Ostatnie wyjście w roku zawsze było organizowane w celu zrobienia prezentów i ucieczka więźniów z Azkabanu nie mogła tego zmienić. Poza tym wioska była strzeżona przez aurorów, dlatego dyrektorka liczyła, że nie stanie się nic złego jej podopiecznym.
Gdy Rose, po prawie dwóch godzinach, uporała się z zakupem wspólnych prezentów, poszła poszukać pozostałych. Większość nie przysporzyła jej problemów, bo znała swoich krewnych i przyjaciół, dlatego wiedziała, co by ich ucieszyło. Niestety nie wiedziała, co przyniesie radość Scorpiusowi.
- Co z tobą zrobić?- dźwigając liczne torby, rozejrzała się po wiosce.
Nie chciała się w tej sprawie radzić Albusa, a jak na złość nigdzie nie widziała Phoebe, która pewnie szukała teraz prezentu dla niej. Czując lekką rezygnację weszła do sklepu odzieżowego i kupiła zwykłą granatową koszulkę. Postanowiła, że sama nabazgrze na niej oryginalne zdanie i utrwali je przy pomocy magii. „Nie jestem gburem tylko Śnieżynką?" Uśmiechnęła się na samą myśl o jego reakcji. Wiedziała, że to będzie jeden z podarków, którego się nie nosi, ale przynajmniej nie będzie banalny jak książką o eliksirach.
- Co cię tak bawi?- przestraszona spojrzała na Scorpiusa. Ten już dawno kupił prezent dla rodziców, państwa Potter i Albusa, z którym złożył się na podarki dla Jamesa i Lily. Kupił również jeden dla niej, ale o tym wolał nie wspominać.- Nie za dużo tego?
- To tylko te, które są absolutnie konieczne- z trudem dźwignęła wszystkie swoje torby. Wracasz już może do szkoły?
- Tak, idziesz ze mną?- potaknęła.- W takim razie daj kilka paczek, pomogę ci- Rose wybrała kilka torb i mu podała.- Kupienie prezentów dla całej waszej rodziny to prawdziwe wyzwanie.
- To sobie pomyśl jak ja to zapakuję za tydzień.
- Na razie zastanawiam się jak dotrzesz dzisiaj na przyjęcie. Mam po ciebie przyjść?
- Lepiej nie, spotkamy się już na miejscu- uśmiechnęła się blado, chcąc by to zabrzmiało jak najpewniej.- Przecież idziemy, jako przyjaciele, a nie para.
- Tak nakazuje mi dobre wychowanie. Będę o 19- Rose zacisnęła usta, a na twarzy Scorpiusa pojawił się złośliwy uśmiech.- Ale ja ciebie krępuję, ty nie masz pojęcia jak się zachować przy mnie.
- Wcale nie! Ty tylko mnie denerwujesz Śnieżynko.
- Oj Rosie nie ma co udawać...
- Rose!- oboje zatrzymali się w pół kroku i spojrzeli na wysokiego, rudowłosego chłopaka idącego w ich stronę.
- Co ty tutaj robisz James?- kuzyn uściskał ją na powitanie, po czym podał dłoń Scorpiusowi.
- Mam szkolenie w terenie. Pomagam starszym aurorom upilnować tu bezpieczeństwa uczniów. Ojciec chciał odwołać to wyjście, ale twój się sprzeciwił, a ciocia zrobiła mu wykład o tym jak ważny jest to dzień, przedstawiając bardzo przekonywujące argumenty jak to Hermiona. Chodźcie, odprowadzę was do bram szkoły.
- Nie jesteśmy dziećmi- przypomniał mu Scorpius, który nie lubił jak ktoś traktuje go niczym pierwszaka.- Piątego stycznia będę pełnoletni.
- Ale Rose dopiero w wakacje. Poza tym wolę udawać, że was odprowadzam niż siedzieć i pilnować tych wszystkich dzieciaków- poprawił okulary.- Daj, poniosę to- zabrał dziewczynie większość torb. Została jej tylko jedna, przez co czuła się dość dziwnie.- Jak tam twój prawy sierpowy kuzyneczko?
- Nie miałam okazji by go potrenować- oznajmiła z dumą.- Roxanne rozkręciła się, jako kapitan. Rok temu, jako twój zastępca była spokojna, ale teraz wszyscy tęsknią za twoim rygorem- Rose chciała przejść na jakiś neutralny temat, o którym mogli porozmawiać we troje.
- I tak nie macie szans!- oznajmił Scorpius.
- Albus wspominał, że zostałeś kapitanem Ślizgonów. Co zrobisz z tym meczem z Ravenclaw?
- Przywołałem już drużynę do porządku, rozegramy go w późniejszym terminie, jak będą już mieli nowego szukającego. Możliwe, że to będzie ostatni mecz w sezonie, po naszym z Gryfonami.
- Pamiętaj, że będzie jeszcze ten Roxanne. Po nowym roku dyrektorka ogłosi czy się odbędzie- oznajmiła Rose.- Chłopcy, szykujcie się na klęskę!
- Jesteście bez szans kuzyneczko- zapewnił ją James.- Wasze fizyczne predyspozycje stanowią ograniczenie- dziewczyna posłała mu groźne spojrzenie.- Nie gniewaj się, złość piękności szkodzi.
- To, dlatego z ciebie taka szkarada?- uśmiechnęła się złośliwie.- Macie już może jakiś trop odnośnie tych więźniów?
- Ani jednego. Ktoś musiał im pomóc się ukryć. Nie dają znaków życia, panuje ogólny spokój. Ojciec chodzi wściekły, wszyscy go wypytują o postępy w śledztwie, siedzą pod naszym domem i czekają aż wyjdziemy. Matka przeniosła się do dziadków dla bezpieczeństwa, Hermiona też się nad tym zastanawia. Wszyscy się boimy, gdy siedzi sama w domu. Victoria zaczęła panikować, że jej ślub skoczy się tak jak Billa i Fluer, ale to za cztery miesiące, do tego czasu będzie po wszystkim- zarówno Rose i Scorpius mieli taką nadzieję. Rudowłosa ze wstydem musiała się przyznać, że nie wiedziała, co u jej bliskich, bo rzadko do nich pisała, gdy była w szkole.
- A co zrobicie jak ich złapiecie?- Rose zerknęła na swojego przyjaciela.
- To już będzie zależało od sądu, ale osobiście mam nadzieję, że to będzie koniec problemu z tymi zdrajcami.
- Dobrze, że decyzja nie zależy od nas- zatrzymali się przy bramie.- Dzięki za odprowadzenie rudzielcu.
- Nie ma, za co rudzielcu- chłopak oddał jej torby.- Widzimy się w pierwszy dzień świąt- odwrócił się i ruszył powrotem do wioski.
- O czym on mówił?
- Albus cię nie ostrzegł? W pierwszy dzień świąt wszyscy jedziemy do dziadków na obiad. W tym roku wujek Charlie nie dotrze, ale reszta będzie. Cały tłum Weasleyów, jak ty to zniesiesz?
- Jakoś dam radę, nie jestem mim ojcem, chociaż może być problem, bo tam będzie twój.
- Nie zbliżaj się do mnie to przeżyjesz. Spokojnie mama będzie go pilnować, a wujek Harry pewnie jej pomoże. Ale to i tak będzie zabawne.
- Bardzo- weszli do budynku akurat, gdy zaczął padać śnieg.
- Oj nie marudź- wzięła od niego swoje torby.- Widzimy się wieczorem.
- O 19- Rose się jedynie uśmiechnęła i odeszła.
Po upchaniu wszystkich prezentów w kufrach, poszła do łazienki i przyjrzała się swojemu odbiciu. Z powodu czapki jej włosy wyglądały koszmarnie. Szybki prysznic pomógł opanować sytuację. Rose spojrzała ponownie w lustro i odetchnęła. Każdy wiedział, że przyjęcie świąteczne u Slughorna mogą pomóc w przyszłości, ale ona wiedziała, że nie będzie tam jej wuja, ojca ani matki. Co roku odmawiali przybycia, wykręcając się nadmiarem obowiązków. Rose w przeciwieństwie do niektórych kolegów nie chciała w ten sposób zdobyć stanowiska, ale wiedziała, że nie wypada odmówić. Dlatego spędziła w łazience nieprzyzwoicie dużo czasu.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanfictionPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...