Ucieczka sprawiła, że szkoła zaczęła żyć historią i czarnymi scenariuszami przyszłości. Po tygodniu nie udało się odnaleźć zbiegów, chociaż wszyscy ich szukali. Rose chowała się przed tymi rozmowami i trudnymi pytaniami o akcje poszukiwawczą, w wieży astronomicznej lub kuchni. Czasami towarzyszył jej Scorpius i razem się uczyli. Albus starał się jakoś pomóc przyjacielowi, ale uczniowie dawali mu coraz bardziej do zrozumienia, że nie jest wśród nich mile widziany. Miał wsparcie wśród całej rodziny Pottera i jeszcze kilku osób, ale niewiele to pomagało i wolał się nie rzucać w oczy.
Wśród dzieci osób, które popierały Voldemorta, on był najbardziej rozpoznawalny i dlatego na nim skupiła się niechęć. Uczniowie zdawali się zapomnieć o fakcie, że jego ojciec zdradził Śmierciożerców i wydał wielu w ręce sprawiedliwości. Liczyło się tylko to, że w tamtych czasach Draco Malfoy najbardziej popierał Czarnego Pana, ba brał udział w morderstwie dyrektora szkoły, Albusa Dumbledora. To, że jego przyjaciółmi byli Potterowie i Weasleyowie było w ich mniemaniu głupim żartem. Narastająca niechęć sprawiła, że postanowili mu wyraźnie powiedzieć, co sądzą na jego temat.
Rose szła do pokoju wspólnego, gdy usłyszała jak ktoś za nią biegnie. Obróciła się i dostrzegła małą Alice Creevey. Dziewczyna wyglądała na przerażoną i zagubioną. Nie wiedziała, co ma robić, dlatego biegła do najbardziej znanego jej miejsca.
- Szybko!- złapała ją za rękaw jej bluzy i mocno szarpnęła jakby chciała w ten sposób zaciągnąć gdzieś rudowłosą.- Chodź oni go biją!
- Kogo biją? Gdzie?- Rose zapomniała o upragnionym odpoczynku.
- Tego Ślizgona, Malfoya- wydyszała.- Tam koło łazienki Jęczącej Marty!
- Zajmę się tym, a ty biegnij po panią dyrektor, hasło to wiśniowy sorbet!- zawołała biegnąc we wskazanym kierunku.
Obawiała się, że prędzej czy później może do tego dojść. Nastrój wśród uczniów był coraz gorszy, ale nie sądziła, że dojdzie do przemocy fizycznej. Biegnąc najszybciej jak potrafi dotarła na wskazany korytarz. Okazało się, że to starcie nie miało nic wspólnego z magią. Napastnicy postanowili użyć pięści.
- Co tu się dzieje!!!- pięciu uczniów odskoczyło od swojej ofiary, która nie mając jak się bronić przed tak zmasowanym atakiem, leżała na ziemi, chowając głowę miedzy ramionami. Wśród napastników było po dwóch uczniów Ravenclaw i Hufflepuff oraz jeden z Gryffindoru. Nosili oni kilka śladów po ciosach, ale nie tak wiele jak w przypadku Scorpiusa.- Pięciu na jednego!? To ma być zachowanie godne ucznia Hogwartu!? Co za głupota przyćmiła wasze umysły!!!? Malfoyowie ostatecznie stanęli po naszej stronie, pomogli złapać wielu Śmierciożerów. Ocalili życie Harry'emu Potterowi, a wy się tak odwdzięczacie? Bijecie go!- Scorpius usiadł i starł krew cieknącą mu z nosa.
- Ale...
- Żadne, ale!!! Każdy z was traci po 50 punktów i macie miesięczny szlaban! Zaraz poinformuję o tym waszych opiekunów...
- Panno Weasley- koło dziewczyny pojawiła się dyrektorka z małą Alice u boku. Chłopcy jeszcze bardziej pobledli na twarzach.- Dziękuję za interwencję i wymierzenie kary. Proszę odprowadzić pana Malfoya do skrzydła szpitalnego, a was zapraszam do mojego gabinetu.
- Mnie taż?- Alice wyglądała na naprawdę przerażoną.
- Nie, ty wracaj do siebie.
Rose pomogła wstać Scorpiusowi, który czuł się żałośnie. Próbował się bronić, ale przeciwników było za wielu. Szybko złamali mu nos, podbili oko i poobijali jego tors. Wolał, by dziewczyna nie oglądała go w takim stanie, ale nią kierowała jedynie troska. Blondyn był jej wdzięczny za pomoc, miał wrażenie, że napastnicy dopiero zaczynali zabawę.
CZYTASZ
Ta Gryfonka i Ten Ślizgon - Scorose
FanfictionPrzeszłość miewa spory wpływ na nasze życie, czasami całkowicie zmienia jego bieg, ale czy należy się jej podporządkowywać? Może lepiej czasami zapomnieć o tym, co było i ruszyć dalej. Pytanie brzmi: jak to zrobić? Rose Weasley inteligentna i dziel...