślała. Zasnęła w bardzo szybkim tempie. O dziwo żaden koszmar ją nie nawiedził. Może Eru oszczędził jej jeszcze większych zmartwień. Noc przeminęła z prędkością wiatru. Od razu po przebudzeniu Victoria złapała kilka głębokich oddechów rozglądając się jednocześnie po pokoju. Pustka. Nikogo oprócz niej w pokoju nie było. Wstała powoli i spojrzała w lustro. Przekręciła głowę w prawą stronę. Na jej lewym policzku widniała długa, głęboka rana. Dotknęła lekko skóry. Musiała skaleczyć się kiedy biegła w lesie. Przyglądała się ranie coraz bardziej.

- Cóż to za rana? - usłyszała nagle zza swego ramienia. Wyraźnie kobiecy głos towarzyszył jej przy zajęciu. Na początku znieruchomiała, potem jednak odwróciła się i zauważyła przejętą Arwenę.

- Takie tam draśnięcie. - powiedziała elfka rzucając się w objęcia przyjaciółki.

- Mnie nie oszukasz. Coś niedobrego się z Tobą dzieje Victorio. Bardzo niedobrego... - Księżniczka Rivendell przejechała ręką po policzku Vici - To on?

Elfica oprzytomniała.

- Kto?! - spojrzała się prosto w oczy Areweny.

Elfka porozumiewawczo spojrzała na Victorię.

- A... - zaczęła - Legolas... Raczej wolałabym nie zaczynać tematu o nim...

Arwena niesamowicie się zdziwiła słysząc to. Jeszcze prawie dwa tygodnie temu widziała, że Victoria jest w nim strasznie zakochana... A teraz?

- Jak to? Skrzywdził Cię?! Zabiję drania! - wyskoczyła elfka.

- Nie! Nic mi nie zrobił... Tylko... On mnie kocha... Ale nie wiem czy ja go...

Księżniczka Lorien spojrzała w ziemię.

- Kobieto ty go kochasz! Ja to widzę. - dziewczyna złapała Vicę za dłoń - Nigdy nie widziałam Cię w takim stanie. Zaczęłaś lubić inne elfy. Kiedyś bałaś się do kogokolwiek zbliżyć. Nikomu nie ufałaś. A teraz? Dziewczyno jesteś zupełnie inna. Stałaś się otwarta na świat. Nie jesteś już starą, smutną Victorią. Zrozum to.

Młoda elfka spojrzała na przyjaciółkę. Może w jej słowach było trochę racji? A może na pewno. To prawda zmieniła się, ale to za duży krok w przód. Dla niej to było za dużo. Za szybko. Nie potrafiła w tak krótkim czasie zaufać zupełnie nie znanej przez siebie osobie. Nie mogła...

- Trochę mi pomogłaś, ale ja nadal nie wiem jak mu zaufać.

- Myśl sercem... - powiedziała patrząc się w zaszklone oczy elficy - Wybacz przyjechałam tu tylko na chwilę i do Ciebie. Muszę wracać do Rivendell... Ojciec będzie się niepokoił.

Victoria tylko uśmiechnęła się do Arweny i dziewczyna wyszła z komnaty. Jasnowłosa wstała z fotela i założyła płaszcz. Otworzyła drzwi, a tuż przed nimi stał oparty o futrynę Mildir.

- Eh.. - elfka przewaliła oczami - Nie mogłeś przyjść później...

Dziewczyna ominęła strażnika i powędrowała przed siebie, jednak mężczyzna od razu ruszył za nią.

- Ależ co się stało Księżniczko? Przecież nic Ci nie zrobiłem. - oburzył się elf.

Dziewczyna przystanęła na chwilę. Złapała głęboki oddech i odwróciła się w stronę podwładnego.

- Legolas wyznał mi miłość. To się stało...

Mildir jakoś nie wyglądał na zachwyconego tą wiadomością, ale postanowił poudawać.

- To chyba powinnaś się cieszyć? W końcu to książę i tak dalej... - powiedział cichym tonem.

- Nie wiem... W tym problem... Ale... Chyba nie... - wyjąkała się elfka.

Strażnik złapał elficę za rękę i posadził na ławeczce.

- Jeżeli go kochasz, to dlaczego mu tego nie powiesz? - zapytał patrząc się dziewczynie prosto w błękitne oczy.

- Bo ja go chyba nie kocham... - po policzku elfki spłynęła łza.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz