"S" jak Super

2.7K 178 82
                                    

Przez noc, Scorpius odrzucił całą złość na Rose i przy śniadaniu uśmiechnął się do niej przyjaźnie. Ta nieco zaskoczona tą odmianą, oddała kuzynowi jego pelerynę niewidkę i niepewnie odwzajemniła uśmiech. Nie wiedząc, co ma powiedzieć, obróciła się i bez słowa odeszła w stronę stołu Gryffindoru, obserwowana przez blondyna. Scorpius miał szczęście, że jego przyjaciel nie dostrzegł spojrzenia, które posyłał za rudowłosą, bo dostałby po głowie. Jej oblicze niemal odbiło piętno w jego umyśle.

- Znów rysujesz?- Scorpius zamknął gwałtownie swój stary szkicownik. Młody Malfoy nie zauważył kiedy jego przyjaciel podszedł i usiadł na sąsiednim fotelu. Blondyn od blisko roku nie wyjmował tego zeszytu, a trzeba wspomnieć, że do rysowania miał prawdziwy talent, którego jednak nie rozwijał.- Co to za jedna, ta która szkicujesz? Twarzy jeszcze nie skończyłeś.

- Nie wiem- skłamał, ale czuł, że to nie jest wystarczająca odpowiedz.- Widziałem ją gdzieś na korytarzu.

- Musi być naprawdę śliczna skoro sprawiła, że znów zacząłeś bazgrolić. Z chęcią ją poznam.

- Marzenie ściętej głowy. Taki bałwan jak ty, tylko by ją odstraszył- Scorpius wiedział, że musi jakoś zmienić temat, ale nie przychodziło mu nic do głowy.

- To, co dopiero powie jak spotka naszą Rose?- blondyn wzruszył ramionami.- To będzie ciekawe, ale teraz idę do Phoebe, bo w końcu jutro wracamy do domu. Biorę pelerynę niewidkę więc nie czekaj.

- Tylko bez kolejnego pokolenia Potterów.

- Jestem dżentelmenem- oznajmił wypinając dumnie pierś. Uśmiechnął się zawadiacko i wyszedł z pokoju wspólnego.

Scorpius spojrzał ponownie na swój szkicownik, który trzymał mocno, ubrudzonymi przez węgiel do rysowania dłońmi. Gdy Albus poszedł na spotkanie z Gryfonką, otworzył go i przyjrzał się ponownie zgrabnej postaci, której narysowanie przyszło mu z taką łatwością. Długie nogi, wklęsły brzuch i cudownie zaokrąglone, właściwe części ciała, a do tego wszystkiego niesamowicie gęste loki. Brakowało jedynie twarzy Rose. Małym palcem roztarł jedną z lini, a później szybko naszkicował duże oczy, pełne usta i drobny nosek. Żałował, że nie może teraz oglądać oryginału. Rose nie była śliczna, byłą piękna.

Z tą myślą usnął, ale nie było dane mu długo rozkoszować się barwnymi snami. Zdecydowanie po północy obudził go Albus.

- Przesyłka od Rose- rzucił w niego małą paczuszką.- Prezent świąteczny. Możesz próbować czego chcesz, ale nie otworzysz tego przed porankiem bożonarodzeniowym.

Potter rzucił się na swoje posłanie i szybko zasnął. Scorpius spojrzał z niedowierzaniem na prezent. Nie wiedział, że coś od niej dostanie, szczerze w to wątpił. Nie mógł się doczekać by zobaczyć, co to takiego.

Czekały go cztery dni męki, które w domu Potterów minęły mu zaskakująco szybko. Ginny wróciła od rodziców i chociaż Harry i James ciągle znikali w pracy to atmosfera w domu była iście świąteczna. Przygotowaniom nie było końca. A to trzeba było coś przystroić, posprzątać czy ugotować.

 W domu Scorpiusa tylko jego matka przejmowała się bożym narodzeniem, a on nie chcąc robić jej przykrości, brał udział w tym zamieszaniu. Dziwnie się czuł nie mając jej u swojego boku. Zastanawiał się, co u nich słychać, jak mijają im te dni, gdy go tam nie ma. Wiedział, że są naprawdę dobrze ukryci i nic im nie grozi, ale to nie oznaczało, że są szczęśliwi, zwłaszcza, że niezależnie od wszystkiego by to czas, który powinno się spędzać z najbliższymi. I chociaż Scorpius dobrze się czuł u rodziny Albusa to zaczęło mu doskwierać poczucie winy, że nie jest teraz z własną rodziną.

Nadszedł jednak długo wyczekiwany poranek i wszystkie ponure myśli odeszły na bok. Scorpius razem z całą rodziną Potterów zszedł do salonu gdzie stała duża choinka, pod którą ustawiono masę prezentów od całej rodziny. To był plus posiadania dużej rodziny. Może i kupienie wszystkim czegoś było czasochłonne i kosztowne, ale zawsze w zamian się coś dostawało.

- Do dzieła młodzieży- zachęcił ich Harry.

Najbardziej zachwycona była Lily, ale owy poranek ma to do siebie, że w każdym budzi się coś z dziecka. Scorpius pierwsze, co zrobił to otworzył prezent od Rose. Miał ochotę się roześmiać gdy zobaczył biały napis na granatowej t-shirt. Uznał, że idealnie trafił kupując jej koszulkę z napisem: „Nie jestem wredna! Jestem ruda, a kolor zobowiązuje."

Od innych dostał przewidywalne prezenty. Ucieszył go poradnik medyczny dla opornych od Albusa. Zaskoczyła go paczka od Molly Weasley. Otworzył ją i wyjął ręcznie robiony, jasnozielony sweter z dużą, biała literą „S" na piersi.

- To nasza rodzinna tradycja- wyjaśnił mu Albus.- Na obiad u dziadków, wszyscy je ubieramy.

- Trochę nie mój kolor- zauważył oglądając prezent, którego się nie spodziewał.

- Poczekaj aż zobaczysz Rose- zagadnęła Lily, która dalej odpakowywała paczuszki.- Babcia się dopasowuje do jej wybuchowego charakteru.

- Wiem, dlatego Rosie ukradła mi jeden z moich zielonych swetrów- badawcze spojrzenie pani Potter, sprawiło, że po jego plecach przebiegł dreszcz. Czyżby dostrzegła czułość z jaką wypowiedział to imię? Skarcił się w duchu.To, że Albus nic nie dostrzegał, nie znaczyło, że inni są tak samo mało spostrzegawczy jak on.

- Rose ma masę swetrów, w tym kilka moich- zapewnił go jego najlepszy przyjaciel.- Twierdzi, że „A" wzięło się od arcygenialna albo ambitna.

- A „J" jak jaśniejąca, niczym gwiazda, w domyśle. Krótko mówiąc Rose to zmarzluch- wyjaśnił mu James.- Z twojego pewnie zrobi „S" jak Super.

- Ten kolor na pewno się jej spodoba- zauważył.- Tylko nie wiem czy byśmy ją w nim odnaleźli, na mnie będzie trochę za duży, a co dopiero na nią.

Scorpius był wyższy od synów Harryego, dzięki czemu górował nad Rose, która czubkiem głowy dosięgała jego ramion. Nie miał jednak ochoty rozstawać się z tym prezentem, niezależnie od koloru. Przyjaźnił się z Albusem od lat, ale to był pierwszy raz gdy otrzymał sweter Weasleyów. Wątpił by jego ojciec podzielał entuzjazm syna, ale w tamtej chwili się tym nie przejmował. Był szczęśliwy.

Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - ScoroseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz