II. Książę Mrocznej Puszczy

292 12 1
                                    

- Ja rozumiem, ale chciałabym poinformować o tym króla Elrodna i jego córkę. - wyjaśniła. W tym właśnie momencie do sali króla wpadł tajemniczy elf. Był ubrany trochę podobnie do Victorii. Zielono-brązowa szata z żelaznymi zakończeniami. Widać było po nim złość. Był tak wściekły, że wszedł nie zauważając elfki.

- Ojcze, rozmawialiśmy o tym! Miałeś wysłać oddział, który pomoże nam odeprzeć orków z gór!. - zaczął krzyczeć zdenerwowany książkę. Odwrócił się nagle w stronę dziewczyny i zakłopotany powiedział:

- Wybacz ... - Vica uśmiechnęła się do niego i oznajmiła:

- To nic. Właśnie miałam zamiar wychodzić. Panie, dostarczę ci wiadomość jutro. Muszę się zbierać. - ukłoniła się. Thranduil lekko skinął głową i zaczął rozmowę z synem.

- Czy ty zawsze musisz wchodzić mi w paradę?! Pewnie ją spłoszyły twoje krzyki ... eh ...

Legolas, książę Mrocznej Puszczy zapytał:

- Kto to był?

- Victoria ... elfka z Rivendell. Proponowałem jej pracę jako dowódca Leśnej Straży. - odpowiedział.

Młody elf jeszcze raz patrzy w kierunku odchodzącej Vici. Jego długie wpatrywanie się w nią przerwał Thranduil:

- Widzę jak się na nią patrzysz. Jest piękną elfką. Sam jak ją widzę ... - Legolas spojrzał na ojca z przerażeniem. - A ... nic. Idź lepiej coś upoluj. Najlepiej dzika. Dawno tego mięsa nie jadłem. - powiedział król.

Legolas z kwaśną miną spojrzał się na ojca.

- Tia ... pędzę ... - powiedział. Wychodząc z pałacu patrzył na dojeżdżająca Victorie. Miała pięknego, gniadego konia. Poruszał się bardzo szybko i ładnie. Potrafił przeskoczyć małą rzeczkę jednym susem. Nie bał się orków, ani innych potworów. Nie straszny był mu nawet sam Sauron i jego potężna moc. Nie wystraszył się krzyków Nazdula i oddechu strasznych duchów z podziemia. Miał charakter władcy, a kopyta jak ostrza. Zabijał jednym kopnięciem. Legolas był zachwycony koniem, ale chyba jeszcze bardziej jeźdźcem. Postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o elfce. Swoje obowiązki powiedzieli Narvenowi - bliskiemu słudze Thraundila. Wsiadł na swojego siwego rumaka i ruszył w stronę rodzinnej wioski Victorii. Nie napotkały go większe problemy, jednak jego koń naciągnął sobie staw, więc Książę musiał iść dalej na pieszo. Przybył do Rivendell późnym wieczorem. Cała wioska jest pięknie oświetlona. Najłatwiej było zauważyć pałac Elronda. Legolas wszedł na wielką ścieżkę w kapturze założonym na głowę. Minął strażników prawie niezauważalnie i zapukał do królewskiej komnaty.

- Legolas? - zapytał król Rivendell. Młody elf odsłonił twarz i podszedł do Elronda.

- Tak. Przyszedłem dowiedzieć się czegoś o waszej elfce - Victorii. - wyjaśnił książę i usiadł na srebrno - czerwony fotel. Elrond spodziewał się jego przybycia i był przygotowany na tę rozmowę.

- Drogi Legolasie... to młoda elfka, jej ojciec wyruszył na wyprawę do Dol Gundur wraz z innymi elfami. Matka zaś została zabita przez Throra - dziada Thorina. Ma coś koło 2050 lat, jest naszą najlepszą łuczniczką. Walczyła w wielu bitwach za Rivendell. Miała okazję nawet walczyć z Azokiem Plugawym. Podczas tego starcia mocno ucierpiała. Biały Ork wbił jej miecz w brzuch, przez co ledwo uszła z życiem. Najprawdopodobniej ma teraz w tym miejscu wielką bliznę, ale nie jestem pewien. Łączy was nie tylko wygląd oraz to jak walczycie, ale także wspólna nienawiść do krasnoludów. - opowiedział o dziewczynie Elrond. Elf co chwile się uśmiechał. Nie wiedział ze kobieta potrafi tak dobrze walczyć. W tym właśnie momencie do Komnaty weszła Vica. Była niesamowicie zaskoczona pobytem Legolasa w Rivendell. Przybyła do Elronda, aby spotkać się z Arweną.
- Przepraszam, ze przeszkadzam, ale chciałam się tylko zapytać gdzie jest pańska córka. - elfka stanęła na środku sali, miała spuszczoną głowę. Na ustach księcia pojawił się szeroki uśmiech.
- Niestety, ale pojechała do Minas Tirith. - odpowiedział król Rivendell. Po tych słowach Victoria ukłoniła się i powoli kierowała w stronę wrót, jednak młody elf przeszkodził jej mówiąc:
- Victorio poczekaj! - podbiegł do niej.
- Tak, panie. - dygnęła nadal nie patrząc w oczy księcia. Legolas podniósł jej głowę i ujrzał jasnoniebieskie oczy.
- Dzieciaki, idźcie gdzieś się przejść. - powiedział Elrond z nutką śmiechu. Wyszli z zamku.
,, Ah... zakochaniec... „ - pomyślał Elrond
- A wiec ile dokładnie masz lat, panie? Jeżeli mogę spytać... - dziewczyna szła jakby jej wzrok był cały czas przyklejony w podłogę.
- Nie mów tak do mnie. Mów mi Legolas. - wytłumaczył książę - kontynuując... mam 2931 lat. - zarzucił swoją szatę i usiadł na kamień. Victoria bez przerwy wpatrywała się w ziemię. Książę nie mógł już znieść tego widoku. Wstał, złapał elfkę za podbródek i podniósł jej głowę, jednocześnie zmuszając ją do spojrzenia w jego oczy. Patrzyli się tak na siebie przez dobrą chwilę. W końcu Legolas puścił dziewczynę i powiedział:

- A więc walczyłaś z Azogiem?

Vica zaczerwieniła się. Rozejrzała się po bokach.

- Skąd wiesz pa... znaczy Legolasie? - zapytała z zakłopotaniem. Spojrzał się na nią ze zdziwieniem mężczyzna.

- Jak to skąd? Elrond mi opowiedział. - elf założył nogę na nogę i patrzył się w niebo. - A więc walczyłaś... Eh... niedługo północ. Jutro około południa przyjedzie po ciebie moja straż. Bądź gotowa. - Legolas wsiadł na konia. - Podziękuj elfom z pałacu za opatrzenie Kaspra. - kopnął zwierzę, a ono popędziło w stronę Mrocznej Puszczy. Wcześniej bardzo odważna, rozmowna elfka, zamieniła się w nieśmiałą dziewczynkę. Bardzo mało mówiła i ogólnie była jakaś... inna? Spacerkiem powędrowała w stronę swojego domu. Przed wejściem głośno westchnęła i otworzyła drewniane drzwi. Zamknęła je na kilka spustów i spokojnie odłożyła swój czarny płaszcz. Przeszła kilka kroków do swojej małej sypialni. Podeszła do lustra. Zobaczyła w nim coś na co nigdy się nie napotkała. Jej oczy zaczęły się świecić tak, jakby płakała, ale w żaden sposób nie była smutna. Wręcz przeciwnie. Poczuła jakby coś dziwnego. Lekkość i radość jednocześnie.

- Boże zapomniałam !!! - krzyknęła przerażona i zaczęła się pakować na jutrzejszy wyjazd. Przykro jej było, że nie mogła zobaczyć się z Arweną, ale miała nadzieje, że zobaczy się z nią następnego dnia. Włożyła swoją ostatnią suknię i zamknęła wór. Przez ciągły ruch była niesamowicie zmęczona. Jednak według jej codziennej rutyny nalała sobie do wanny ciepłego mleka i zaczęła się myć. Pech chciał, że zmęczenie zaważyło nad jej umysłem i ciałem. Zasnęła.

Do końca nieśmiertelności...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz