Eliksir nasenny przestał działać koło południa. Rose niepewnie otworzyła oczy i przyjrzała się zasłonom swojego łóżka. Miała wrażenie, że dalej tkwi w tamtej piwnicy, ale widok tego znajomego, bordowego materiału ją uspokoił. Była w swoim drugim domu, całkowicie bezpieczna.
Nigdzie się nie śpiesząc, umyła się i ubrała ciepło. Samo zasznurowanie wysokich kozaków zajęło jej piętnaście minut, ale zupełnie inna czynność zabrała jej blisko godzinę. Stojąc przed lustrem w ich maleńkiej łazience, wyjęła nożyczki i bez zastanowienia ścięła pierwsze pasmo włosów, które zwinęło się i sięgnęło zaledwie do ramion. Przez chwilę zastanawiała się czy tego właśnie chce i ostatecznie stanęło na tym, że jej niegdyś długie, sięgające poniżej łokci włosy, były teraz krótkie i jeszcze bardziej puszyste. Przyglądając się swojemu dziełu, posprzątała podłogę, po czym wzięła swój płaszcz i wyszła z dormitorium. Kierowana głodem poszła do kuchni, a później nie chcąc siedzieć wśród ludzi i narażać się na ich ciekawskie spojrzenia, i pytania, budzące złe wspomnienia, wyszła z zamku. Chciała zapomnieć i już nigdy nie wracać do wydarzeń z tamtej doby. Marzyła by to wszystko odeszło w niepamięć, ale nie zamierzała ingerować w swoje wspomnienia magią.
Długi spacer wydał się jej najlepszym rozwiązaniem. Lekki wiaterek zabrał ze sobą wszystkie ponure myśli, sprawiając, że poczuła się znacznie lepiej.
- Gdzie zgubiłaś resztę włosów Legolasie?- Rose drgnęła przestraszona. Siedziała na brzegu i nie zauważyła nadchodzącego Scorpiusa.
- Chyba mnie denerwowało- chłopak usiadł koło niej.
- Wyglądasz ładniej niż wcześniej- Rose mimo woli uśmiechnęła się szeroko, odgarniając niesforny kosmyk za ucho.- Dziwnie nie siedzieć teraz na zajęciach. Że też McGonagall się na to zgodziła.
- Wujek potrafi przekonać każdego. W końcu ojciec go nie zabiła za związek z moją ciocią. Pewnie wyjaśni mu też, że przyjaźń to nic złego i nie straci mnie przez to.
- Myślałem, że masz coś innego na myśli mówiąc o odwadze- oznajmił, wpatrując się w jezioro.- Ja nie żartuję Rosie i nie boję się rekcji mojego ani twojego ojca- czując na sobie wzrok dziewczyny, spojrzał w jej oczy. Ujął jej zmarzniętą dłoń, a ona odruchowo splotła z nim palce.
- Bo miałam coś więcej na myśli, ale tego mu nie wyjaśni nawet wujek Harry. Postępuje właściwie?
- Z całą pewnością.
Odgarnął delikatnie jej włosy i pocałował Rose. Rudowłosa przysunęła się do niego, odwzajemniając ten czuły gest. To był pierwszy pocałunek, po którym wiedziała, że nie będzie czuła zażenowania ani wyrzutów sumienia. Chciała tego i ją uszczęśliwiło, więc, co miało pójść nie tak?
Można powiedzieć, że Scorpius zapomniał, że jest więcej niż jedna osoba, którą należy przekonać do szczerości ich uczuć.
- Malfoy!!!- ku nim szedł wściekły Albus. Phoebe próbowała go dogonić, ale nie zdążyła tego zrobić. Młodzi ledwo wstali, gdy blondyn otrzymał kolejny w tej historii celny cios, tym razem prosto w nos.- Moja kuzynka?! Ze wszystkich dziewczyn w szkole to musiała być ona?!
- Albus przestań!- chłopak odtrącił dłoń kuzynki.
- Jak mogłeś mi to zrobić? Nie pozwolę ci jej zeszmacić!!!
- Zeszmacić?- Scorpius dziwnie brzmiał ze złamanym nosem.- Za kogo ty mnie masz? Zależy mi na Rosie bardziej niż ci się wydaje, ja ją kocham!
Rose poczuła falę ciepła w okolicach serca i już miała się uśmiechnąć do blondyna, gdy Albus powalił go na ziemię kolejnym ciosem. Usiadł na dawnym przyjacielu i zaczął go okładać pięściami. Rose i Phoebe nie dały rady go odciągnąć, a Scorpius nawet nie próbował walczyć. Wiedział, że opór mógłby jeszcze pogorszyć jego sytuację i zaprzepaścić szansę na odzyskanie przyjaciela. Dlatego jedynie bronił się przed ciosami.
Dopiero Hugo, mimo to, że dwa lata młodszy, zdołał odciągnąć Albusa od blondyna. Wracał właśnie z opieki nad magicznymi stworzeniami, więc nic dziwnego, że otoczył ich wianuszek czwartoklasistów. Po chwili pojawił się przy nich stary gajowy Hagrid.
- Cholibka, co tu się dzieje dzieciaki!?
- Ten drań dobierał się do mojej kuzyni!
- A czy ja wzywałam pomocy?- zapytała, pomagając wstać Scorpiusowi.- Ja go naprawdę lubię Albusie! Chcę z nim być, a ty powinieneś to zaakceptować albo się nie wtrącaj. To nic złego kochać i być kochanym.
- Skoro tak to nie ma tu dla mnie miejsca!- wyrwał się z uścisku kuzyna i odszedł.
- Cholibka, a to historia- Hagrid rozejrzał się.- Nic ci nie jest?- Scorpius wciąż patrzył w ślad za przyjacielem.
- Przeżyję- zapewnił.
- Zabierz go Rose do szpitala, a wy marsz na obiad, nie ma się na, co gapić!- rozgonił czwartoklasistów.
- Ja z nim porozmawiam- obiecało Phoebe. Rose wyjęła z kieszeni chusteczkę i delikatnie przyłożyła do jego krwawiącego nosa.
- Teraz wiem, że to u was rodzinne- zażartował.- Ale niezależnie od wszystkiego było warto dostać tych kilka ciosów.
- Jesteś głupi- chłopak się uśmiechnął, pokazując rząd umazanych krwią zębów.- Poczekaj aż mój ojciec się dowie.
- Jeśli będę miał ciebie to przeżyje wszystko.
Rose podała mu kolejną chusteczkę i ruszyła w stronę szkoły, łapiąc go za rękę. Pielęgniarka trochę pomarudziła na zachowanie młodzieży, ale i tak pomogła Scorpiusowi. Dzięki maściom sińce zaczęły znikać, a wprawnie wykonane zaklęcie, poskładało jego nos. Chłopak uśmiechnął się z ulgą. Wiedział, że to jeszcze nie koniec problemów, ale był szczęśliwy.
Po Rose nie było tak tego widać. Martwiła się o swojego kuzyna, ale w tamtej chwili nie mogła nic zrobić. Albus potrzebował czasu by zrozumieć, że chłopak, któremu ufał przez tyle lat, nie chce zniszczyć ich przyjaźni tylko być z dziewczyną, która opanowała jego serce.
- Masz wątpliwości?- Rose się zatrzymała i spojrzała na Scorpiusa.
- Nie skąd- uśmiechnęła się.- Cieszę się, ale też martwię o Albusa, powinien był się dowiedzieć w inny sposób.
- Spójrz na mnie- chłopak ujął jej twarz.- On to zrozumie. Jesteś jego ukochaną kuzynką, musi tylko zrozumieć, że trochę się pozmieniało.
- Że mnie kochasz?- jego policzki się lekko zarumieniły.- Nie wiem czy potrafię już teraz powiedzieć to samo z taką szczerością jak ty.
- Poczekam aż znajdziesz i na to odwagę- Rose walnęła go pięścią w brzuch.- Jesteś urocza, gdy się wściekasz.
Scorpius objął ją w tali i pocałował. Gdy się odsunął, Rose złapała go za kołnierzyk i przyciągnęła do siebie. To było cudowne uczucie.
- Jeśli przez to stracimy puchar to sama cię oskóruję rudzinko- ostrzegła ją Roxanne, która wyszła zza zakrętu.- Ale tak poza tym to się cieszę. Wujek osiwieje jak nic- ewidentnie ją to bawiło. O dziwo Rose też się zaśmiała i wtuliła w chłopaka. Była szczęśliwa.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanfictionPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...