Scorpius zobaczył ją ponownie dopiero w poniedziałek na pierwszej lekcji transmutacji. Rose był bardzo ostrożna i pilnowałaby nie znaleźli się za blisko siebie. Siedziała z koleżankami, chociaż nie zawsze z Phoebe, która spędzała dużo czasu z Albusem, co było dość sporym zagrożeniem. Na korytarzu znikała wśród innych uczniów, a w jadalni spędzała tylko tyle czasu ile wystarczyło na pochłonięcie talerza zupy.
Unikając Scorpiusa, dotrwała do końca tygodnia i w sobotni poranek dotarła do szatni by przygotować się do meczu. Zbliżające się starcie pomogło jej zapomnieć o innych problemach. Poganiana przez Roxanne, ubrała się i ostatni raz spojrzała na tablicę gdzie pani kapitan rozpisała strategię ich gry z Hufflepuff.
Tego dnia na trybunach zasiadła większość uczniów. Spora cześć Ślizgonów uznała, że nie warto tracić czasu na mecz, w którym ich drużyna nie bierze udziału, ale pozostałe domy pojawiły się niemal w stu procentach.
Rose lubiła strach towarzyszący wyjściu na boisko. Pierwszy okrzyk uczniów trzymających chorągiewki z ich barwami, powitanie z przeciwnikami, głośny gwizdek i w końcu początek jej ukochanej gry. Jej brat, Hugo od razu złapał kafla i poleciał prosto do pętli przeciwnika, zdobywając pierwsze dziesięć punktów w meczu.
Jego siostra, zgodnie z planem, dekoncentrowała przeciwników, a zwłaszcza ich szukającego. Jej umiejętności celnego odbijania tłuczka były naprawdę imponujące. Piłka zawsze leciała tam gdzie tego chciała, co działało na korzyść Gryfonów. Rozbijała szyk innej drużyny, zmuszała do zmiany toru lotu lub zwolnienia, a czasami strącała przeciwników z mioteł.
Komentator właśnie porzucił temat przerzucania kafla między zawodnikami i skupił się na pościgu za złotym zniczem. Rose spojrzała we wskazanym kierunku. Gracz w barwach Gryffindoru leciał przodem, zwycięstwo było bliskie, ale ona wiedziała, że to jeszcze nie koniec, liczyły się wszystkie punkty. Widząc Puchonów lecących ku ich pętlom, rzuciła się w stronę najbliższego tłuczka i odbiła go w ich kierunku, wytrącając im tym samym piłkę, która po raz kolejny przejął jeden z Gryfonów.
W następnej chwili usłyszała radosny wrzask ich kibiców, ale nim dostrzegła ich szukającego, triumfalnie trzymającego trzepoczącą się piłeczkę w garści, zapadł mrok. Rose nie wiedziała gdzie jest ani ile czasu tam spędziła, gdy następnego ranka otworzyła oczy. Wszystko ją bolało.
- Nie podnoś się- słysząc znajomy głos, obróciła głowę. Koło niej siedział Scorpius z wyrazem ulgi na twarzy.- O ironio zostałaś trafiona wczoraj tłuczkiem w plecy. Pękło ci kilka żeber i kość skroniowa, ale już wszystko powinno było się zrosnąć. Może jutro pozwolą ci pójść na lekcje.
- Co ty tutaj robisz?- zapytała, dźwigając się na rękach do pozycji siedzącej. Towarzyszył temu ból, ale nie zamierzała tak bezczynnie leżeć i pozwalać mu patrzyć na siebie z góry.
- Dobieram się do ciebie, gdy śpisz- Rose nie miała ochoty na żarty i sądząc po jego minie mu też nie było do śmiechu. Przełknął z trudem ślinę.- Martwiłem się o ciebie- dziewczyna spojrzała w jego szare oczy, ale nie znalazła w nich nawet śladu po rozbawieniu. Mówił szczerze. Wyglądał na niewyspanego, jego włosy były potargane, a na twarzy było widać lekki zarost.
- Od jak dawna tutaj siedzisz?- spojrzała na pergamin leżący na stoliku koło jej łóżka. Wiedziała, że to Mapa Huncwotów, a skoro Scorpius miał ją ze sobą to musiał przyjść tam jeszcze w trakcie ciszy nocnej.
- Od jakiegoś czasu, ale dla ciebie to pewnie tylko kolejny głupi żart, zagrywka podstępnego Ślizgona.
- Nie, po prostu...- westchnęła wiedząc, że nadszedł czas by wszystko wyjaśnić.- Jesteś najlepszym przyjacielem Albusa. Coś więcej między nami mogłoby zniszczyć tą więź i zranić mojego kuzyna. Poza tym nasi ojcowie.
- Jak na Gryfona brzmisz zbytnio jak tchórz. Z takim podejściem, twój patronus to płochliwa mysz...
- Feniks, ma on kształt feniksa- powiedziała bez namysłu. Już jakiś czas temu nauczyła się tego zaklęcia, chcąc się przekonać, jaki kształt przybierze jej patronus.- Nie jestem tchórzem, ja po prostu nie wiem czy ma sens niszczyć to wszystko dla paru wspólnych chwil. Przez tyle lat byliśmy wrogami, przyjaźnimy się od dwóch miesięcy. Nie znamy się, nie wiemy czy lubimy to samo, czy mamy wspólne tematy. Pójście za tym „pragnieniem" byłoby głupotą, a ja nie zgodzę się na... obściskiwanie po kątach.
- A jakbyśmy się lepiej poznali? Może masz rację i to tylko siła nastroju, hormonów i co tam jeszcze chcesz, ale uciekając się tego nie dowiemy. Lubimy się powierzchownie, nadszedł czas by poznać wnętrze- Rose nie wyglądała na przekonaną.- Co ci szkodzi Rosie? Albus nie musi wiedzieć o tamtym wieczorze, a my spróbujemy zostać... prawdziwymi przyjaciółmi w celu poznania się. Co ty na to?- wyciągnął dłoń. Rose przez chwilę trwała bez ruchu, a później wyciągnęła swoją rękę i uścisnęli sobie dłonie.- A jak chcesz się po obściskiwać...
- Malfoy!- chłopak się zaśmiał.- Przyjaźń, ale z twoim podejściem nie liczyłabym na nic więcej.
- Nie bądź tego taka pewna, potrafię być bardzo przekonywujący.
- Poczekaj aż spotkasz mojego ojca. A teraz idź się ogolić nim Albus się obudzi i zacznie sobie coś myśleć- chłopak wstał i się przeciągnął, czując jak jego kręgosłup przybiera właściwy kształt po kilku godzinach siedzenia na tym niewygodnym krześle.- I Śnieżynko, miło, że przyszedłeś.
- Wbrew wszystkiemu to moja specjalność.
Uśmiechnął się do niej po raz ostatni i budząc mapę, wyszedł ze szpitala. Rose położyła się powrotem i spróbowała się przekonać, że postąpiła właściwie, zgadzając się na tą przyjaźń. Pragnienie bliskości, tłamszone gdzieś w głębi, jeszcze nie znikło. Od tamtego pamiętnego wieczora, obecność Scorpiusa stała się inna. Wcześniej, po zażegnaniu sporu, był jej obojętny, chociaż nie czuła się przy nim pewnie, a od rozmowy z Phoebe, jego bliskość ją denerwowała i w pewien sposób krępowała. Teraz, na przekór zdrowemu rozsądkowi, pragnęła jej, chociaż wiedziała, że to jest coś złego. Mimo to postanowiła go poznać, dowiedzieć się, jakim jest człowiekiem i czy cichy głosik w jej głowie ma rację, a może kłamie. Już się nie bała spotkać ponownie ze Scorpiusem, wiedząc na czym stoją. Przyjaźń to najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanfictionPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...