XV. Co z Aragornem?

98 8 1
                                    

Po wygranej bitwie Victoria wróciła roztrzęsiona do swojej komnaty. Nie zauważyła, że tuż za nią do pałacu wbiegł Mildir. Odłożyła swoje zakrwawione bronie i usiadła na łóżku. Złapała się rękami za głowę. W oczach miała jeszcze morze łez. Nie mogła uwierzyć, że nie przemyślała wysłania swoich strażników. Właśnie... strażników... Walai zginął, ale co z Kritirem? Odsłoniła twarz i spojrzała do góry. Wstała z łóżka i już miała wyjść z pokoju, kiedy w drzwiach spotkała kasztanowłosego.

- Ej, wszystko w porządku? - zapytał - Jakoś dziwnie się zachowujesz.

Elfka przymknęła na chwilę oczy. Otworzyła je.

- Nie... ja się bardzo dobrze czuje! - powiedziała z sarkazmem. Oparła się jedną ręką o futrynę drzwi i spojrzała w podłogę. Mężczyzna głośno westchnął. Dziewczyna podniosła brodę do góry i zajrzała głęboko w oczy elfa. Ominęła go szybkim ruchem i udała się w stronę wrót. Zrobiła tylko jeden błąd... Nie wzięła ze soba broni. Była bowiem pewna, że po bitwie wszyscy Orkowie zostali wybici. Niezauważalnie minęła wszystkich elfów i zapadła się w mrok lasu. Po drodze widziała jeszcze kilkadziesiąt zwłok wrogów. Nieumyślnie zaczęła krzyczeć:

- Kritir! Kritir! Proszę odezwij się! Proszę...

Kopnęła w ziemię myśląc, że nic na niej nie leży, jednak trafiła czubkiem stopy w dość duży kamień ukryty pod liśćmi.

- Ała!!! - krzyknęła łapiąc się za nogę. Upadła na trawę, gdyż straciła równowagę. Nagle coś bardzo jasnego zaślepiło jej oczy. Nagle nad jej ciałem nachylił się jakiś stwór. Elfka odruchowo skoczyła na równe nogi i sięgnęła za pasek, jednak... nic w nim nie było. Postać długo przyglądała się dziewczynie mierząc w nią sztyletem.

- A ty to kto? I co robisz na moim terenie? - zapytał mrużąc oczy. Elfica cicho się zaśmiała i spojrzała się jak na idiotę.

- Raczej nie twojego, a króla Thranduila mój drogi. - zaczęli obchodzić się dookoła i patrzeć sobie w oczy. Victoria założyła ręce za plecami i cwaniacko stąpała po ziemi. Co chwilę krzywiła się jeszcze przez ból głowy. Nagle zatrzymali się i obydwoje zaczęli się uśmiechać.

- A idź ty głupku. - powiedziała Vica uderzając elfa w brzuch.

- Ciesz się, że żyję... - Kritir posmutniał.

Elfka głośno westchnęła i zerwała z szyi srebrny łancuszek z liściem. Spojrzała na niego i rzuciła w nurt rwącej rzeki.

- Co ty robisz? - zapytał zdziwniony mężczyzna.

Victoria spojrzała się na niego i podeszła.

- Ten wypchany czarną magią naszyjnik podarował mi kiedyś Saruman. Wyrzuciłam go z tego powodu, gdyż obawiam się, że on też ma coś wspólnego z tym atakiem. Nawet powiedziałabym, że jestem pewna... - przekopywała butem czarny piach.

- Niby skąd?

Zaprzestała swojej czynności i odwróciła wzrok w stronę chłopaka.

- Ork, który zabił Walai'a przed swoją nędzną śmiercią powiedział w języku Mordoru, że biały czarodziej nas zniszczy.

Elf zamarł. To nie był już pierwszy atak ze strony Sarumana, lecz leśni mieszkańcy mieli nadzieję, że sobie odpuścił. Elfica minęła go szybkim krokiem i ruszyła w stronę pałacu. Kritir kilka sekund nie wiedział co się dzieje, jednak zaraz się ocknął i także poszedł za Victorią. Elfica wbiegła do pałacu omijając strażników. Byli niemało zaskoczeni tym zdarzeniem. Kritir ledwo przemknął przez las. Miał krzyknąć do dziewczyny, aby zaczekała, jednak ta była już za daleko. Mężczyzna tylko machnął ręką i powoli poszedł wgłąb pałacu. Vica patrząc przed siebie pędziła po długich schodach. Doszła w końcu do sali tronowej. Szybko ukłoniła się przed Królem i zaczęła:

- Panie. Mam pewną sugestię co do dzisiejszej bitwy.

