XII. Władcy Lothlorien

124 8 0
                                    

Jechali nie zważając na otaczającą ich rzeczywistość. Patrzyli się w piękną przyszłość. Legolas spoglądał na skupioną na jeździe elfkę. Zauważył teraz jedną z kilku blizn po walce z Azogiem. Rozciągała się jej od lewej strony szyi do końca łokcia. Mimo trudnej przeszłości dziewczyna próbowała cieszyć się chwilą. Żyć tu i teraz, a nie tam i potem. Przez delikatny południowy wiatr jej włosy rozeszły się na wszystkie strony świata. Lubił jej uśmiech. Jej mały, krzywy nosek i błękitno-szare oczy. Kiedy się na niego patrzyła widział wszystko. Całe swoje nędzne życie w Mrocznej Puszczy. Nudziła go codzienna rutyna wykonywanych zadań. Victoria pomogła mu się z niej wyrwać. Niespodziewanie zagalopowała swoim koniem i podjechała pod małą górkę. Zeszła z Vento i puściła go na łąkę. Legolas uczynił to samo. Usiadła na jednym z dużych, drzewnych pieńków. Kasper wraz z koniem Vici pasły się na zielonej polanie, zaś para elfów odpoczywała przyglądając się południowemu słońcu. W pewnym momencie Książę spojrzał się na elficę.

- Jak udało ci się mnie pokonać ze złamaną nogą? - zapytał krzywo patrząc na twarz dziewczyny. Ona twardo przełknęła ślinę i powiedziała:

- Jakoś tak... Ale zaraz... Skąd wiesz o nodze?

Następca tronu Mrocznej Puszczy spojrzał się w ziemie.

- A no tak się złożyło, że tak troszeczkę cię śledziłem, jak pojechałaś do Rivendell... - udając niewiniątko szurał nogą w piachu. Zepchnęła go z pieńka. Uśmiechnęła się pod nosem i wstała.

- Wracajmy już. - powiedziała - Król może się niepokoić.

Książę tylko kiwnął do niej głową i obydwoje ruszyli na łąkę po swoje konie. Kasper chwilę się kulił i nie chciał dać się złapać, jednak zaraz się uspokoił. Vento natomiast widząc podchodzącą panią sam podbiegł i ustawił się tak, aby Vica mogła spokojnie na niego wsiąść. Jeszcze kilka minut spacerowali w małym lasku.

- Legolas?

- Tak?

- Podobała ci się kiedyś jakaś elfka z Mrocznej Puszczy albo innyh elfickich Królestw? - zapytała Victoria łapiąc się za bolącą klatkę piersiową. Książę widocznie był troche zniesmaczony tym pytaniem.

- Może tak, może nie. Nie pamietam. - odpowiedział odwracając głowę w stronę krzaków. Na twarzy elficy wymalował się uroczy uśmieszek. Dojechali do bram. Oddali konie strażnikom i weszli do środka pałacu. Victoria wróciła od razu do swojej komnaty, a Legolas poszedł jeszcze do ojca. Zadowolona elfka weszła do lokum.

- O pani! Jesteś już. - powiedziała uradowana służka - Przed chwilą był tu król Thranduil i powiedział, że władcy Lothlorien chcieliby się z Tobą widzieć.

Vica złapała się futryny i powoli podeszła do łóżka. Usiadła i lekko zszokowana powiedziała:

- Ale... Ja nie jestem gotowa się z nimi spotkać.

Złapała się znów za bolące miejsce i cicho jęknęła. Przestraszona Tenebris podbiegła do elficy, jednak ból zaraz ustał.

- Spokojnie. Przygotowałam już wszystko. Suknie, diadem i resztę. Wszytsko będzie perfekcyjne, obiecuję. - spojrzała się w podłogę. Victoria uśmiechnęła się nadal niepewnie. Służka pomogła jej się przebrać w piękną, błękitną kreację. Na nogi Victoria założyła srebrno-białe trzewiczki. Na cudownie upięte w warkocza włosy Tenebris założyła srebrny diadem z jasnym diamentem na czubku. Jeszcze tylko delikatnie psiknęła szyję elficy różanym zapachem i dziewczyna była gotowa do spotkania. Jeszcze raz spojrzała w duże lustro i powoli udała się do sali. W drzwiach jednej z komnat stał Książę. Kiedy tylko zobaczył Vicę odebrało mu mowę. Stał jak wryty w ziemię. Lekko wystające kości policzkowe księżniczki świeciły się naturalnym blaskiem. Księżyc zaczął wschodzić. Elfica przystanęła jeszcze przy wejściu do jadalni. Złapała głęboki oddech i weszła do środka. Przy dużym stole brakowało tylko jej. Nawet sam Thranduil otworzył szeroko oczy, gdy ujrzał przepięknie wyglądającą Victorię. Celeborn wstał i przyglądał się swojej córce. Wzruszona Galadriela podeszła do elfki wylewając po drodze tony łez. Wtuliła się w jeszcze lekko obolałe ramiona swego dziecka.

- Witaj córeczko... - wydusiła przez płacz. Z niebieskiej tęczówki Vici wypłynęła pojedyncza łezka. Odwzajemniła uścisk. W pewnym momencie Pani Księżyca otarła twarz i zaprowadziła elfkę do stolika. Obydwie usiadły. Galadriela koło swego męża, a Victoria naprzeciwko nich.

- Przykro nam, że dowiedziałaś się o swojej przeszłości w ten sposób... - powiedział smutny Celeborn.

- To nic... - zaczęła Vica - Ważne, że w ogóle się o tym dowiedziałam.

Galadriela uśmiechnęła się. Thranduil siedział z głową opartą o rękę. Był widocznie zasmucony. Nagle wtrącił:

- Wybaczcie, że wam przeszkadzam, ale grozi nam wojna. - podrapał się w czoło.

- Jak to? - zapytała Galadriela - Wydawało mi się, że mamy juz załatwione wszystkie sprawy z Sauronem. Po śmierci Sarumana i zniszczeniu pierścienia nie ma prawie w ogóle mocy.

Victoria obserwowała nieco zaniepokojona rozmowę władców.

- Będziemy mieli problem z wojskiem. Nie mamy żadnego doświadczonego dowódcy, który mógłby poprowadzić nasze oddziały. - powiedział Thranduil. Przekrzykiwali się jeszcze rozważając o tym, jak będą walczyć kiedy nagle:

- Ja dam radę. - wtrąciła księżniczka Lorien. Wszyscy zwrócili wzrok na jej sylwetkę.

- Ale... - nie dokończyła Galadriela, gdyż Victoria od razu powiedziała:

- Jako dowódca Leśnej Straży mogę pójść walczyć prawda Królu? - zwróciła się do Thranduila.

- Niestety, ale masz rację. - powiedział smutny elf.

- A teraz wybaczcie kochani, ale obowiązki mnie wzywają. Zostajecie w Mrocznej Puszczy? - zapytała elfka. Władcy Lorien spojrzeli się na siebie.

- Niestety musimy wracać do Lothlorien... - oznajmił Celeborn. Vica posmutniała, podeszła do rodziców. Pożegnała się z nimi przytulając się i wyszła z sali. Zmartwiona ruszyła do komnaty. Nie odpowiedziała na pytanie służki:

- Coś nie tak?

Już bez jej pomocy ubrała się w swoją szatę. Zdjęła diadem. Zabrała kołczan i strzały. Zeszła szybkim krokiem na dół pałacu. Weszła do zbrojowni, w której czekała reszta Leśnych strażników.

- Na co czekacie? Mamy patrol na południowym brzegu. - powiedziała. Wszyscy wzięli po dwa sztylety i kołczan ze strzałami. Zbliżała się zimna noc. Wybiegli z pałacu i ruszyli w stronę granicy Mrocznego Lasu z światem zwykłych śmiertelników.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz