Współlokatorki Rose zdążyły wrócić z zakupów i wszystko rozpakować, a ona nadal siedziała w łazience. Próbowała ułożyć swoje gęste włosy, co niestety skończyło się niepowodzeniem aż cztery razy pod rząd. Trochę ją to denerwowało, ale nie zamierzała uprzykrzać sobie tego wieczora jeszcze bardziej. Przyjęcie u profesora Slughorna, było dość dużym koszmarem.
- Rose, na pewno nie chcesz jakiejś mojej sukienki?!- zawołała Phoebe, która wygodnie leżała na swoim łóżku.- Nikt już nie nosi sukni do ziemi!
- Ja noszę!- odparła jej rudowłosa, dalej kryjąc się za zamkniętymi drzwiami.
- Będziesz wyglądać jak moja babcia.
- I co z tego!? Idę przecież tylko z Malfoyem!
Phoebe spojrzała na pozostałe przyjaciółki, poszukując wsparcia, ale te nic nie powiedziały. Wtedy drzwi łazienki się otworzyły i stanęła przed nimi Rose, ale nie wyglądała jak zawsze i gdyby jej tak dobrze nie znały to mogłyby ją z kimś pomylić. Dziewczyna lubiąca, wysokie skarpetki w paski i koszulki z dziwnymi napisami, wyglądała jak dama. Włosy miękko opadały jej na plecy, upięte tylko tak by nie zakrywały jej twarzy, podkreślonej subtelnym makijażem. Nie przykryła piegów, które widniały również na jej odkrytych ramionach. Suknia dziewczyny była pozbawiona ramiączek. Mocno opinała jej biust, podkreślając jego kształt, a później delikatnie opadała do samej ziemi, zakrywając czarne szpilki rudowłosej.
- Odszczekuję! Moja babcia nigdy nie wyglądała tak seksownie! Ale się wystroiłaś- Rose się lekko zarumieniła.
- Idziesz tam uwieść jakiegoś ministra?- zażartowała Teresa.
- Od dzisiaj chodzisz ze mną na zakupy- oznajmiła Camila.- Co za księżniczka?
- Zaraz będę spóźniona jak Kopciuszek- stwierdziła, upewniając się po raz ostatni, że wszystko dobrze leży.
- Tylko nie uciekaj jak ona- doradziła jej Phoebe.
- Zobaczymy- odetchnęła.- Idę, widzimy się później- wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Albus jak nic będzie musiał zdrowo kopnąć Scorpiusa. Nie ma szans by ten się nie gapił na Rose w nieprzyzwoity sposób- oznajmiła Sussan.
Dziewczyna się wcale nie myliła. Blondyn nie mógł oderwać oczu od rudowłosej, która widząc jego spojrzenie, jeszcze bardziej się zarumieniła. Sam wyglądał naprawdę przystojnie w idealnie czarnej szacie wyjściowej. Co prawda włosy pozostawił w naturalnym nieładzie, ale to wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Dzięki temu jeszcze bardziej przyciągał spojrzenia kobiet, w tym i naszej bohaterki.
- Gapisz się- zauważyła, gdy przez kilka chwil chłopak stał bez słowa.
- Nie przeczę- otrząsnął się z szoku.- Wyglądasz naprawdę prześlicznie.
- Dziękuję- uśmiech, który pojawił się na jej twarzy, sprawił, że jego serce zabiło jeszcze szybciej.
- I jak ja mam tu mieć czyste myśli?- podał jej swoje ramię i razem ruszyli w kierunku wyznaczonej Sali.- Gdybym wiedział, że się tak wystroisz to wykreśliłbym to „przyjacielskie wyjście" i zastąpił je, czym odpowiedniejszym.
- Na nic innego nie masz szans- przypomniała mu.- Idziemy razem, bo tak chciał Slughorn. Pójdę tam, przywitam się z gośćmi i usiądę gdzieś w ciemnym kącie?
- I myślisz, że ci na to pozwolę?- spojrzał na Rose, ale ta wciąż patrzyła przed siebie.- Nie ma szans.
Jak powiedział tak też zrobił, chociaż już samo przywitanie się z przybyłymi zajęło im trochę czasu. Profesor zaprosił wielu swoich dawnych uczniów i przyjaciół.
Przybycie tych uczniów razem, spowodowało lekkie zdziwienie wśród gości. Malfoya rozpoznano bez problemu za sprawą typowych dla jego rodziny cechy fizycznych. To samo tyczyło się Weasleyówny, a że dziewczyna dość często odwiedziła rodziców w pracy to kilkoro z nich wiedziało dokładnie czyją jest córką.
W tamtej chwili Rose pożałowała, że nie napisała do swojego ojca. Wiedziała, że teraz Ron szybko dowie się od innych, iż zaprzyjaźniła się ze Scorpiusem. Postanowił, że zaraz po przyjęciu wyśle list do domu, licząc, że tym samym uniknie katastrofy rodzinnej.
- O czym tak myślisz?- zapytał, podając jej szklankę z ponczem.
- Wiesz, że mój ojciec jutro o tym usłyszy?- chłopak wzruszył obojętnie ramionami.- Dostanę wyjca.
- Za co? Daj spokój Rosie, ojciec cię nie znienawidzi za przyjaźń ze mną. Przecież o reszcie nic nie wie- dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie. Chłopak lubił ją w ten sposób denerwować.- Nie dramatyzuj. Twoi rodzice w naszym wieku walczyli z Voldemortem, a ty się boisz z kimś zaprzyjaźnić? Twój patronus to na pewno feniks, a nie gołąbek?
- Tak, a twój to mysz czy pchła?- znów wzruszył ramionami.
- Jeszcze nie wiem, szukam dość silnego, szczęśliwego wspomnienia. Pomożesz?- zapytał, podając jej dłoń. Było to zaproszenie do tańca, na który nie miała ochoty. Szybko się rozejrzała po Sali. Szedł ku nim ich gospodarz z jakimś gościem. Nie chcąc słuchać kolejnej porywającej historii, zgodziła się na propozycję Scorpiusa.- A co na to tatuś?
- Będzie dumny jak cię zdepczę boleśnie.
Odwróciła wzrok, nie chcąc patrzeć w jego radosne oczy. Bała się, że ten widok nazbyt się jej spodoba i nie będzie mogła przestać patrzeć. Wystarczyła jej jego bliskość, chociaż nie robiła ona na niej takiego wrażenia jak na nim. Scorpius czuł się jakby ktoś zaczarował jego wzrok. Rose zdawała się nie być prawdziwą osobą, lecz jakąś magiczną istotą. Jej uroda wręcz promieniała, zasłaniając swym blaskiem wszystkie inne dziewczęta obecne na przyjęciu.
Rose powinna była spojrzeć mu w oczy by zobaczyć ten podziw. Może wtedy pozwoliłaby uczuciom, które kryły się w głębi jej duszy, dojść do głosu. Niestety nic takiego się nie stało i nadzieja w sercu Scorpiusa nie została spełniona, ale też nie umarła.
Dziewczyna dość szybko opuściła przyjęcie, tłumacząc się zmęczeniem. Naprawdę chodziło jej o coś innego. Szybko przemknęła przez zimne korytarze do swojego dormitorium gdzie cicho przebrała buty, wzięła płaszcz i przybory do pisania. Zaszła jeszcze na chwilę do Lily, która mamrocząc coś przez sen podała jej mapę Huncwotów. Rose wolałaby mieć jeszcze pelerynę niewidkę, ale ta musiała być u Albusa. Jak najszybciej mogła, przemknęła się do sowiarni gdzie ostatecznie zebrała się w sobie i napisała list do ojca.
„Tato
Piszę do ciebie ten list byś nie został zniesmaczony pogłoskami, które możesz usłyszeć w pracy. Zaprzyjaźniłam się ze Scorpiusem, przyjacielem Albusa, synem Dracona Malfoya. Byłam już zmęczona naszymi ciągłymi kłótniami, oboje mamy teraz dość wrogów i głupotą byłoby szukanie sobie nowych. Tak jest lepiej, mam więcej czasu na naukę, a i Albusowi jest łatwiej, nie musi już między nami balansować. Zwykła przyjaźń mi nie zaszkodzi, zwłaszcza, że on jest miły i inteligentny.
Twoja Rose
PS: Od Jamesa wiem, że ciocia się przeniosła do dziadków. Może nakłoń mamę by też to zrobiła, tam będzie bezpieczniejsza."
Akurat, gdy skończyła pisać jej sowa powróciła z nocnych łowów. Dziewczyna pozwoliła jej zjeść i dopiero wówczas posłał ją z listem do swojego ojca. Na jego odpowiedz nie musiała czekać długo. Sowa wylądowała przed nią na śniadaniu. Rose z drżącym sercem otworzyła list, ale nie znalazła tam zbyt wiele słów.
„Masz rację, przyjaźń to nic złego, ale i tak uważaj na siebie. A co do mamy, nie martw się, to jej należy się bać, a nie tych uciekinierów."
Rose odetchnęła z ulgą. Wiedziała, ze mogło być znacznie gorzej. Jej ojciec nie wydawał się być przekonany, co do idei zaprzyjaźnienia się z Malfoyem, ale nie był wściekły. O tym jak sprawa wygląda naprawdę, miała się przekonać za dwa tygodnie, gdy wszyscy razem zasiądą do obiadu.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanfictionPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...