Thranduil lekko skierował twarz w jej stronę. Elfa mówiła dalej.

- Może to nie być do końca sprawka sługi Morgoth'a, ale także Sarumana. - na te słowa władca Mrocznej Puszczy zmarszczył czoło. Podszedł do Victorii obdarzając ją zimnym spojrzeniem.

- Dlaczego tak sądzisz? - podniósł do góry głowę.

Dziewczyna złapała głęboki oddech.

- Ork, który zabił Walai'a przed swoją śmiercią powiedział do mnie, że: ,,Biały czarodziej was zniszczy''. To jedyny dowód jaki mam.

- Na razie nie przejmujmy się tym. Mogło ci się tylko zdawać. - król usiadł na tronie i założył nogę na nogę. Na twarzy Vici dało się zauważyć zdenerwowanie. Szybko podeszła do Thranduila.

- Bardzo dobrze znam język Mordoru. Lepiej niż się Królowi wydaje. - wyprostowała się - Ale dobrze... Jeżeli to nie jest odpowiedni dowód to ja znajdę lepszy.

Jasnowłosy spojrzał się na nią jak na wariatkę. Nie miał pojęcia co chce zrobić, ale sądząc po niej mogła zrobić wszystko. Nie doprowadzając władcy do słowa wyszła z sali. Po drodze wpadła na Legolasa uderzając go barkiem. Spojrzeli się tylko na siebie i dziewczyna ruszyła na dół pałacu. Książę stał jeszcze chwilę bez ruchu, jednak zaraz podszedł do swego ojca.

- Kilkadziesiąt naszych poległo. Żaden Ork nie wydostał się stąd żywy.

Thranduil kiwnął głową i odwrócił wzrok w stronę ściany. Legolas wiedział, że coś go trapi, jednak przyzwyczaił się, że i tak nie będzie chciał mu tego powiedzieć, więc od razu wyszedł z lokum Króla. Victoria czyściła swoje sztylety przed pałacem. Usłyszała czyjeś kroki. Złapała jeden z noży i rzuciła odwracając się. Spodziewający się tego elf złapał za rękojeść i uśmechnął się.

- Nie skradaj się tak. - powiedziała do Księcia - Następnym razem Cię zabiję. - odwróciła się i kontynuowała polerowanie broni. Legolas usiadł koło niej i przyglądał się każdemu ruchowi jaki wykonywała. W końcu dziewczyna nie wytrzymała. Opuściła bezwładnie ręce i spojrzała na mężczyznę.

- Co cię tak fascynuje w tym jak czyszczę moje sztylety? - podniosła jedną brew do góry.

Zapadła niezręczna cisza. W końcu przerwał ją Książę:

- Wszystko... - ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Elfica miała otwarte szeroko oczy. Nie wiedziała co zrobić. W pewnym momencie elf zbliżył się do niej jeszcze bardziej. W końcu dziewczyna odsunęła się od niego i zapytała:

- A wiesz może co się stało z tym zdradzieckim psem Aragornem?

Legolas przewalił niebieskimi ślepiami i zawiedzony powiedział:

- Uciekł przed naszymi wojskami gdzieś na pałudnie. Nie wiem gdzie się udał, jednak nie przejmuj się nim. Znajdziemy go i zapłaci za swoje grzechy.

Elfka szeroko się uśmiechnęła i jeszcze raz zajrzała w jego błękitne oczęta. Niespodziewanie szybko twarz Księcia znalazła się przy twarzy dziewczyny. Nagle Legolas zanurzył swoje wargi w ustach Victorii. Zdezorientowana Księżniczka Lorien na początku nie wiedziała co się w tej chwili stało, ale zaraz odwzajemniła pocałunek. Odsunęła się od Księcia zasłaniając dłonią twarz. Rzuciła bronie i uciekła w stronę lasu.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz