X. Żyje?

156 13 0
                                    

Legolas dosłownie zeskoczył z konia. Podniósł ranną elfkę. Wbiegł do pałacu, a później do komnaty Victorii. Położył ją na łóżku. Złapał jej małą, bladą dłoń. Do lokum przypędziły służki. Jedna z nich opatrzyła Vicę. Książę wyszedł przed drzwi do pokoju elficy. Łza spłynęła po jego policzku. Nie wiedział, że Aragorn może się posunąć do takiego czynu. Aragorn... jego stary przyjaciel... Gdzie popełnił błąd? Co zrobił źle? Medyczka wyszła z komnaty Victorii. Legolas gwałtownie odwrócił się w jej stronę wycierając twarz. Posłała mu tylko smutne spojrzenie i poszła dalej. Serce zaczęło mu szybciej bić. Ledwo podszedł do wejścia. Popchnął drzwi i powoli wszedł do środka. Elfka leżała na łózku. Cała biała. Bez oznak życia. Podszedł do łoża. Uklęknął przy nim. Położył dłoń na jej policzku. Był lodowaty. Jej powieki nawet na chwile nie drgnęły. W pewnym momencie do komnaty wbiegł Thranduil wraz z Gandalfem. Legolas wstał.

- Witaj Książę. - powiedział czarodziej i podszedł do rannej. Wyjął jakiś dziwny granatowy kamień. Spojrzał się na Króla Mrocznej Puszczy i zawiedzony powiedział:

- To nie tylko przez obrażenia... Tu chodzi o czarną magię... - przerażony Thranduil wyszedł z komnaty głośno oddychając. Za nim ruszył Książę. Gandalf włożył końcówkę kamienia w usta dziewczyny i zaczął wypowiadać niezrozumiałe słowa. Kamień zaczął napełniać się ciemną chmurą. Czarodziej w końcu zabrał kamień, a elfka zrobiła głośny, głęboki oddech. Była przestraszona i zdezorientowana.

- No! Wróciła stara księżniczka Lothlorien! - krzyknął uradowany Gandalf. Dziewczyna nie mogła się jeszcze w pełni poruszać, ale zebrała siły, aby zapytać:

- A więc to prawda?

Czarodziej lekko się zaśmiał. Zdjął kapelusz i położył na fotelu.

- Tak... - zaczał - Chciałem, abyś dowiedziała się o tym w inny sposób, jednak Aragorn był szybszy. Jesteś córką Pani Księżyca - Galadrieli i Celeborna. Kiedy byłaś jeszcze małą elfką musieli oddać cię pod opiekę innej rodziny. Było to w czasach, kiedy to Orkowie atakowali spokojne Królestwo Lothlorien. Gdybyś była pod opieką władców tego miasta zapewne byś już nie żyła. Orkowie wybijali prawie każdego elfa, którego napotkali na swej drodze. Jedynie Królowi, Królowej oraz kilku strażnikom udało się przeżyć. - wyjaśnił. Już trochę bardziej świadoma Victoria usiadła na łożu. Nie wierzyła w to, że jest księżniczką. Nie chciała...

- Widzisz to? - czarodziej pokazał jej kamień, którym ją uleczył. Vica przecząco pokiwała głową.

- To co jest w środku to czarna magia, którą z ciebie wyciągnąłem. Saruman najwidoczniej chce opanować swoją siłą także takie istoty jak elfy. - wytłumaczył. Elfica była niemało wystraszona tym co w niej było.

- Dziękuję. - powiedziała, a Gandalf mrugnął do niej obojgiem oczu i wyszedł z komnaty. Spojrzała w sufit. Nadal czuła mocny ból w klatce piersiowej. Zastanawiała się jednak nad jedną rzeczą... dlaczego nie boli ją już noga? Wygięła swój tułów w przód i odsłoniła nogawkę od szaty. Rana była prawie w pełni zagojona, a od nieszczęśliwego starcia z Orkiem nie minęła nawet jedna, pełna doba. Ścisnęła mocniej nogę i poczuła tylko lekki ból. Rozdarta skóra idealnie się zregenerowała. Czarna magia nie tylko jej zaszkodziła, ale też trochę pomogła. Znów połozyła głowę na poduszce. Jeszcze dotknęła się w opatrzoną ranę. Krew sączyła się na wszystkie strony, a ona czuła jak traci siły. Wykrwawiała się. Wiedziała, że to jej koniec... Jednak coś przytrzymywało ją na ziemi... coś innego... sama nie wiedziała co. Podniosła rękę. Spojrzała się na dłoń. Jej krew nie była czerwona. Była wręcz czarna. Ból nagle zaczął przybierać na sile. Dostała silnego surczu wszystkich mięśni. Próbowała coś krzyknąć jednak ból był za silny. W pewnym momencie wbiegła do jej pokoju służka. Złapała za dodatkowy bandarz i szybko owinęła ranę elficy. Zaczęła mocno uciskać ślad po dźgnięciu. Ból powoli ustępował. Victoria mogła już normalnie oddychać, a jej policzki znów nabrały różowych kolorów. Służka weszła do łaźni i układała ręczniki. W tym czasie do lokum wszedł Książę wraz z Królem. Legolas szeroko się uśmiechnął i podszedł do elfki. Thranduil stał w drzwiach i obdarzał Vicę ciepłym spojrzeniem. Zachwycony następca tronu uklęknął przed łożem i obserwował każdy ruch księżniczki.

- Jak się czujesz? - wreszcie zapytał. Victoria zaśmiała się, kiedy zobaczyła jego zachwycone oczy.

- O wiele lepiej niż wcześniej. - odpowiedziała.

Jakiś strażnik podszedł do Króla i wyszeptał mu coś na ucho. Thranduil pobiegł w stronę lochów. Elfica wraz z Księciem zastanawiali się o co chodziło, jednak w końcu zapatrzeni w siebie rozmawiali i różnych sytuacjach ze swojego życia. Wreszcie, kiedy mrok wschodził w Mrocznej Puszczy mężczyzna wyszedł z jej komnaty. Dziewczyna jeszcze chwile myśląc o swoich delegliwościach zasnęła. Dopadały ją różne sny:

,, Próbuje biec. Za nią stado Orków. Potyka się o wystającą z ziemi gałąź. Ku zdziwieniu wszystkich Orków nagle znika. Nie widzą jej. Ona ich tak. Spogląda na swoje zmęczone dłonie. Na jednym z palców widzi pierścień. Dobrze we jaki. Zdejmuje go szybko i wyrzuca w głąb rzeki. Odwraca się i jedyne co widzi to kawałek ostrza i... krew.''

Drugiego snu nie zrozumiała:

,,Jakieś zebranie. Po kilka przedstawicieli różnych ras. Nie było tak nikogo, kogo by znała. Oprócz jednego... Saurona. Wydawało jej się, że widziała jeszcze Morgotha. Na wielkim stole leżą pierścienie. Ona cały czas siedzi za krzakiem. Każda z przybyłych osób bierze jeden pierścień. Nagle dziewczyna porusza za głośno jednym z liści. Sauron gwałtownie patrzy w jej stronę i... budzi się...''

Resztę nocy przespała spokojnie. Bez żadnych koszmarów.

Obudziło ją głośne otwieranie drzwi, w którymś z pokojów. Powoli wstawała. Założyła na siebie płaszcz i wyszła przed komnatę, po drodze biorąc książkę. Nie miała siły iść nigdzie dalej, więc usiadła na ławce tuż przy jej lokum.

- Pani. - powiedział jeden ze strażników - Dla Twojego bezpieczeństwa powinnaś zostać w komnacie.

- Dlaczego? Co się stało? - zapytała. Strażnicy spojrzeli na siebie. Czarnooki powiedział:

- Tauriel uciekła z lochów.

Bez zastanowienia wstała i przeszła obok sług. Nie bała się tej elfki. Odłożyła książkę na półce i poszła do sali tronowej.

- Victorio! Co ty tu robisz? - zapytał przestraszony król. Dziewczyna dygnęła.

- Czy rozkaz o zostaniu w komnacie jest konieczny? - zapytała.

- Ależ oczywiście. - powiedział Thranduil - Proszę wróć do swojego pokoju. Jeżeli sytuacja się uspokoi natychmiast Cię o tym poinformuję. - opuścił głowę i spojrzał na elficę. Ona niezbyt zadowolona ruszyła w stronę swego lokum. Weszła do środka i upadła na łóżko. Już tak krótki spacer był dla niej męczący. Już miała zacząć się przebierać, jednak zza szafy wyszedł Legolas.

- Książę co ty tu robisz?

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz